Japanese Domestic Market (w skrócie JDM), czyli japoński rynek wewnętrzny, oznacza samochody, które w większości przypadków oferowane były tylko w Japonii. Piszę, że w większości przypadków, bo Japończykom zdarzało się i zdarza, kilka sztuk sprzedać np. w Australii, czy też w Wielkiej Brytanii. Czasem też (np. do Emiratów i krajów ościennych) przerabiają JMD na ruch prawostronny i można się nieźle zdziwić, że model który znacie tylko w wersji z RHD, ma oryginalną deskę rozdzielczą z kierownicą z lewej. Najczęściej jednak w 99 procentach przypadków takie auta mają kierownicę z prawej strony, inaczej świecące lampy, inne lusterka i pozamieniane dźwignie kierunkowskazów i wycieraczek (co tak naprawdę najbardziej wymaga przyzwyczajenia). Sporo z modeli ma też specjalne znaczki dedykowane tylko dla nich, których nie zobaczycie na zwykłych Nissanach, czy Toyotach, przeznaczonych na rynek europejski. Nie wchodząc w szczegóły, samochody z kierownicą z prawej można od kilku lat w Polsce rejestrować, stąd kultura JDM nieźle się ma i przybywa niezwykłych modeli na ulicach. Dzisiaj pięć przykładów z Polski, których raczej się nie spodziewaliście! Jeśli Wam się spodoba, możemy zrobić więcej części.
Nissan Skyline GTR (BNR32)
Wszyscy znacie Nissana GTR-a R35, bo Nissan wciąż go w Europie sprzedaje, ma nawet w ofercie wersje Nismo! Legenda Skyline’a zaczęła się od modelu R32, a dokładnie właśnie jego wersji GTR, oznaczonej jako BNR32. To on otrzymał przydomek Godzilla, bo to, co zrobił na torach Australii z europejskimi samochodami wyścigowymi, można określić tylko jako pogrom. W Polsce dużo jest zwykłych Skajów, takich, które mają napęd na tylną oś i często nie mają nawet turbo, ale jest też parę GTR-ów. BNR32 ze zdjęć to jeden, ale nie jedyny z nich. To akurat egzemplarz zarejestrowany w Poznaniu, ale BNR32 znajdziecie także w Warszawie, Krakowie, a dwa egzemplarze znane mi są w Łodzi. Jako ciekawostkę napiszmy, że sam silnik RB26 wart jest więcej niż niejeden tylnonapędowy Skyline. BNR32 to ikona japońskich samochodów sportowych, chyba nawet bardziej niż Toyota Supra Mk4, którą zresztą, w przeciwieństwie do Skaja, oferowano w Europie oficjalnie. Dzisiaj ceny GTR-a R32 totalnie już odleciały, głównie przez zainteresowanie rynku amerykańskiego, a to pewnie jeszcze nie koniec wzrostów cenowych! Tym bardziej cieszy fakt, że oryginalną Godzillę można spotkać w Polsce (głównie na zlotach japońskich aut) i to nie jedną.
Toyota Century V12
Tylko jeden model w historii Japonii otrzymał seryjnie silnik V12 i była to Toyota Century! Limuzyna przeznaczona dla Cesarza oraz np. dyplomacji to jeden z najbardziej kultowych sedanów w historii Japonii. Legenda głosiła, że auto miało kilka oryginalnych egzemplarzy z kierownicą po lewej stronie. Podobno takie auto prezentowano na targach w USA przed laty, podobno też dyplomaci pracujący na placówkach poza Japonią mieli pulę aut LHD. Długo myślałem, że to bajki, aż pewnego dnia, przed dwoma laty, na spocie JDM Warsaw ujrzałem egzemplarz, który prezentujemy Wam na zdjęciach. Jest o oryginalne Century V12 w wersji z kierownicą z lewej strony, import z Emiratów Arabskich. Co ciekawe nie jedyne, bo właśnie przed około dwoma laty pojawiło się tam na sprzedaż kilkanaście tego typu samochodów. Żaden z nich, poza widocznym, nie trafił jednak do Polski. Właściciel tego Century ma jeszcze jeden egzemplarz, tyle że RHD. Dwie Century (V8 i V12) są też we Wrocławiu. W zeszłym roku można też było kupić w Polsce swap silnika V12 (przez chwilę był zamontowany w Mazdzie RX-8), ale w tej chwili nie wiem, do jakiego modelu trafił.
