Tym razem postanowiłem zabrać Was w podróż w krainę zapomnienia i smutku, czyli pokazać Wam opuszczone japońskie samochody, które udało mi się sfotografować. Tak już mam, że z filmów najbardziej pamiętam samochody, a moja miejska mapa, to mapa porzuconych aut. To, co poniżej to efekt jeżdżenia rowerem po Warszawie oraz to, co przyniósł mój instagram, wraz z powiększaniem się jego cudownej społeczności. Jedynie AE86 nie jest z Warszawy. Dodam, że sporo z samochodów, które tu pokazuję, jest już ratowana, niestety jednak nie wszystkie mają tyle szczęścia.
AE86 – potęga społeczności
Auto na zdjęciach to Toyota Corolla GT, czyli oferowana w Europie wersja słynnej AE86. Ostatnia tylnonapędowa Corolla, legenda drifterów i zapatrzonych w Initial D nastolatków. Hachi roku, bo tak Japończycy czytają 86, to od zawsze było moje marzenie. Kiedyś wrzuciłem zdjęcia ładnego egzemplarza z Warszawy, odezwał się jeden z moich ziomków z IG, który napisał, że taka wrasta u nich we Wrocławiu. Pojechaliśmy i okazało się to prawdą. Robert, jej właściciel, który od lat zbiera te auta, o tym egzemplarzu jakoś jakby zapomniał. Fura stała tak jak widzicie przez około 10 lat, co nieco zrujnowało ją blacharsko (głównie w tylnej części podłogi). Dzisiaj ratuje ją młody gość, który również ma na imię Robert i mieszka w Ustce. Auto już odpaliło i przejechało parę metrów, ale przed nowym właściciele spora odbudowa. Mega jest to, że mogłem mieć w tym swój udział, chociaż poszukiwania namiarów na właściciela trochę mi zajęły. Przy okazji, pod jednym z postów o tym AE, odezwał się Michał, który od lat mieszka w Norwegii. Okazało się, że też ma AE86, też dwudrzwiowego Levina, który również od 10 lat nie jeździ. Jakby tego było mało, ta fura też wrastała we Wrocławiu i na jej zakup i ratowanie się zdecydowałem.
300ZX – najsłynniejszy gruz Ursynowa
Stały punkt na mapie wszystkich miłośników wrastających gruzów – Nissan 300ZX z warszawskiego Ursynowa. Podobno wrost 10-letni. Na pewno go znacie, jeśli jesteście zapisani na jakiejkolwiek grupie na FB, gdzie wrzucane są porzucone, mniej typowe auta. Zdjęcia, które tu prezentuję, to jego ostatnia sesja w tym stanie, zrobiłem ją w grudniu zeszłego roku, a w połowie marca 2021 samochód zniknął. Był widziany na stacji benzynowej, na lawecie, która miała rejestracje z Ostródy. Prawdopodobnie świadczy to o tym, że nie trafił na złom (podobno administracja osiedla, zaczęła nękać właściciela, żeby zabrał wreszcie auto sprzed bloku), tylko że ZX będzie remontowany. Teraz za każdym razem jak zobaczę 300ZX na jakimś zlocie, będę pytał właściciela, czy to aby nie ten egzemplarz. Co ciekawe długo mówiło się o tym, że poprzedni już właściciel żąda za czerwone auto dość wygórowanej sumy, ale tak samo mówiło się o czerwonej AE86 z Wrocławia i nie było to prawdą. Tak czy siak, komuś udało się wreszcie kupić to auto, ale Ursynów nie będzie już bez niej taki sam. Czas na sfotografowanie 300ZX wrastającego w Bytomiu!
Lancer Evo – miejska legenda
Tu wiadomo jeszcze mniej. Sfotografowałem tego Lana jakiś dwa lata temu, ale już go nie ma na jednej ze spokojnych warszawskich uliczek. Ludzie mówili, że nie jest na sprzedaż, ale tak się zawsze mówi w przypadku długo wrastających samochodów. Inni, że należy do byłego rajdowca (na co jest duża szansa), zresztą obok stało zawsze kilka przednionapędówek z klatkami, prawdopodobnie należących do tej samej osoby. Na razie Lancer Evo III nigdzie się nie pokazał, ale sądząc po tym, jak wygląda tu na zdjęciach, praca przy nim na pewno nie było łatwa. Podczas swoje „kariery” tylko ten jeden raz spotkałem wrastającego Lancera Evo. Była jeszcze replika Evo 5, zbudowana na Carismie FWD, którą ktoś porzucił w centrum Katowic, ale niestety jacyś idioci spalili ją dla zabawy z 1,5 roku temu. Mimo braku oryginalności, super wpisywała się w krajobraz miasta.
Crown – nie sprzedam, będę robić!
Toyota Crown szóstej generacji z kierownicą z lewej strony (tak, były w ofercie w niektórych krajach europejskich), na ursynowskich rejestracjach z lat 80. ubiegłego wieku! Model produkowany w latach 1979-83, co oznacza, że jak ktoś ją zarejestrował w Warszawie, miała góra 3 – 4 lata! Nietypowe jest też to, że nie jest to tak popularny w PRL-u diesel! Niezły rarytas. Obecnie nie stoi już w miejscu, w którym go sfotografowałem, bo teren został sprzedany. Przy okazji przeprowadzki proponowaliśmy właścicielowi, że ją odkupimy (byli chętni do ratowania), niestety wybrał hasztag #niesprzedambederobic. Proponował nam sprzedaż dwóch kolejnych (ta sama generacja, jedna w kombi), które gnije od lat gdzieś pod Warszawą, ale opis „są w gorszym stanie” niestety nie brzmiał zachęcająco. Do tego sporo za nie chciał, a nie miał nawet zdjęć (o umawianiu się na oglądanie, nie wspomniawszy).
RX7 – w gazie, a nie jeździ
Spotkałem trzy wrastające Mazdy RX7 FC, wszystkie w Warszawie i okolicach. Czerwona, na czarnych rejestracjach, długo stała na parkingu koło TVN-u, ale chyba ktoś się nad nią zlitował. Żółta (też na czarnych), stojąca na jednej z warszawskich posesji, ma właściciela i podobno ma się remontować! Ostatnio dostałem namiar na białą, która wrasta na podwórku domku jednorodzinnego pod Warszawą. W okolicy nikt nic nie wie, trudno jest więc namierzyć właściciela. Nie znamy jego historii, widać jednak, że auto ma z rynku amerykańskiego, a do tego zagazowane. Przed laty to musiało być coś – nie dość, że sportowe to jeszcze tanio się jeździło. Pewnie można było się tym chwalić podczas rodzinnych obiadków, z rodziną, która gaz miała tylko w Lanosach. Dzisiaj już raczej po zabawie.