Pierwsza Puma z przełomu wieków była miejskim coupé opartym na ówczesnym modelu Fiesta, ta najnowsza, z którą mieliśmy okazję podróżować, to już modny crossover segmentu B, także oparty na najnowszej, ale nieco zmodyfikowanej platformie Fiesty. Wpadające w oko gibkie kształty (w końcu Puma) podobają się wielu Europejczykom (wersja PHEV jest najpopularniejszym plug-inem Starego Kontynentu, a model jako taki jest w top 10 sprzedaży), ale to co nam się spodobało najbardziej to zachowanie Pumy na drodze i to, co znajduje się w środku. No to, pokaż kotku, co masz w środku.
Puma to ładny kot
Crossover segmentu B to auto, od którego klienci wymagają wiele. Ma być modny, wygodny, ładny i funkcjonalny. Nieprzesadnie duży, żeby dobrze sobie radził w mieście, ale jednocześnie przestronny, by zapewniał młodej rodzinie mobilność. Najlepiej, żeby jeszcze dobrze jeździł. Konkurentami Pumy w tym segmencie są takie auta jak np. VW T-Cross, jednak na tle dynamicznie naszkicowanej Pumy, crossover Volkswagena wygląda jak auto emeryta.
Puma jest agresywniejszy design od wielu konkurentów, szczególnie w testowanej wersji ST-Line z pakietem X, w której w standardzie otrzymujemy 18-calowe felgi.
Choć auto powstało na bazie zmodyfikowanej platformy nowej Fiesty, to jest od niej wyraźnie większe, ma też większy rozstaw osi, co zazwyczaj (i tak jest w tym przypadku) oznacza większą przestrzeń w środku.
“Panie, te światła to jak w Porsche!”
Taki komentarz usłyszeliśmy od jednego z oglądających nasze auto testowe. Musimy przyznać, że coś w tym jest, choć frontowa część Pumy może też niektórym kojarzyć się z Jaguarem. W każdym razie wystylizowany na szeroki uśmiech grill Pumy w połączeniu z “oczkami” reflektorów zaskarbia jej sympatię przechodniów.
Światła Pumy to oczywiście pełne LED-y (z emisją projekcyjną). Jest też automatyka sterowania światłami drogowymi, sygnatura świetlna dziennych ledów wygląda może i nieco dziwacznie, ale nie sposób odmówić autu oryginalności. Wygląd oceniamy zdecydowanie pozytywnie. Dobrze, że Ford, choć użyczył nam auto w usportowionej stylistyce ST-Line, nie silił się na atrapy – wydech tu jest jeden, ale za to prawdziwy. A co jest pod maską?
Trzy cylindry? Tu tyle naprawdę wystarczy
Pod maską mamy tu “zaledwie” jednocylindrówkę z układem miękkiej hybrydy, która ma tę zaletę, że już od muśnięcia pedału gazu jest w stanie wspomóc silnik spalinowy dodatkowymi 50 Nm momentu obrotowego – to naprawdę czuć. Moc całkowita układu 1.0 EcoBoost Hybrid w tym aucie to 155 KM. To najmocniejsze wydanie silnika EcoBoost w gamie Pumy. Moc jest przenoszona w tym przypadku na przednią oś (innej opcji nie ma), za pośrednictwem sprawnie działającej siedmiobiegowej automatycznej dwusprzęgłówki, którą Ford nazywa Powershift.
Przyśpieszenie? Pierwszą setkę Puma osiąga w czasie 8,7 sekundy, co jest dobrym wynikiem, ale miejskie 50 km/h auto uzyskuje już po sekundach trzech, a to wynik pozwalający odstawić spod świateł wielu innych kierowców – oczywiście, gdy ktoś ma takie ambicje. Ale zalet, jeżeli chodzi o charakter podczas jazdy Puma ma więcej, do czego jeszcze wrócimy. Teraz zajrzyjmy do środka.
