Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

“Elektryki płoną!”, auta spalinowe też, co warto wiedzieć o pożarach samochodów w ogóle

Płonące elektryki to dziś modny temat. Tyle że palą się też auta spalinowe, a każdy pożar to problem.
spalone auto

Obserwujemy ostatnio zadziwiającą tendencję. Jak gdzieś na świecie zapali się auto elektryczne, zaraz staje się to medialną sensacją na miarę trzeciego lądowania na Księżycu (pierwsza dwa naszym zdaniem były mimo wszystko popularniejsze). Niemal jak grzyby po deszczu powstają rozmaite teorie jakoby auta elektryczne były niebezpieczne. Czy faktycznie posiadacze i osoby planujące kupno auta elektrycznego mają się czego obawiać? Już na wstępie odpowiadamy: nie. Co nie znaczy, że pożar jakiegokolwiek auta to rzecz, którą należy bagatelizować.

Pali się! Owszem i to dużo

Pożar samochodu
W Polsce pali się kilkadziesiąt aut. Dziennie. Chyba jednak nie tylko “elektryki” (fot. Daniel Chetroni / Shutterstock)

Według danych opublikowanych przez serwis ubezpieczeniowy rankomat.pl (branża ubezpieczeniowa z oczywistych względów jest zainteresowana szkodami) w Polsce w 2018 roku spłonęło ponad 10 tysięcy samochodów. Oznacza to, że średnio płonie 26 aut. Dziennie. W poprzednich latach statystyki te nie wyglądały znacząco lepiej. Od dekady rocznie palą się w naszym kraju tysiące aut. Kogoś to interesuje? Co najwyżej zespoły straży pożarnej i samych właścicieli zniszczonych pojazdów. Tymczasem gdy w mediach pojawia się informacja o pożarze auta elektrycznego, cieszy się ona atencją której nie wyjaśnia statystyka. Doskonale to tłumaczy jednak ludzka psychologia, a dokładniej błędy poznawcze. Dokładnie ten sam mechanizm odpowiada za strach ludzi przed lataniem, choć statystycznie rzecz biorąc, samoloty to najbezpieczniejszy środek transportu, o całe rzędy wielkości bezpieczniejszy od aut.

Dlatego zanim ulegniemy psychozie strachu napędzanej przez medialne nawoływania o “płonących elektrykach”, warto zdać sobie sprawę, jak wygląda pożar auta. Jakiegokolwiek. Co się pali. Jak się pali i jak to się gasi. Ale zanim do tego dojdziemy warto rozwiać mit o “wybuchach” w wyniku zderzeń.

Bezpieczeństwo elektryków: Euro NCAP, ADAC

VW ID.3 Euro NCAP test
VW ID.3 Euro NCAP test – auto zniszczone, “pasażerowie” cali, nic nie płonie (fot. Euro NCAP)

W internecie znaleźć możemy mnóstwo filmików pokazujących “wybuchające” smartfony. A przecież auta elektryczne też korzystają z baterii litowo-jonowych! Tak jak telefony, prawda? Tak, to prawda. Jednak porównywanie smartfonu z zespołem akumulatorowym nowoczesnego auta elektrycznego jest równie sensowne co porównywanie butelki z benzyną z instalacją paliwową w nowoczesnym samochodzie spalinowym. I tu i tu mamy benzynę! Ojej! Mamy nadzieję, że dostrzegacie ten absurd.

Wielu żądnych sławy youtuberów rozwalało na wizji baterie swoich telefonów by pokazać że w taki czy inny sposób ulegają one zniszczeniu, zapłonowi etc. A jak wygląda sytuacja w przypadku aut? Euro NCAP już od wielu lat prowadzi testy zderzeniowe pojazdów z elektrycznym lub hybrydowym (czyli również wyposażonych w zespoły tych strasznych akumulatorów) napędem. I co? I nic. Nie spaliła się Tesla 3, Tesla X, Mazda MX-30, VW ID.3, żadna hybrydowa Toyota nie zajęła się ogniem, nie spłonął też Audi e-Tron. Podobnie jak wiele przebadanych przez tę instytucję aut spalinowych.

