Japońska motoryzacja oprócz samochodów kultowych stworzyła też kilka aut… osobliwych. Jeśli czytacie mój cykl, to już pewnie parę widzieliście. Dzisiaj jednak coś szczególnego, dlatego poświęcę mu cały artykuł. Mezalians japońskie techniki z włoskim designem, dodajmy, że dość specyficzny. Autech Zagato Stelvio AZ1 – samochód, który podporządkował swój wygląd lusterkom.
Jest to jeden z najdziwniejszych motoryzacyjnych projektów. Włoski design czasem się w Japonii pojawiał, ale był zdecydowanie bardziej stonowany. Autech Zagato Stelvio AZ1 to wóz bardzo specyficzny i rzadki. Firmowany przez tunera, japońską firmę Autech, ma też w nazwie Zagato, a więc włoską firmę karoseryjną, znaną przede wszystkim z własnych rzadkich wersji Astonów, Ferrari itp. supersamochodów. Do tego nazywa się jak współczesne Alfa Romeo, a przy okazji Stelvio to oczywiście przełęcz w Alpach, na którą można wjechać drogą z wieloma zakrętami. Czy Autech był na niej kiedykolwiek? Wwątpię, bo nie ma raczej żadnego egzemplarza w Europie. Technicznie Zagato Stelvio to Nissan Leopard, model bardzo mała znany w Europie, bardzo nowoczesny jak na swoje czasy, ale jednak dość daleko od supercara w stylu Astona.
„Samochód lusterko”
Kilka tygodni temu pisałem o lusterkach na błotnikach i japońskich przepisach, w których długo były one obowiązkowe. Chodziło o to, aby lusterka były widoczne przez szybę wyposażoną w wycieraczki. W przypadku Stelvio mamy do czynienia niemalże z karykaturą tego rozwiązania. W celach zmniejszenia oporów aerodynamicznych, Zagato zabudował fender mirrors. To co powstało wygląda przedziwnie i chyba nie przysporzyło autu popularności, ale pokażcie mi w jakimś innym modelu tego typu rozwiązanie. Reszta nadwozia jest dość podobna do Astona Martina V8 Vantage Zagato, podobny design ma też powstała kilka lat później Alfa SZ, ale żaden z tych modeli nie ma takich lusterek. Warto pamiętać, że ten projekt to dziecko rozwoju Japonii, nawet jeśli ten rozwój w dużej mierze okazał się bańką inwestycyjną i odbił się ogromną czkawką, której skutki odczuwane są niemalże do dzisiaj. Autech Zagato narodził się bowiem w 1987 roku, a światło dzienne ujrzał w 1989, czyli w czasach kiedy nikt jest jenów nie liczył.
Brzydkie dziecko boomu
Wtedy firmy z Kraju Kwitnącej Wiśni mogły sobie pozwolić na fantazyjne fanaberie. Auta sprzedawały się wyśmienicie. Taki ręcznie robiony przez Zagato we Włoszech model po transporcie morskim musiał w Japonii kosztować majątek. Samo wysyłanie gotowych elementów tanie nie było, nie mówiąc o ręcznej robocie Zagato. W przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze w 1989 roku wychodziło około pół miliona złotych za Autech Zagato. Nie dziwi więc, że klienci nie rzucili się tłumnie na ten model. W salonach mieli przecież Hondę NS-X, czyli japońskie Ferrari, do tego za połowę ceny włoskiej fury. Autech Zagato nie wyglądał aż tak dobrze, a do tego technicznie był tylko Nissanem Leopardem (to fajny model, ale nie aż tak zaawansowany jak NS-X). Znalazło to swoje odbicie w sprzedaży, bo z 200 zapowiadanych egzemplarzy duet Autech i Zagato wyprodukował tylko 104 „auta lusterka”. Nawet dzisiaj ten model nie jest szczególnie ceniony. W 2019 roku niebieski egzemplarz pojawił się na aukcji w USA i osiągnął cenę raptem 44 800 dolarów, czyli w przeliczeniu około 169,5 tys. zł. Taniej niż wtedy gdy był nowy. Raczej nie słyszałem o takim przypadku, aby coś rzadkiego, sygnowanego logiem Zagato, było po 30 latach tańsze niż wtedy gdy było fabrycznie nowe!
Pod maską 280 koni plus
Zagato oparto na najmocniejszej wersji Leoparda, pracował więc w nim 280-konny silnik Nissana. Co ciekawe była to „fałka” a dokładnie motor VG30DET z 24 zaworami i pojedyncza turbosprężarką Garretta. W pełni niezależne zawieszenie czyniło z Autech Zagato zwinne auto, zresztą podobną technikę miał zaprezentowany nieco później topowy 300ZX. Na uwagę zwracają także wytłoczenia na dachu – zwykle coś takiego oznacza jedno – do tego samochodu da się wsiąść w kasku. W tym wypadku to jednak pewne nieporozumienie, bo wnętrze Zagato wykończone jest skórzaną tapicerką (rzecz wyjątkowo rzadka w Japonii, która mogłaby mieć wpływ na sprzedaż) i prawdziwym drewnem (Nissany mają zwykle plastik imitujący drewno). Do tego mamy tu całkiem dobre wyposażenie (np. audio Bose). Ciekawostką jest fakt, że Zagato zaprojektował nawet inne zegary, chociaż mógł przejąć np. bardzo nowoczesny, jak na lata 80. elektroniczny prędkościomierz, który oferowany był w Leopardzie. Generalnie Zagato można by więc określić raczej mianem czteroosobowego gran turera, czyli szybkiego auta do jazdy po autostradach, ale i tak tym, co najbardziej zapada w pamięć są lusterka.
Autech nie zakończył współpracy z Zagato na tym modelu, bo od 1991 do 1993 produkował wspólnie jeszcze model Zagato Autech Gavia, który bardzo przypomina naszego bohatera, ale ma już klasyczne lusterka. Podobno powstało 30 egzemplarzy, ale nie są to informacje potwierdzone.