Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Polska elektromobilność, a realia w pierwszej połowie 2023 roku

Polska elektromobilność świetnie wygląda w tabelkach prezenterów i pozbawionych rzeczywistych deklaracji dysputach. Realia prezentują się zgoła odmiennie.
Elektryczne auta w Polsce to wciąż rzadkość (fot. Martyn Jandula / Shutterstock)

Mieszkańcy Warszawy i innych dużych, polskich miast stopniowo oswajają się z widokiem charakterystycznych, zielonych tablic rejestracyjnych, oznaczających samochody nie emitujące spalin. Dla przypomnienia, takie tablice mogą mieć nie tylko auta elektryczne z pokładowym pakietem akumulatorów, ale również auta elektryczne na ogniwa wodorowe. Jednak tych drugich jest wciąż w Polsce żałośnie mało, zresztą z samymi pojazdami elektrycznymi zasilanymi z akumulatorów trakcyjnych, też nie jest najlepiej.

Zacznijmy od wodoru

Wodór to ciekawy pierwiastek – występuje najczęściej we wszechświecie, jego zasoby są wprost nieograniczone, można go spalać w silniku spalinowym, może on też być źródłem energii dla ogniw paliwowych i tym samym silników elektrycznych. To nic nowego.

BMW 750hL (E38) z silnikiem zasilanym wodorem (fot. BMW)

Swoją eksperymentalną flotę aut spalinowych napędzanych wodorem (choć zachowano możliwość użycia zwykłej benzyny) już w 2000 roku zaprezentowało BMW. BMW 750hL było prototypem wyposażonym w potężny silnik spalinowy V12 o monstrualnej wedle dzisiejszych standardów pojemności 5,4-litra. Silnik ten spalając wodór emitował parę wodną, ani grama dwutlenku węgla, choć – niestety – odrobinę tlenków azotu (bo powietrze zawiera oprócz tlenu również azot). Mimo, że spalinowy, był bezemisyjny węglowo (na wodorze), jednocześnie umożliwiał spalanie klasycznej benzyny (auto miało dwa wlewy paliwa). I co? Jak widać, mimo upływu ponad dwóch dekad wodorowych “siódemek” na drodze brak, a wszystkie egzemplarze wodorowych E38 poza jednym – zniszczono.

Toyota Mirai II
Toyota Mirai – elektryczne auto na wodór (fot. Toyota)

Kolejną metodą wykorzystania wodoru w transporcie jest ta wykorzystywana w najpopularniejszym modelu wodorowym świata, produkowanej seryjnie Toyocie Mirai, czyli auto elektryczne z energią pozyskiwaną z zasilanych wodorem ogniw paliwowych. Ani jedna osoba prywatna w Polsce nie kupiła takiego samochodu. I trudno się temu dziwić.

Ile kosztuje wodorowa Toyota?

20 lat później w Polsce jeździ niespełna 100 aut na wodór

W Polsce liczba aut wykorzystujących wodór według danych z 2022 roku to… 78 egzemplarzy. To mniej niż liczba samochodów jakie znajdziemy na jednym, większym osiedlowym parkingu.. Większość jeżdżących po Polsce aut na wodór, to flota wodorowych modeli Toyota Mirai zakupionych przez jedną ze spółek należących do Zygmunta Solorza-Żaka. A ile jest dziś publicznych stacji tankowania wodorem w Polsce? W marcu 2023 media informowały o rozpoczęciu budowy pierwszej, publicznie dostępnej stacji tankowania wodoru przez spółkę PAK-PCE Stacje H2. Ile jest działających, ogólnodostępnych stacji H2? Wciąż zero. Gdzie zatem tankują egzemplarze Mirai Solorza-Żaka? Biznesmen po prostu zbudował własną stację tankowania wodorem dla własnej floty aut. Owszem, istnieją w Polsce stacje wodorowe. Taka jest np. zlokalizowana w Krakowie i korzystają z niej wodorowe autobusy MPK Kraków. Jednak, gdy mowa o publicznie dostępnych stacjach, to wciąż jesteśmy “w lesie”.

No to może z elektrykami jest lepiej?

Hyundai Kona Electric 64 kWh (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)
Ładowarek w Polsce przybywa jeszcze mniej niż aut (fot. Jakub Kornacki / Automotyw.com)

W porównaniu z autami wodorowymi, jest znacznie lepiej. Bezemisyjny (wyłącznie lokalnie i wyłącznie gdy mowa o emisjach z silnika, a nie z opon czy układów hamulcowych) transport drogowy w Polsce to przede wszystkim samochody typu BEV, czyli auta z silnikami elektrycznymi, czerpiącymi prąd z akumulatorów, a nie wodoru i ogniw paliwowych. Według Licznika Elektromobilności prowadzonego przez PSPA obecnie (stan na koniec marca 2023) po polskich drogach porusza się 33 263 aut wyłącznie elektrycznych. Dla porównania we wrześniu 2021 roku było ich 15 255, co oznacza ponad dwukrotny wzrost. Sukces? Nie do końca. Dla porównania wszystkich aut na naszych drogach (wg danych autobaza) jest ponad 24 miliony.

Prognozy zawarte m.in. w raporcie “Polish EV Outlook 2023” mówią o 170 tys. nowo rejestrowanych autach elektrycznych w Polsce, w roku 2030. Z jednej strony to ok. 10 razy więcej nowych elektryków niż ich liczba zarejestrowana w 2022 roku, ale z drugiej, pamiętajmy, że jeżeli chodzi o emisje liczą się wartości bezwzględne. Dla porównania tylko w jednym, pandemicznym roku 2020, sprowadzono do polski mimo szalejącego koronawirusa i mnóstwa obostrzeń prawie 850 tys aut. W 2022 roku import nieco spadł, ale wciąż do naszego kraju sprowadzono niecałe 800 tys. samochodów. Ich średni wiek to 13 lat. 13 lat temu elektryków praktycznie nie było, zatem sprowadzane auta to niemal wyłącznie spalinowe pojazdy.

Total
0
Shares