Eksperci ADAC szacują, że ryzyko samoistnego pożaru samochodu elektrycznego jest bardzo małe, wcale nie większe niż w przypadku aut spalinowych. A to spalinowe się “samozapalają”? Tak, im też się zdarza. Przypomnijmy tylko nie tak dawne problemy z wadliwym uszczelnieniem chłodnicy zaworu recyrkulacji spalin (EGR) w silnikach dieslowskich typoszeregu N47 produkowanych przez BMW. Jednak mowa tu o wadach produkcyjnych, niedopracowanych konstrukcjach, co jest sytuacją relatywnie rzadką – bez względu na typ napędu zastosowany w danym pojeździe.

Większość pożarów aut wynika po prostu z zużycia danej jednostki i zaniedbań konserwacyjnych. Liczne zwarcia instalacji elektrycznych, czy nadmiernie zużyte i nieprawidłowo funkcjonujące elementy w starych, zaniedbanych i wyeksploatowanych autach to znacznie częstszy problem niż “wybuchające elektryki”. Także podpalenia (zdarzają się) nie są główną przyczyną pożarów aut. Najprawdopodobniej właśnie celowe podpalenie było przyczyną pożaru w szwedzkim Malmö, gdzie strażacy zostali wezwani do salonu z samochodami marki Tesla. Niestety, żadnego auta nie udało się uratować. Faktem jest, że wszystkie auta mogą się zapalić, ale elektryki płoną inaczej.

Jak się gasi auto elektryczne, a jak spalinowe? Fachowo

Straż pożarna gasi ciężarówkę
Wiedza, co się pali, jest kluczowa. A w przypadku aut ciężarowych istotny jest też ładunek (fot. smspsy / Shutterstock)

Aut elektrycznych na europejskich, a także polskich drogach jest coraz więcej. Sygnały o kolejnych pożarach takich samochodów będą się więc pojawiać, przynajmniej do czasu aż temat nie spowszednieje, jak w przypadku pożarów aut spalinowych. Brak zainteresowania medialnego nie spowoduje oczywiście, że problem płonących aut zniknie, ale zarówno dziś, jak i w przyszłości zajmować się nim będą ludzie, którzy na gaszeniu pożarów znają się najlepiej: strażacy. Jak zatem gasi się auto elektryczne, a jak spalinowe?

Przede wszystkim strażacy wyjeżdżając do pożaru samochodu starają się zebrać jak najwięcej informacji o pojeździe. Wiedza o tym, czy płonie auto benzynowe, LPG, CNG, pojazd hybrydowy, czy elektryk ma znaczenie. Tak samo jak wiedza o przewożonym ładunku w płonącym aucie. Wiceprezes Niemieckiego Związku Straży Pożarnych Karl-Heinz Knorr, którego rozmowę z agencją prasową DPA cytuje serwis dw.com, stwierdza wprost – Mamy tu do czynienia z nowym wyzwaniem, na które trzeba przygotować zespoły ratownicze. Samochody elektryczne nie palą się ani częściej, ani groźniej niż samochody spalinowe. Palą się tylko inaczej – wyjaśnia Knorr.

Generalnie w przypadku aut spalinowych neutralizacja ognia polega na odcięciu dopływu tlenu, efekt ten można uzyskać zalewając np. płonącego benzyniaka pianą gaśniczą. Zupełnie inaczej jest w przypadku płonących akumulatorów. Piana nic nie da. Zduszenie płomieni da efekt krótkotrwały, bo energia zasilania pożaru pochodzi z wnętrza akumulatora. Co robić? Strażacy używają wody. Dodajmy: dużych ilości wody. Np. podczas akcji w Düsseldorfie, niemieccy strażacy zużyli 9000 litrów wody by ugasić płonący akumulator litowo-jonowy hybrydowego samochodu. Dlatego wiedza o tym co się pali jest tak istotna. Gdy pali się auto elektryczne, a zdarzenie wystąpiło w miejscu, gdzie nie ma dopływu wody, pojedynczy wóz gaśniczy nie wystarczy. Warto przy okazji wyjaśnić istotną rzecz: bo z całą pewnością wielu pomyśli “Co za bzdura! Prąd i woda? Przecież by strażaków poraziło!”. Nic strażaków nie poraża. Z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze zespoły akumulatorów aut hybrydowych i elektrycznych nie są uziemione. Po drugie gasi się wodą, ale stosując tzw. wodny prąd rozproszony (powietrze pomiędzy kroplami wody działa jak izolator) i zachowując – to bardzo ważne – odpowiednią odległość. Istotne jest też to, by ugaszony zespół akumulatorów hybrydy czy auta elektrycznego schładzać by nie doszło do ponownego zapłonu.

