W 2010 roku Apple zaprezentowało przenośne urządzenie, jak się później okazało do wszystkiego, czyli iPada. W tym samym czasie Tesla pokazała światu swój pierwszy model – S. Oba urządzenia wbrew pozorom miały wiele wspólnego. To duży dotykowy ekran. Tesla na konsoli centralnej postanowiła umieścić coś, co na pierwszy rzut oka przypomina obrócony w poprzek telewizor, a iPad był ekranem dotykowym sam w sobie.
Smartfon nas zmienił
Czy dwa drogie, wtedy jeszcze bardzo niszowe urządzenia mogły zmienić światową modę? Nasz sposób funkcjonowania i komunikowania się ze światem wirtualnym? Jak się okazuje, mogły, ale pamiętajmy, że od 2007 roku na rynku obecny był iPhone. Smartfon, który powoli rewolucjonizował nasze życie. W chwili wejścia Tesli S i iPada, na rynku dostępna była już czwarta jego generacja, a wyznawców iPhona przybywało nie tylko w Stanach Zjednoczonych. To przecież dzięki niemu, zamiast naciskać, zaczęliśmy dotykać. Zamiast przekręcać, zaczęliśmy przesuwać.
Motoryzacja przerzuca się na ekrany dotykowe
W motoryzacji na masową skalę zaczęło się więc wciskanie ekranów dotykowych. Nawet tam, gdzie na pierwszy rzut oka były niepotrzebne, ba niefunkcjonalne. Nikt się tym jednak nie przejmował. Nikomu nie przeszkadzało, to, żeby aby dotrzeć do podstawowych funkcji klimatyzacji, trzeba było przeklikać się przez wielostopniowe menu. Nikt nie zwracał uwagi na to, by zmniejszyć lub zwiększyć siłę nawiewu, trzeba było wykonać cztery operacje. Peugeot w modelu 308 II generacji z guzików zrezygnował w ogóle. Volvo poszło jeszcze dalej i w centralnym miejscu deski rozdzielczej XC90 z 2014 roku, umieściło spory ekran. Jednocześnie zrezygnowano z osobnych przycisków i pokręteł nawet do podstawowych funkcji. Kiedyś duże przyciski marka tłumaczyła tym, że łatwo nimi operować ręką w rękawiczce. A przecież Volvo to Szwecja, zima, zimno więc jazda w rękawiczkach. Teraz ekran dotykowy tłumaczono względami wygody, komfortu i… możliwościami. Taki ekran z rozbudowanym menu dawał znacznie więcej możliwości ustawień poszczególnych funkcji niż tradycyjny guzik. Obliczono nawet, że możliwości konfiguracji ustawień samochodu jest ponad setka.
Tablety prawie w każdym samochodzie
Drogą tebletyzowania samochodów podążają w zasadzie wszystkie marki. Dokąd je to zaprowadziło? Wystarczy spojrzeć na współczesne auta. Już nawet w tych „tańszych” modelach pojawiają się ekrany. Opel nie dość, że zrezygnował z wielu przycisków, to na dodatek miał mało precyzyjne ekrany dotykowe. Kłopot był taki, że trzeba było trafić dokładnie w niewielki punkt na ekranie. To z resztą bolączka wielu tego typu systemów pierwszych generacji. Zastanawiające, że w smartfonie potrafiło to działać dobrze, a w samochodzie nie. W autach koncernu Volkswagena, zaczynając od popularnego Golfa, w którym znalezienie przycisku graniczy z cudem, aż po Porsche i Audi. Tam oprócz centralnego cyfrowego wyświetlacza mamy po dwa, a nawet trzy ekrany, każdy dedykowany poszczególnej sekcji. Np. do obsługi klimatyzacji lub radia. W Porsche nie znajdziemy już także charakterystycznych przycisków tradycyjnie umieszczonych wokół lewarka zmiany biegów. W ich miejsce niestety pojawiły się panele dotykowe.
