Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Harley-Davidson LiveWire. Czy elektryczne motocykle podbiją świat?

Ten stereotyp jest niezmienny od lat. Odziany w skóry gangster na hałaśliwym chopperze. Tak większość widzi typowego Harleyowca. Teraz zaczyna to wyglądać zupełnie inaczej. Uspokajam wszystkich. Nowy Harleyowiec wcale nie musi być metroseksualnym weganinem w płaszczyku z aloesu. Choć, fakt, coś jest na rzeczy.

Świat stanął na głowie, Harley produkuje elektryczny motocykl!

Charakterystyczne dla marki detale i moc od samego dołu (fot. Szymon Dziawer/Automotyw.com)

Jeśli ktoś oczekuje wynurzeń o ratowaniu planety, ginących gatunkach i ocieplaniu klimatu, to niestety, ja się tego nie podejmuję. Pojazdy elektryczne zupełnie mnie nie interesują w kontekście ekologii. To nie ma znaczenia. Liczy się porządna dawka energii i niesamowity kop już od samego „dołu” To właśnie oferuje Live Wire.

Harley-Davidson Live Wire i cena

Cena? Około 150 000 zł (fot. Szymon Dziawer/Automotyw.com)

Harley-Davidson pokazał projekt elektrycznego motocykla kilka lat temu. Wówczas mogłem pojeździć prototypem na zamkniętym torze testowym w Holandii. Tamta wersja wymagała gruntownego dopracowania. Problemem była m.in. rekuperacja, która powodowała tak duży efekt hamowania po zamknięciu gazu, że dochodziło do poślizgu tylnego koła. Harley odrobił lekcję i przygotował dojrzały projekt elektrycznego motocykla gotowego do wydania klientom.

Przy opisywaniu tego motocykla fajnie byłoby mieć komfort odseparowania kwestii ceny od samego motocykla. Niestety, nie da się tego zrobić tak do końca. Live Wire jest sakramencko drogi i kosztuje około 150 000 zł. Kuriozalną sytuacją jest to, że prawie 25% ceny tego motocykla to podatki wynikające z kraju produkcji tego modelu (USA) i brak jakichkolwiek ulg ze strony państwa dla „zielonego” pojazdu. Nie zmienia to faktu, że Live Wire nie jest najdroższym motocyklem w portfolio Harleya-Davidsona.

Elektryczne może być fajne

Wygląda świetnie i oferuje niesamowite wrażenia (fot. Szymon Dziawer/Automotyw.com)

Najśmieszniejsze, co mnie ostatnio spotkało, to reakcje zagorzałych „etyliniarzy” po przejażdżce tym motocyklem. Pozwoliłem sobie na mały eksperyment i posadziłem kilku ortodoksów na „hulajnodze” Harleya. Ich miny po zakończonej jeździe były bezcenne. Usta zwykle składały się do charakterystycznego, nadużywanego przez Polaków słowa wyrażającego każdą emocję „o … , jak to jest możliwe?”. Poziom frustracji z powodu przyznania, że elektryczne motocykle mogą być fajne, był wręcz niebotyczny.

Można palić gumę

Kontrolę trakcji można wyłączyć (fot. Szymon Dziawer/Automotyw.com)

To, co było bolączką prototypu, zostało definitywnie rozwiązane w Live Wire. Reakcje na gaz, poziom kontroli trakcji, odzysk energii przy hamowaniu silnikiem. Wszystko to można niemal dowolnie regulować. Zamknięcie gazu może wybijać z rytmu tylko jeśli przesadzimy z odzyskiem energii i ustawimy ją na 100%. W trybach zaproponowanym przez fabrykę maksymalny odzysk ustawiono na poziomie 80% (sport). W trybie deszczowym – tylko 30%, co jest w pełni uzasadnione. W deszczu nie chcielibyśmy, żeby zamknięcie gazu powodowało niekontrolowany uślizg koła. Zastosowana kontrola trakcji to też ciekawostka. Jednak nie ze względów technologicznych. Chodzi bardziej o to, że tutaj ma się wrażenie, że jej zadaniem jest przede wszystkim poprawa, a nie ograniczenie osiągów. Dzięki niej wydobywamy cały potencjał z maszyny. Jazda bez kontroli jest możliwa, bo Harley, o dziwo, zdecydował się na dodanie jej wyłącznika. Stało się tak chyba jedynie po to, aby pozwolić na spalenie gumy. Innego zastosowania dla niego nie widzę. Przez swój moment obrotowy, dostępny praktycznie od 0 obr/min i bez włączonej kontroli trakcji ma się wrażenie, że jedziemy po lodzie. Koło tak chętnie traci przyczepność.