Producenci dzielą się wiedzą

Warto też pamiętać o tym, że z pomocą strażakom i zespołom ratunkowym przychodzą rozwiązania technologiczne zaplanowane już przez samych producentów aut – niezależnie od stosowanego w danym modelu rodzaju napędu. Takim rozwiązaniem są np. wyłączniki wstrząsowe. Dawniej miały one postać prostego mechanizmu bezwładnościowego odcinającego np. dopływ paliwa do pompy po uderzeniu auta w przeszkodę. Dziś rolę tę przejęły bardziej zaawansowane sterowniki cyfrowe.

Arkusz informacyjny modelu Tesla Model S dla ekip ratowniczych
Przykładowa strona z dokumentacji Tesli S przekazanej amerykańskiej organizacji NFPA (źródło: NFPA.org)

Np. we współczesnych Volkswagenach, Audi, i innych modelach grupy VAG w momencie aktywacji poduszki powietrznej następuje automatycznie również całkowite odcięcie układu paliwowego. Jeszcze inny pomysł ma bawarski producent. W autach BMW pod klemą akumulatora umieszczony jest ładunek pirotechniczny, który w momencie zderzenia fizycznie odcina (dosłownie) akumulator i zasilanie odłączając tym samym zarówno zapłon jak i pompę paliwową.

Tego typu rozwiązań jest wiele, a producenci poszczególnych modeli – również aut z alternatywnymi w stosunku do samochodów spalinowych zespołami napędowymi – udostępniają strażakom (i nie tylko) stosowną dokumentację techniczną, która może pomóc w sprawnym przeprowadzeniu akcji ratunkowej – o jakimkolwiek charakterze (nie tylko pożary). Zresztą, sami możecie spojrzeć np. na witrynę amerykańskiej NFPA (National Fire Protection Association), tam znajdziecie mnóstwo informacji na temat np. rozmieszczenia poszczególnych elementów konstrukcyjnych auta takich jak choćby gazowe podnośniki klap bagażnika (w razie pożaru mogą eksplodować), umiejscowienia wzmocnień nadwozia (które elementy przeciąć by wydostać rannych), szczegółowego rozmieszczenia elementów instalacji elektrycznej i wiele, wiele więcej. Jeżeli ktoś chciałby samodzielnie zagłębić się w te dokumenty, to np. dział poświęcony autom elektrycznym i hybrydowym znajduje się na stronie z listą tzw. Emergency Response Guides na witrynie NFPA.

Generalnie każdy pożar jest problemem. Podobnie w przypadku samochodów i to niezależnie od tego z jakiego napędu dane auto korzysta. Dlatego zamiast demonizowana tej czy innej grupy pojazdów lepiej po prostu zdawać sobie sprawę z potencjalnych zagrożeń i rozumieć je. Na koniec ciekawostka: w 1958 roku Amerykanie zaprezentowali samochód… z napędem nuklearnym. Ten to by się palił, co? Albo wręcz eksplodował, jak bomba atomowa! To oczywiście żart, bo jeżeli przeczytaliście powyższy tekst ze zrozumieniem, doskonale zdajecie sobie sprawę, że nic takiego by się nie stało. Tak jak nie wybuchają atomowe okręty podwodne, czy nuklearne lotniskowce. A o atomowym samochodzie opowiemy wam innym razem. I oby wasze auto nigdy się nie zapaliło. Szerokiej drogi!

Total
1
Shares