Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Jak uruchomić samochód zimą? Pomogą kable rozruchowe

Kable rozruchowe, zwykle przypominamy sobie o nich dopiero zimą i najczęściej – po fakcie, gdy akumulator auta właśnie odmówił posłuszeństwa.
Kable rozruchowe poratują was zimą, ale nie rozwiążą głównego problemu (fot. Shutterstock)

Najczęściej o niedomaganiach akumulatora, z którego energię czerpie rozrusznik auta dowiadujemy się po fakcie. Za oknem mróz, na aucie śnieg, a rozrusznik martwy. Co zrobić? Oczywiście zadbać o akumulator, ew. kupić nowy, ale zanim do tego dojdzie wypadałoby odpalić auto. W końcu jest coś takiego jak kable rozruchowe. Jakie kable? Jak je podłączać? W jakiej kolejności? To ważne pytania. Odpowiadamy na nie.

Kable rozruchowe – grubość ma znaczenie

W przypadku dużych diesli dobrze by kable były grubsze i wytrzymywały natężenie do 900 A (fot. Shutterstock)

Istotnym parametrem jest grubość kabla, a dokładniej grubość miedzianej wiązki wewnątrz izolacji, przez którą płynie prąd. To o tyle istotne, że samo stwierdzenie, że kabel jest gruby może nie wystarczyć. Przewód może mieć cienką wiązkę miedzianą a grubą izolację. Zasada jest prosta – im grubszy przewód tym lepsze przewodzenie prądu, tylko pamiętajmy, chodzi o grubość miedzi, a nie izolacji. Zbyt cienki przewód przy natężeniach prądu podczas przesyłania energii z jednego akumulatora do drugiego, sprawi po prostu że kabel zamiast zasilić i uruchomić auto zacznie się topić. Tego nie chcemy. Uwaga, nasze porady dotyczą aut spalinowych, w przypadku elektryków zachęcamy do lektury naszego poradnika:

Auto elektryczne zimą – co warto wiedzieć?

Kable rozruchowe – długość też jest ważna

Każdy nadmiarowy metr kabla to wyższa cena, wymagana większa grubość i większy opór (fot. Shutterstock)

Im krótszy przewód, tym mniejszy opór. Oznacza to, że gdy potrzebujemy dłuższego przewodu, to dobrze by był on grubszy (miedziana wiązka, a nie izolacja). Większość producentów kabli informuje o powierzchni przekroju wiązki oferowanego przewodu (wartość w mm2), jeżeli tego brak można po prostu przyjrzeć się łączeniu przewodu z “krokodylkiem” – charakterystycznym zaciskiem, za pomocą którego kabel mocujemy na akumulatorze. Długość przewodu również jest zwykle podana. I teraz tak, zależnie od tego, czy z kabli chcemy odpalić benzyniaka (mniejszy amperaż) czy diesla (większe natężenie prądu na akumulatorze) potrzebujemy odpowiednich kabli (długość i grubość):

  • w przypadku kabla o długości ok. 2,5 metra wybierajmy przekrój dla benzyniaka nie mniejszy niż 16 mm2, a dla diesla minimum 25 mm2
  • w przypadku kabla o długości 3-4 metry – przekrój dla benzyniaka to minimum 25 mm2, a dla diesla 35 mm2
  • kabel o długości 5 metrów lub większej – serio? Miedź nie jest tania. Taniej wyjdzie bliżej postawić przy sobie auta: dawcę energii i biorcę energii. Jeżeli jednak potrzebujesz tak długiego kabla zadbaj by przekrój wiązki miedzianej był jeszcze większy.

W kable warto się zaopatrzyć nawet gdy nic się z autem nie dzieje. Nigdy nie wiadomo, kiedy mogą się przydać.

Najważniejsza jest kolejność

Plusy już spięte w obu autach? Teraz czas na biegun ujemny (fot. Shutterstock)

No to załóżmy, że stało się. Wychodzicie rano do auta, lekki mrozek, skrobiecie szybę, ew. zgarniacie śnieg, wsiadacie do auta, próbujecie odpalić, rozrusznik ledwo drgnie i koniec. Akumulator padł. Co teraz? Poszczególne czynności mogą się nieznacznie różnić, zależnie od np. wieku auta. W starych, pozbawionych zaawansowanej elektroniki pewne etapy można sobie darować, niemniej poniżej podajemy procedurę bezpieczną także dla nowszych aut.

