Wraz z rosnącą liczbą aut elektrycznych na drogach władze stracą część dochodów z tytułu akcyzy na paliwa. Auta elektryczne nie tankują paliw, jak zatem rekompensować mniejsze dochody? Holenderski minister infrastruktury Mark Harbers wyjaśnij, jak ma to wyglądać w Holandii. Pytanie, czy inne kraje podchwycą ten pomysł.
Na czym polega holenderski pomysł na opodatkowanie posiadaczy aut, a tym samym zadbanie o to, by wpływy rządu nie spadły? Holandia ma już wprowadzony podatek od posiadania samochodu a także akcyzę płaconą przez kierowców za każdy litr zatankowanego paliwa. Pomysł holenderskiego rządu polega na tym, by zamiast podatku od posiadania samochodu płacić podatek za każdy przejechany kilometr własnym autem.
![](https://automotyw.com/wp-content/uploads/2022/01/shutterstock_1948310641.jpg)
Pomysł iście szatański, zrównujący wszystkie auta niezależnie od posiadania napędu. W równym stopniu obciąży zarówno tych, którzy korzystają z aut spalinowych, jak i posiadaczy elektryków. Holenderskie władze zdradzając swój pomysł na nowy podatek uważają, że przyczyni się on do mniejszej emisji zanieczyszczeń oraz zmniejszy liczbę korków.
Nie wiadomo jednak w jaki sposób holenderskie władze zamierzają weryfikować pokonany dystans. Oczywiście przebieg auta jest odnotowywany np. podczas przeglądów technicznych, ale takie przeglądy przeprowadzane są zbyt rzadko, zwłaszcza w stosunku do podatku płaconego wraz z tankowanym paliwem. Kierowcy tankują przecież częściej niż oddają auto do przeglądu.
Rząd Holandii chce, by taki system opodatkowania każdego pokonanego kilometra autem obowiązywał w Kraju Tulipanów od 2030 roku. Ciekawe czy pomysł podchwycą rządy innych krajów UE.