Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Mild Hybrid, czyli miękka hybryda. Czy to sposób na wyciągnięcie od nas pieniędzy?

Diesel czy benzyna? Elektryk czy hybryda? Hybryda plug-in? A może miękka hybryda? Co to w ogóle jest i po co?

Kiedyś życie było proste, bo i wybór był niewielki. Każdy kierowca musiał zdecydować między autem benzynowym a dieslem. Dzisiaj, żeby świadomie kupić samochód, trzeba wiedzieć znacznie więcej. Spalinowe, elektryki, auta na wodór, na gaz, na metan no i hybrydy. Zwykłe, szeregowe, równoległe, ładowane z gniazdka i coś takiego, jak miękka hybryda. Po raz pierwszy w całej przeszło stuletniej historii motoryzacji wybór rodzajów napędów jest tak olbrzymi. Czy to faktycznie nowe technologie, czy sposób producentów na spełnienie coraz ostrzejszych norm emisji spalin? A może sposób na drenaż naszych kieszeni?

Co to jest miękka hybryda?

Mazda wprowadziła w 2019 roku na rynek motor Skyactiv-X z systemem miękkiej hybrydy. fot. Łukasz Walkiewicz

Miękka hybryda to coś mniej niż zwykła hybryda, w której jest silnik spalinowy, silnik elektryczny, a niewielki akumulator gromadzi energię na potrzeby późniejszej pracy. Miękka hybryda to silnik spalinowy połączony z rozruszniko-alternatorem i niewielkim akumulatorem. Tak jest w przypadku każdego z producentów. Wyznawców teorii mówiącej, że w motoryzacji wszystko już było, ucieszy fakt, że coś na kształt mild hybrid już kiedyś faktycznie było. W latach 50. i to w polskim Smyku. Wtedy nazwano to dynamostarter, dzisiaj to ultranowoczesny układ napędowy. Dynamostarter to silnik elektryczny, rozrusznik i alternator w jednym. Słowem urządzenie, które służy jako silnik, a jeśli potrzeba to oddaje prąd i go wytwarza np. podczas hamowania, odciążając układ hamulcowy. Najciekawsze jest jednak to, że w miękkiej hybrydzie nie ma najdroższego elementu hybrydy, czy elektryka, czyli dużego i ciężkiego zestawu akumulatorów. Zamiast tego jest drugi niewielki akumulator, korzystający z instalacji 48V, który potrafi zmagazynować niewielką ilość energii potrzebną do ruszenia.

Ile oszczędzisz, kupując miękką hybrydę?

Wszystkie jednostki napędowe w Audi Q7 mają układ miękkiej hybrydy. fot. Łukasz Walkiewicz

Czyżby to krok w tył? Niekoniecznie. To rozwiązanie tańsze i pozwalające wykazać producentom niższe spalanie. To ważne w czasach spełniania różnych wymagań, przepisów i regulacji. To nic innego jak najprostsze z możliwych rozwiązań. Silnik spalinowy z niewielkim silnikiem elektrycznym. Po co? By wesprzeć go w najtrudniejszych momentach. Kiedy zużywa najwięcej paliwa, czyli przy ruszaniu spod świateł lub dynamicznym przyspieszaniu. O jeździe na prądzie w przypadku aut mild-hyrbid możemy zapomnieć, o trybie bezemisyjnym również. Gdzie zatem korzyść dla kierowcy, który do miękkiej hybrydy musi dołożyć nawet 10 000 zł w porównaniu ze zwykłą odmianą spalinową? Mniejsze zużycie paliwa. Podobno nawet o 10 proc. Brzmi dumnie, ale w przeliczeniu na litry to w najlepszym razie 100-200 ml na każde sto kilometrów. Wystarczy wziąć kalkulator do ręki, żeby się przekonać, że zwrot inwestycji w postaci zakupu miękkiej hybrydy nastąpi po około 700 000 kilometrów. Z pewnością nie dożyje tego nasz samochód, a i z kierowcą może być różnie. Pamiętajmy, że rocznie statystycznie przejeżdżamy 10-15 tys. km rocznie.

Silnik spalinowy wciąż górą

Silnik z Jeepa Cherokee Trackhawk ma pojemność 6.2 litra i moc ponad 700 KM. Żywi się wyłącznie benzyną. fot. Łukasz Walkiewicz

Powiedzmy sobie szczerze, niezależnie od „nowych technologii” wciąż silnik spalinowy gra w samochodach pierwsze skrzypce. Niezależnie od tego, z jaką hybrydą mamy do czynienia, czy jest ona plug-in, czy miękka, szeregowa, czy równoległa. Można snuć spiskowe teorie dziejów o lobby paliwowym, o zmowie producentów o olbrzymich pieniądzach, pewne jest, że elektrykom trudno się przebić, a silniki spalinowe dobrze znamy i jeszcze przez wiele lat będziemy je wykorzystywać.

Total
27
Shares