Nissan Silvia PS13
Powiecie, a co w tym dziwnego, że w Polsce jest Nissan Silvia? Otóż Nissan oferował oficjalnie Silvię S12, ale w modelu S13 w Europie pozostawił jedynie hatchbacka z pop-up’ami, a wersję dwudrzwiową ze zwykłymi lampami przeznaczył na rynek wewnętrzny. S-chassis z wysuwanymi lampami, oferowany w Europie nazywał się 200SX (180SX w Japonii), ale na rynku wewnętrznym dostępna była też Silvia S13, czyi jeden z najładniejszych japońskich JDM-ów lat 90. ubiegłego wieku. To najbardziej rozpoznawane auto z japońskich przełęczy, oczywiście obok AE86. Nissan Silvia długo śmigał też w driftach, jednak dzisiaj z uwagi na coraz większą wartość, nie jest już tam aż tak częstym gościem, ale w Japonii wciąż można go zobaczyć jadącego bokiem po torze. Najbardziej pożądana jest oczywiście wersja z silnikiem SR20DET, w której obecność pojedynczego turbo sprawia, że dość łatwo można uzyskać tu ponad 300 KM (nominalnie jest 200). W tak lekkim, zeszperowanym, tylnonapędowym aucie trzysta koni potrafi zdziałać cuda! W Polsce jest kilka Silvii S13, widoczna na zdjęciach warszawska to oryginalna wersja K’s Twin Cam Turbo Intercooler z SR20DET. To K w nazwie wersji pochodzi od karcianego king’a, ale były też Q (queen) oraz J walet (jack). Drugi warszawski egzemplarz został niestety niedawno sprzedany do Niemiec, ale Silvię S13 mamy też w Łodzi, na Dolnym Śląsku oraz w Małopolsce.
Mitsubishi Pajero Evolution
Powstało tylko 2,5 tys. egzemplarzy tego modelu. Z tego, co mi wiadomo, co najmniej dwa są w Polsce. Widoczny na zdjęciach to oczywiście warszawski egzemplarz, który jak się przyjrzycie, został przełożony na LHD, ale takie auta oficjalnie nie występowały. Przekładki rzadkich, japońskich aut, były przed kilkoma laty normą w Polsce, zwłaszcza gdy dało się je zrobić, bo dany model miał wersję LHD. Pewnie wszyscy znacie Subaru 22B STi Marka Gieruszczaka, które nie tylko zostało przełożone, ale przed laty było zarejestrowane jako bankowóz. Wracając jednak do Pajero Evo – wersja ta różniła się nie tylko body-kitem, ale też mechanicznie: miała 280-konny silnik 6G74 (3,5 litra), tylne wielowahaczowe zawieszenie, aluminiowe elementy poszycia, dwie szpery i inne wnętrze. Była to odmiana potrzebna Mitsubishi, aby w Rajdzie Dakar wystartować w kategorii aut seryjnych (zwycięstwo w 1998 roku i to w generalce!). To jedyne Mitsubishi Evolution, które ma napęd na tylną oś (przód jest mechanicznie dołączany przez użytkownika).
Toyota Aristo V300 Vertex Edition
Wygląda jak Lexus GS, a pod maską ma 2JZ GTE z Supry Mk.4. To taka fura, koło której być może przejdziesz obojętnie, bo, chyba że grałeś kiedyś w Gran Turismo, bo V300 było w części czwartej, piątej i szóstej. Niestety Toyota nie zdecydowała się tutaj ani za zamknięcie mostu, ani na manualną skrzynię biegów, ale i tak masa koni pod maską i piękny dźwięk robią swoje. Producent podawał, że takie Aristo miało 280 KM, ale seryjnie z fabryki wychodziło o jakieś 40 koni mocniejsze. Zrobienie kilkudziesięciu więcej nie jest też dużym problemem. Dzisiaj taki silnik, jak tu w Aristo jest już sporo wart, ale takich Toyot, które nie są Lexusami, nie jest w Polsce szczególnie dużo. Ja nigdy nie widziałem drugiego Aristo V300 Vertex Edition nad Wisłą.