Producenci samochodów zmieniają zdanie
Nie wszystko, co dobre w telefonie jest dobre w samochodzie. Wie to każdy, kto choć raz próbował przebrnąć przez zawiłe menu na ekranie dotykowym podczas jazdy. W ruchu, skupiając się na drodze, łatwiej trafić palcem w realny przycisk, łatwiej przesunąć pokrętło niż trafić w wirtualny punkt na ekranie. Na szczęście wielu producentów zdało siebie z tego sprawę i zmienia podejście do dotykowej motoryzacji. Wspomniany VW, na gładkich jak stół do ping-ponga panelach dotykowych zaczął stosować delikatne wgłębienia imitujące przycisk. Tak jest np. na panelu sterowania światłami. Inni dublują podstawowe funkcje obsługi najpotrzebniejszymi urządzeniami i jednak znajdują miejsce na przycisk. Audi z kolei wymyśliło, że ekran też może być przyciskiem i opracowało ekran haptyczny. – Zrezygnowaliśmy z przycisków, bo coraz więcej ludzi korzysta ze smartfonów i przyzwyczaiło się obsługi dotykowej – tłumaczyła na jednej z konferencji Melanie Limmer, odpowiedzialna za systemy elektroniczne obsługi pokładowej. W sumie mało to odkrywcze.
Specjaliści od ekranów dotykowych
Liczy się jednak efekt, a efekt jest taki, że teraz w Audi nie wystarczy już ekranu dotknąć, trzeba go przycisnąć. W pierwszej chwili to zaskakujące, bo przecież przyzwyczailiśmy się tylko do dotknięcia, a tu trzeba jeszcze użyć siły. Podczas użytkowania taki haptyczny ekran daje poczucie obcowania z tradycyjnym guzikiem. Tym bardziej że taki wirtualny przycisk po naciśnięciu wydaje dokładnie taki sam dźwięk, jak klasyczny przycisk Audi. Swoją drogą, wiecie, że w Audi jest specjalny dział, który zajmuje się strojeniem tego charakterystycznego dźwięku?
Japończycy podążają swoją drogą
Większą wstrzemięźliwość w kwestii tabletyzowania swoich samochodów wykazują Japończycy. Toyota nie oszalała na razie na puncie dotyku, podobnie Mitsubishi, o Suzuki nie wspominając. Tam nadal królują guziki. Lexus dopiero w ostatnim modelu RX zdecydował się na wprowadzenie centralnego ekranu dotykowego. To świetny ruch, bo obsługa systemem przy pomocy mało precyzyjnego i niewygodnego gładzika to istny koszmar. Honda z kolei od tabletów i ekranów się odwraca. Dlaczego, bo są niewygodne podczas jazdy. Wow! Odkrywcze. Przeprowadzono nawet w tej sprawie poważne badania. Wynik? Obsługa zbyt wielu funkcji z poziomu ekranów rozprasza kierowcę. – Słyszeliśmy, że naszym klientom było trudno obsługiwać ekrany w sposób intuicyjny. Zmieniliśmy go tak, by można było operować klimatyzacją bez patrzenia w ekran, skupiając się na drodze – tłumaczy Takeki Tanaka, odpowiedzialny za projekt nowej Hondy Jazz. Właśnie dlatego w nowej generacji Hondy Jazz z powrotem pojawiły się przyciski i pokrętła.
Tablet ze sklepu lepszy niż ten w aucie
Na koniec jeszcze jedna ważna sprawa. Brak guzików to jedno, ale jakość grafiki i samych tabletów montowanych w samochodach pozostawia nadal wiele do życzenia. Szczególnie w markach azjatyckich. Szerokie ramki, plastik słabej jakości, marna grafika, słaby interfejs, wolne działanie, nieprecyzyjny punkt dotyku. Wystarczy zerknąć, jakie tablety można kupić na rynku. Czy naprawdę takich urządzeń nie można montować do samochodu, na który wydajemy średnio 120 tys. zł.? Czy jesteśmy skazani na ekrany przypominające tanie chińskie podróbki iPadów?