Masowe przechodzenie branży motoryzacyjnej na napędy elektryczne jest już faktem. W tym natłoku producentów zabezpieczających łańcuchy dostaw a konto przyszłych potrzeb związanych z elektromobilnością włoska marka Pagani zachowuje stoicki spokój. Horacio Pagani będzie budować swoje hiperauta z silnikami V12 i bynajmniej nie ogłasza ich końca.
Ta postawa nie jest jednak przejawem swoistej pychy właściciela słynnej włoskiej marki hipersamochodów. To raczej przejaw pragmatyzmu w kontekście produkowania tak specyficznych i niezwykle wymagających aut, jakimi są modele Pagani. Właściciel włoskiej marki zdradził mediom, że jak najbardziej jego najlepsi inżynierowie pracowali nad stworzeniem samochodu elektrycznego. Jednak po czterech latach badań Horacio Pagani doszedł do wniosku, że technologia aut elektrycznych nie jest wystarczająco rozwinięta. W szczególności autom elektrycznym brakuje przede wszystkim lekkości (akumulatory, co jest faktem, są bardzo ciężkie), a także emocji, jakich dostarczają potężne V12 pracujące w modelach marki Pagani.
Wyzwaniem jest stworzenie samochodu elektrycznego, który zaoferuje równie dobre emocje jak auto spalinowe. Pagani nie chce zrobić tylko czegoś z dobrymi osiągami, ponieważ to można już dziś uzyskać. Chcemy dać kierowcom emocje. Pomysł powinien polegać na zbudowaniu samochodu lekkiego, ale to właśnie jest największe wyzwanie. Ideałem byłby samochód elektryczny o masie 2866 funtów (czyli 1300 kg – dop. red.) ale obecnie to nie jest możliwe – tak argumentował swoje podejście Horacio Pagani w wypowiedzi dla brytyjskiego magazynu Autocar.
Wielu dziennikarzy wysnuło na podstawie wypowiedzi szefa włoskiej marki mylny wniosek, że oto szef – dosłownie – wyciągnął wtyczkę z elektromobilnych projektów Pagani. Nic bardziej błędnego. Nie wyrzuca się czterech lat pracy uzdolnionych (o co trudno mieć wątpliwości, pamiętajmy o jakiej marce mówimy) ekspertów do kosza. Uzyskane rezultaty znajdą swoje zastosowanie w samochodzie elektrycznym marki Pagani w przyszłości, kiedy technologie rozwiną się na tyle, by zdołano pokonać problem nadmiernej masy i uzyskać nieprzeciętnie mocne, szybkie i zwinne, ale przede wszystkim lekkie auto elektryczne. Znalazło to zresztą potwierdzenie w słowach rzecznika marki opublikowanych online.
Dla petrolheadów płynie z tego pozytywna wiadomość. Słynne silniki V12 nie wybierają się na emeryturę. Wciąż będą produkowane, co prawdopodobnie będzie trwać tak długo dopóki znajdą się na nie chętni (o tych w przypadku Pagani nietrudno) i dopóki zezwolą na to europejskie regulacje prawne, co ma nastąpić wg aktualnej wiedzy najpóźniej w roku 2035.
Zakaz rejestracji aut spalinowych – jakie będą konsekwencje?