  1. Dzwonicie do znajomego/sąsiada/przyjaciela/kogokolwiek, kto zechce was wspomóc energią z własnego auta.
  2. Znajomy podjeżdża sprawnym autem pod auto zepsute. UWAGA! Z jednej strony najlepiej, by akumulatory obu aut były blisko siebie, ale z drugiej samochody absolutnie nie mogą się ze sobą stykać!
  3. Najpierw wyłączamy silnik w aucie sprawnym, jeszcze przed podłączeniem kabli. Chodzi o ochronę instalacji elektrycznej. Podnosimy maski obu aut (chodzi o dostęp do akumulatorów).
  4. Podłączamy czerwony zacisk kabla do bieguna dodatniego (plus) w akumulatorze auta dającego energię (sprawnego), następnie drugi koniec kabla – także czerwony zacisk – podpinamy do plusa akumulatora niesprawnego pojazdu – uważajcie na iskrzenie, krokodylka zapinamy na plusie rozładowanego akumulatora zdecydowanym ruchem. Starajmy się nie dotykać krokodylkiem jakichkolwiek innych elementów metalowych.
  5. Czarną końcówkę przewodu podłączamy do bieguna ujemnego w akumulatorze sprawnego auta, natomiast jej odpowiednik po drugiej stronie wpinamy do masy auta niesprawnego. Uwaga, jeżeli auto dające energię ma system start/stop (a obecnie ma to większość aut) nie podłączamy czarnego zacisku do bieguna ujemnego auta niesprawnego (tak się robiło w starszych autach) lecz właśnie do masy niesprawnego auta (masa jest choćby na karoserii). W nowoczesnych autach znalezienie masy nie jest jednak tak proste – warto sprawdzić w instrukcji obsługi auta, gdzie dany model ma punkt masy.
  6. Po podłączeniu kabli należy uruchomić silnik w samochodzie dającym energię (oczywiście wszystko co niepotrzebnie pobiera energię: klima, radio, światła, etc. – powinno być wyłączone). Najlepiej odczekać kilka, kilkanaście sekund i można próbować odpalić silnik z aucie z rozładowanym akumulatorem. Jeżeli za pierwszym razem się nie udało, należy spróbować ponownie po około minucie jednocześnie podnosząc obroty w aucie sprawnym.
  7. Silnik auta niesprawnego powinien już być uruchomiony (zakładając, że problemem był tylko niesprawny akumulator, a nie jakaś większa usterka), pozostaje zatem odłączyć kable – kolejność odwrotna jak przy podłączaniu – najpierw odpinasz krokodylka z masy samochodu z rozładowanym akumulatorem, potem odpinasz biegun ujemny z akumulatora sprawnego pojazdu, a na koniec rozłączamy plusy z obu aut.

Kable rozruchowe to doraźna pomoc, a nie rozwiązanie problemu

Udało się odpalić auto? Świetnie, ale teraz warto podjechać do serwisu i sprawdzić akumulator (fot. Shutterstock)

Jeżeli kłopot z odpaleniem auta na mrozie wynikał tylko z rozładowanego akumulatora, to dopóki uruchomiony silnik działa, wszystko powinno funkcjonować – energii dostarcza alternator (przekazując również energię do akumulatora). Warto jednak pamiętać, że samą jazdą nie naładujesz akumulatora rozładowanego do tego stopnia, że auto nie dało się normalnie uruchomić. Dlatego po uruchomieniu pojazdu dzięki “pożyczce” energii z innego auta, pierwsze co powinniśmy zrobić to podjechać do warsztatu specjalizującego się w elektryce i sprawdzić stan akumulatora (czy da się go jeszcze zregenerować i naładować, czy trzeba będzie kupić nowy akumulator). W przeciwnym razie, nawet jak wybierzecie się na kilkugodzinną przejażdżkę łudząc się, że akumulator się podładuje, to kolejnego zimowego ranka możecie być znowu niemile zaskoczeni, a znajomi pożyczający prąd też mają skończoną cierpliwość…

Utknąłeś na przejeździe kolejowym? Bez paniki, oto co możesz najmądrzejszego zrobić.

Total
1
Shares