Produkujesz auta i nie masz hybrydy, czy elektryka w ofercie? Nie istniejesz. Tak wygląda dzisiejsza motoryzacja. Nie obrażajmy się jednak na postęp, bo przecież gdyby nie on, to wciąż siedzielibyśmy wieczorami przy świeczkach i uprawiali trójpolówkę. Oczywiście zaciekli tradycjonaliści twierdzą, że wszystkie te wynalazki są bezsensownie drogie, zatruwają środowisko i na pewno nikt tego nie potrzebuje, ale nasz szczęście dzisiejszy rynek kocha różnorodność, my również. Dlatego wzięliśmy do testu schodzącą ze sceny gwiazdę, czyli Mercedesa C 300e, czyli benzynową hybrydę plug-in.
Wciąż atrakcyjny design
Platforma MRA, na której zbudowano tę generację, ma już 7 lat, ale klasyczna linia tej generacji klasy C nie zestarzała się zbyt mocno i choć model jest już wycofywany na rzecz nowej generacji, to wciąż dobrze wygląda. Linie są płynne i wygładzone, co jest miłą odmianą wśród agresywnych, ostrych kształtów BMW serii 3 i Audi A4. Tak jak w przypadku bezpośrednich konkurentów, tak i tutaj klasa C wygląda bardzo podobnie do klasy E i S.
Wystawne wnętrze
Nasz Mercedes C 300e 4MATIC to auto skonfigurowane w stylu „blink-blink”. Jest barokowy i spodoba się wszystkim, którzy kochają przepych. Ten egzemplarz polakierowano na ciemno-czerwony metaliczny kolor i obszyto we wnętrzu dwoma kolorami skóry. Są też elementy z włókna węglowego, wyróżniające się piękną formą szczotkowane osłony systemu audio z dumnie wygrawerowaną nazwą Burmester, a także nastrojowe podświetlenie w wielu kolorach, których nie odważę się nawet nazywać. W komplecie wygląda to świetnie, ale drobna uwaga: do takiej skóry powinniście zatrudnić detailera na pełen etat. Jasne elementy brudzą się od samego patrzenia i przypuszczam, że szybko pożałujecie takiej kombinacji. Szczególnie jeśli często kupujecie nowe jeansy.
Mercedes C 300e. Ile w nim praktyczności?
Limuzyny z tego segmentu nigdy nie grzeszyły zbyt dużą ilością miejsca i funkcjonalnością. Poza przednimi bardzo komfortowymi, godnymi klasy premium fotelami, nie spodziewajmy się więc cudów. Oczywiście na tylnej kanapie dwie dorosłe osoby, czy dwa foteliki z maluchami spokojnie się zmieszczą, ale nie jest to auto typowo rodzinne. A dlaczego dwie? Bo trzy foteliki nie wejdą, a środkowe miejsce dla trzeciej osoby jest tylko umowne. Jest tam wąsko, płasko, a pod nogami piętrzy się dumnie wysoki próg, nie pozwalając na inną pozycję niż szeroki rozkrok.
Bagażnik jest kompletnie niepraktyczny. Ze względu na półkę kryjącą akumulatory, miejsca jest w nim niewiele i dodatkowo trudno je wykorzystać. Wózek z gondolą, rower? Wykluczone. Torba sportowa, wyjazd na weekend? Już lepiej, ale na urlop z rodziną wybierz się czymś innym. W nowych hybrydach Mercedesa ten problem już został rozwiązany, a bagażnik ma normalne kształty.
Układ hybrydowy
Cała innowacyjność tego samochodu tkwi w układzie hybrydowym, a na papierze robi on spore wrażenie. W końcu do dyspozycji mamy bardzo konkretne 320 KM i 700 Nm, które powstają z doładowanej, benzynowej dwulitrówki (211 KM) i silnika elektrycznego (120 KM). Osiągi są więcej niż zacne i przełączając się w tryb sportowy, jesteśmy w stanie przyspieszyć do 100 km/h w 5,4 sekundy, zostawiając wiele aut za sobą. Tyle że ten samochód do jazdy sportowej nie zachęca. To nie jest AMG, a cywilne cztery cylindry, wchodząc na wyższe obroty, nie brzmią najlepiej. Przy spokojnej jeździe w trybie hybrydowym jest cicho, bo układ stara się często używać prądu, a 9-stopniowa skrzynia automatyczna utrzymuje obroty na najniższym możliwym poziomie. Jazda na samej energii elektrycznej? Nawet do 130 km/h.
Ładowanie i spalanie
W oficjalnych danych technicznych znajdziemy średnie spalanie 2,1-1,8 l/100 km. Dotyczy to pierwszych 100 kilometrów jazdy z naładowaną do pełna baterią wg. normy WLTP. Rzeczywistość nie jest tak kolorowa. Podczas spokojnego poruszania się po Warszawie spalanie potrafiło krążyć wokół 11 litrów na każde 100 kilometrów, co jest zupełnie nieakceptowalną wartością dla hybrydowego samochodu tej wielkości, z założenia przecież ekonomicznego. Średnie spalanie, z wplecioną jazdą po autostradzie oraz po drogach lokalnych zatrzymało się na 8,5 litra/100 km. To wynik, który wywołuje uśmiech politowania u właścicieli czterocylindrowych diesli w samochodach klasy średniej. Na samym prądzie udało mi się pokonać 32 kilometry (było zimno, kilka stopni poniżej zera). Całkowity zasięg hybrydowego Mercedesa to około 650 kilometrów. Ładowanie baterii do pełna trwa 5 godzin ze zwykłego gniazdka lub 90 minut z wallboxa (moc 7,4 kW).
Jak się prowadzi Mercedes C 300e?
Zawieszenie pneumatyczne i napęd na cztery koła to bardzo dobra kombinacja spod znaku gwiazdy. Mercedes świetnie trzyma się drogi, jest jednocześnie pewny, stabilny, a zarazem wygodny na co dzień. Czysty sport i szaleńcze prędkości w zakrętach do niego zupełnie nie pasują. Lepiej się czuje podczas jazdy ze stałą, wysoką prędkością po drogach szybkiego ruchu, do czego zachęca też wystarczająco precyzyjna, ale spokojna w reakcjach praca układu kierowniczego i dobrze dopasowane fotele. Samochód ma w sobie coś uspokajającego i nie wiem, czy wiąże się to z jego hybrydową duszą, czy z tym że jest to po prostu Mercedes, czyli marka kojarzona z ponadprzeciętnym komfortem.
Werdykt
Mercedes C 300e 4MATIC startował z ceną 196 300 zł. Wciąż można znaleźć egzemplarze tej wersji porozrzucane u polskich dealerów. Czy warto się nim zainteresować? Tylko w sytuacji, kiedy cena nie ma dla nas znaczenia (co trudno sobie wyobrazić). Wygląd, jakość, prowadzenie – to wszystko jest na wysokim poziomie, do którego przyzwyczaił nas Mercedes. Niestety mocno zależny od temperatury zasięg na prądzie i wysokie spalanie benzyny w trybie hybrydowym nakazują zastanowić się nad tym wyborem. Czekamy, co pokaże najnowsza klasa C.