23 maja br. na drodze powiatowej pomiędzy Kozłowicami, a Jamami w gminie Gorzów Śląski, troje mieszkańców Olesna (dwoje mężczyzn i kobieta) wracało z suto zakrapianych imprez. Kierowana przez nieustaloną do dziś (!) osobę Škoda Octavia ścięła kilka słupków ogrodzenia przy drodze, uderzyła w pień ściętego drzewa i zdewastowana zatrzymała się z powrotem na jezdni. Wiadomo, że wszyscy w samochodzie byli pijani, jednak najciekawsze, że winnego do dziś brak, bo wszyscy uczestnicy zdarzenia zasłaniają się amnezją. Śledztwo w sprawie wypadku zostało… umorzone.
Adwokat sprawcą wypadku? Nie to było najgorsze
Ktoś prowadził, ktoś pijany – kto? Tego do dziś nie wiadomo
Jedyne co wiadomo, to to, że kierowcą na pewno nie była kobieta, którą wydobywano z zakleszczonego auta z tylnego fotela. Pozostaje zatem dwóch panów, jeden to syn lokalnego przedsiębiorcy, drugi syn lokalnego polityka. Cała trójka po wypadku doznała – jak twierdzi – amnezji i “nic nie pamiętają”.
W takich przypadkach Policja ma prawo zatrzymać wszystkich do wytrzeźwienia, a następnie złożenia zeznań w sposób uniemożliwiający kontakt pomiędzy poszczególnymi uczestnikami (by nie dopuścić do uzgodnienia jakiejś fikcyjnej wersji wydarzeń). Niestety do tego nie doszło, bo na zatrzymanie na 48 godzin w policyjnej izbie zatrzymań nie zezwolił przybyły na miejsce lekarz, który orzekł, że uczestnicy doznali obrażeń, które mogą zagrażać życiu i zdrowiu, więc muszą trafić do szpitala.
Niby poszkodowani, a zdrowi
Jak podaje Dziennik Zachodni, wszyscy uczestnicy co prawda trafili do szpitala powiatowego w Oleśnie, tam jednak okazało się, że nikt z trójki nie odniósł żadnych poważnych obrażeń, a cała trójka “świadków” (bo nikomu dotychczas nie postawiono zarzutów) wypisała się szybko ze szpitala na własne żądanie.
I tu mamy pewien absurd – ponieważ w wyniku zdarzenia nikt nie został ranny, wszyscy opuścili szpital o własnych siłach, nie było żadnych obrażeń, które wymagały by leczenia, w rezultacie prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie wypadku, bo przecież to nie był wypadek, tylko zwykła kolizja. Potwierdził to biegły z zakresu medycyny sądowej, który stwierdził, że nie było sytuacji, by rozstrój zdrowia trwał dłużej niż 7 dni (jeden z warunków uznania zdarzenia za wypadek).
Czyli co, sprawy nie ma, można się rozejść? Nie do końca
Jeżeli jednak myślicie, że sposobem na uniknięcie odpowiedzialności za prowadzenie po pijanemu jest “amnezja powypadkowa” to źle myślicie. Prokuratura kwestię kierowania autem w stanie nietrzeźwości wyodrębniła do odrębnego postępowania, bo o ile kolizja jest tylko wykroczeniem (jak wiemy, wypadku nie było, bo nie było de facto poszkodowanych), to prowadzenie na podwójnym gazie to już przestępstwo. Zabezpieczone nagrania z monitoringu w miejscowości Olesno pokazują, że kierował właściciel auta, ale w celu udowodnienia winy, dowody muszą być bezsporne, a panowie mogli się przesiąść później, dlatego badane są kolejne ślady – krew na poduszce, ustawienie fotela.
Warto też pamiętać, że auto uczestniczące w wypadku to dość zaawansowany technicznie samochód – Škoda Octavia najnowszej generacji, a to oznacza, że z informacji zgromadzonych przez czujniki wielu systemów obecnych na pokładzie da się z dużym prawdopodobieństwem ustalić, kto tak naprawdę prowadził auto w momencie zdarzenia. Człowiek może mieć amnezję, elektronika pokładowa gromadzi dane nie zważając na kondycję ludzkiego umysłu. Zatem, jeżeli ktokolwiek liczy, że “amnezja” pomoże mu uniknąć odpowiedzialności, to może się przeliczyć…
Żółty McLaren zniszczony – winnego… brak