Volkswagen już od pewnego czasu zapowiadał wprowadzenie do oferty aut elektrycznych o podwyższonych osiągach i dynamice. Seria miała się nazywać GTX, co nasuwa analogie do słynnego GTI, tyle że na nazewnictwie podobieństwa się niestety kończą. Owszem, debiutujący właśnie VW ID.4 GTX jest szybszy niż “zwykłe” odmiany ID.4, ale jeżeli ktoś myśli o wyprowadzeniu ID.4 na tor i zaliczenie kilkudziesięciu kółek “na ostro” to… niech pomyśli raz jeszcze.
To najmocniejsze ID.4! Tak, ale…
Zacznijmy od faktów. Wprowadzany do oferty Volkswagena model VW ID.4 GTX faktycznie jest najmocniejszą odmianą tego auta. System napędowy usportowionego, elektrycznego crossovera z Wolfsburga składa się z dwóch silników elektrycznych. Przy tylnej osi pracuje mocniejsza jednostka synchroniczna, stale wzbudzona, generująca moc maksymalną rzędu 150 kW (204 KM). Z kolei przednią oś napędza nieco słabszy, elektryczny motor asynchroniczny. Sumaryczna moc napędu nowego VW ID.4 GTX to 220 kW, czyli 299 KM. Wspaniale prawda? Przecież zarówno VW Golf GTE (testowaliśmy), jak i VW Golf GTI (przeczytajcie recenzję tego czerwonego diabła), dysponują niższą mocą. Jedynie wersje R oraz najmocniejsze GTI, czyli VW Golf GTI Clubsport (300 KM) dysponują nieznacznie większą mocą. A przecież tutaj mamy auto elektryczne, zatem, jak mówi Thomas Ulbrich, członek zarządu VW ds. rozwoju: „Maksymalny moment obrotowy silnika jest dostępny natychmiast, a doskonałe właściwości jezdne zapewniają dynamiczne pokonywanie zakrętów”. Czyli co, pełnia szczęścia? Podczas premiery pokazem możliwości auta było wspięcie się nowego VW ID.4 GTX na rampę o nachyleniu 37,5%. Imponujące, prawda?
… z ograniczeniami
Otóż niekoniecznie. Zadajcie sobie pytanie, ilu klientów kupuje usportowione wersje aut cywilnych by wspinać się na rampy, a ilu preferuje raczej, choćby okazjonalne ściganie się na Track Dayach? Tymczasem specyfika napędu elektrycznego powoduje, że owszem odznacza się on fenomenalną, nieosiągalną przez żadną jednostkę spalinową sprawnością, ale też przekazywanie dużych mocy jest możliwe jedynie przez ograniczony czas. I żeby była jasność – Volkswagen absolutnie tego nie ukrywa. Prawa fizyki działają, a tam gdzie przekazywana jest energia elektryczna dużej mocy, mamy też – niestety – opór. W efekcie owszem, VW ID.4 GTX jest w stanie uzyskać moc 299 KM, ale jest to pomiar dokonany zgodnie z normą UN-GTR.21. To z kolei oznacza, że taką moc można przywołać na maksymalnie 30 sekund. Volkswagen jawnie informuje, że moc będąca do dyspozycji w konkretnych sytuacjach zależy od zmiennych czynników, jak np. temperatura powietrza na zewnątrz, czy temperatura, stan naładowania, rodzaj i wiek akumulatora.
Producent informuje, że maksymalna moc jest dostępna przede wszystkim wtedy, gdy maksymalna temperatura akumulatora wynosi od 23 do 50 stopni Celsjusza, a poziom jego naładowania przekracza 88 procent. Odchylenia, tych parametrów, mogą prowadzić do zmniejszenia mocy, włącznie z brakiem dostępności mocy maksymalnej. Oszustwo? W żadnym razie – to tylko prawa fizyki. Gdy wyjedziecie spalinowym GTI wysoko w góry, rozrzedzone powietrze również nie pozwoli uzyskać maksymalnej, nominalnej mocy napędu. Plus dla Volkswagena, że informuje o ograniczeniach już w momencie debiutu. Widać, że włodarze z Wolsfburga nie życzą sobie kolejnej “dieselgate”.
Kolejnym ograniczeniem VW ID.4 GTX jest maksymalna prędkość, tutaj już nie tyle fizyka, co rozsądek i konieczność zachowania odpowiedniego zarządzania energią, czy wreszcie – bezpieczeństw. Otóż debiutujący, usportowiony crossover niemieckiej marki ma prędkość maksymalną ograniczoną elektronicznie do 180 km/h. Witamy VW w klubie, do którego wcześniej zapisało się już Volvo, a także ostatnio Renault i Dacia.