To był jeden z najdziwniejszych wyścigów Grand Prix Belgii w historii królowej motorsportu – Formuły 1. Szyki i zawodnikom i organizatorom, a także kibicom pokrzyżowała pogoda. Ulewne opady deszczu najpierw przesunęły termin rozpoczęcia rywalizacji o kilka godzin, a gdy bolidy wreszcie ruszyły to pokonały… zaledwie trzy okrążenia i to z przerwami. Wyścig definitywnie przerwano zaliczając jako pozycje końcowe klasyfikację właśnie po tych trzech okrążeniach.
Tak było w kwalifikacjach do Grand Prix Belgii
Choć start wyścigu opóźniono o kilka godzin, to niewiele to zmieniło. Nadzieje na poprawę pogody okazały się płonne. Mimo to wypuszczono auta na okrążenie rozgrzewkowe za samochodem bezpieczeństwa. To pokazało skalę problemu. Kierowcy masowo zgłaszali, że jadąc za kimkolwiek, jadą po prostu na ślepo. Kwadrans po 18. podjęto próbę wznowienia wyścigu, ale przy faktycznej zmianie aury trudno było oczekiwać, że uda się rozegrać pełny dystans rywalizacji. Ostatecznie po przejechaniu zaledwie trzech okrążeń klasyfikacja przedstawiała się następująco:
Z połowy kompletu punktów w Grand Prix Belgii może cieszyć się Max Verstappen. Co i tak jest niezłym wyróżnieniem biorąc pod uwagę pokonany dystans. Z jednej strony radość Holendra, bo wygrał, z drugiej na pewno niedosyt, bo taka zdobyć punktowa (12,5 punkta zamiast 25 pkt.) nie pozwoliła mu w generalnej klasyfikacji wyprzedzić Lewisa Hamiltona. FIA po prostu punktowaną dziesiątkę najlepszych obdzieliła połową punktów. George Russell z Williamsa może po tym bardzo nietypowym nie-wyścigu cieszyć się z pierwszego w życiu podium w karierze kierowcy F1. Na najniższym stopniu podium uplasował się Lewis Hamilton, którego przewaga nad Verstappenem stopniała w klasyfikacji generalnej do zaledwie 3 punktów.
W tegorocznym Grand Prix Belgii szkoda tylko kibiców, którzy w oczekiwaniu na niezłe widowisko jedynie zmokli…
Co się zmieni w bolidach F1 2022? Zobacz