Jak jeździ elektryczny Harley-Davidson?

Cisza przy przyspieszaniu może zdezorientować nawet doświadczonego motocyklistę (fot. Szymon Dziawer/Automotyw.com)

Masa motocykla na poziomie 250 kg to nie jest mało, ale nie przeszkadza. Pamiętajmy, że taki wynik był standardem jeszcze do niedawno w większości motocykli, a i dziś cięższych nie brakuje. Mimo tego uzyskano bardzo dobrą poręczność przy niskich prędkościach, mały promień zawracania i stabilność przy wyższych prędkościach. Sama prędkość maksymalna jest ograniczona do ok. 180 km/h. Trudno jest zrozumieć dlaczego, ale zapewne „otwarcie” go na wyższe prędkości powodowałoby radykalne skrócenie zasięgu. Sama technika jazdy mocnym motocyklem elektrycznym wymaga chwili uwagi, bo pewne rzeczy wymagają przyzwyczajenia, jak np. umiejętne operowanie gazem na zakrętach – tutaj mamy zdecydowanie mniejszą tolerancję na otwarcie i zamknięcie gazu, w prostych słowach – jest on bardziej czuły. Wrażenie przyspieszenia potęgowane jest przez ciszę. Kiedy przyzwyczajeni jesteśmy do narastającej wraz z dźwiękiem prędkości, wiemy, z czego ono wynika. Tutaj przybiera to nieco abstrakcyjny wymiar. Motocykl wyrywa do przodu, ale nie za bardzo wiemy, dlaczego się to dzieje. Irytujące jest delikatne pulsowanie na zamkniętym gazie, kiedy motocykl stoi. Harley dorobił ideologię, że jest to niczym rytm serca. Motocykl nie ruszy z miejsca, ale delikatnie „popukuje”, gdyż jest gotowy na sygnał do startu. Tłumaczenie ciekawe, ale pewnie po prostu coś poszło nie tak. Motocykl nie ma wstecznego biegu – dziwne, bo w przypadku elektryka to żaden problem, a zdecydowanie ułatwiłoby to manewrowanie.

Elektryczne motocykle. Czy to słuszna droga?

Na jednym ładowaniu przejechać można około 140 kilometrów. (fot. Szymon Dziawer/Automotyw.com)

Zasięg, jaki widzimy po pełnym naładowaniu to 150-160 km. Realnie udawało mi się uzyskać przebiegi ~140 km i to traktując elektrycznego Harleya raczej mało oszczędnie. Podłączając ładowarkę (chowaną w sprytny schowek w tylnej części motocykla) do zwykłego gniazdka ładowanie od 0 – 100% zajmie około 11 h. Dzięki aplikacji, która za pomocą smartfona łączy się z z motocyklem dzięki sieci GSM możemy podejrzeć aktualny stan baterii. Pełne ładowanie na superchargerze nie powinno być dłuższe niż 40’. To wynik może nie jest spektakularny, ale jeśli ktoś jeździ na przejażdżki z kolegami, przyzna, że rzadko kiedy tankowanie zwykłego motocykla trwa krócej. Trasy można ustawić tak, że można nawet u nas korzystać z sieci superchargerów. Na świecie są już odnotowane przypadki przejechania 1000 km jednego dnia tym motocyklem.

Cisza i osiągi, właśnie to może zrujnować postrzeganie motocykla spalinowego. Po przesiadce z elektryka na spalinowego irytował mnie hałas. A właściwie fakt, że za nim nie idą adekwatne do decybeli osiągi. Bo skoro Live Wire może przyspieszać lepiej niemal w idealnej ciszy, to po co się tak drzeć?

Zawieszenia są w pełni regulowane. Owszem, można marudzić, że za tę kasę mógłby mieć może elektroniczne regulowane nastawy, ale ile w górę poszybowałaby cena? Dzięki aplikacji, wpisując nasze gabaryty i wagę, dostaniemy wskazówki, jak ustawić i wyregulować zawieszenia.

W pełni regulowane zawieszenia można łatwiej ustawić dzięki aplikacji (fot. Szymon Dziawer/Automotyw.com)

Harley pokazał, że utarty wizerunek można przewrócić o 180 stopni. Motocykl, który milczy, ma niesamowite osiągi i… trakcję. Jeśli tak ma wyglądać przyszłość, to ja jestem na nią gotowy.

Total
1
Shares