Wnętrze? Na sportowo i ze smakiem
Wnętrze nie popsuło wrażenia jakie wywołuje design nadwozia, a wręcz poprawiło nastrój. Mieszana tapicerka foteli (środki w tkaninie w ciekawym, przestrzennym wzorze, boczki i podparcia w skórze) z wyróżniającymi się czerwonym przeszyciami cieszy oko, ale ciało też polubi te fotele. Regulacja jest manualna, ale nie zapomniano o regulacji odcinka lędźwiowego. Siedzi się “na sportowo” jak to w Fordach (lubimy to), ale zauważalnie wyżej niż w Fieście, co z kolei jest domeną SUV-ów i crossoverów właśnie (wygodniejsze wsiadanie i wysiadanie).
Funkcjonalnie z przodu niczego nie brakuje, jest ładowarka indukcyjna (jest w standardzie odmiany ST-Line), dwa gniazdka USB, uchwyty na napoje, podłokietnik ze sporym schowkiem, schowki w boczkach drzwi. Przednie fotele są podgrzewane, tak jak kierownica i przednia szyba, ale to zasługa opcji (pakiet Winter za 2640 zł), naszą uwagę przykuło jeszcze coś…
System audio marki Bang & Olufsen gra ponadprzeciętnie jak na ten segment (crossovery B), co ważne, obecność subwoofera z tym audio nie wymusza kompromisów w kwestii przestrzeni bagażowej, do czego jeszcze wrócimy.
Siedzisz z tyłu? W dłuższą podróż weź powerbank
O ile z przodu co i rusz Puma mile zaskakuje, o tyle z tyłu jest już bardziej zwyczajnie. Miejsca wystarczy dla dwóch osób, siedziska są – co oczywiste – bardziej płaskie, ale wciąż mają te ładne czerwone przeszycia. Na oparciach foteli są elastyczne siateczki na drobiazgi, w tunelu środkowym jest też kieszonka z tworzywa. Nie ma za to podłokietnika, ale to dość powszechne w tym segmencie – w najnowszym Nissanie Juke czy wspomnianym VW T-Crossie też go nie znaleźliśmy. Czego brakuje? Gniazd USB – jakichkolwiek. Dlatego uwaga w śródtytule – kochacie smartfony? Przed dłuższą podróżą weźcie powerbank.
Jeżeli chodzi o przestrzeń na nogi to jest w miarę. Nie jestem gigantem (mam 177 cm wzrostu) ale moje kolana nie dotykały ustawionego “pode mnie” fotela kierowcy (choć brakowało niewiele). Podobnie z miejscem nad głową. Bardzo wysokim radzimy usiąść z przodu.
Ten bagażnik jest po prostu genialny
Crossover jako auto możliwie uniwersalne powinien też być pakowny – ten warunek mierząca mniej niż 4,2 metra Puma spełnia wzorowo. Pojemność bagażnika to solidne 456 litrów (!). Tak, cały czas opisujemy Pumę – crossovera segmentu B. Jednak funkcjonalność bagażnika, to w ogóle odrębna jakość – doskonale pomyślana przestrzeń.
Podłoga bagażnika jest wyjmowana i można nie tylko ustawić ją na dwóch poziomach, ale też ustawić skośnie (prawie pionowo), co pozwala wykorzystać jeszcze jeden ficzer bagażnika Pumy – schowek MegaBox. Ponadto zamiast twardej pokrywy bagażnik po zamknięciu elektrycznie uchylanej klapy jest przykryty elastyczną pokrywą zespoloną z przednią szybą – można ją w razie potrzeby łatwo zdjąć i pakować aż po dach.
Pod podłogą znajduje się jeszcze dodatkowy, mieszczący 80 litrów schowek MegaBox. On naprawdę jest mega! Wpakowałem tu cały mój sprzęt (statyw, torbę z aparatem, plecak, torbę z dużym 17-calowym laptopem), zamknąłem podłogę i wciąż miałem “pusty” bagażnik, do którego po złożeniu foteli mógłbym władować podblatową lodówkę. Mało tego, ten schowek ma… korek w podłodze. Wykonany jest z łatwego w czyszczeniu tworzywa, a obecność korka pozwala po prostu np. po wsadzeniu ubłoconych kaloszy, na opłukanie MegaBoksa bieżącą wodą np. z węża ogrodowego czy myjki – jestem pewien, że wędkarze pokochają to auto. Jak zapewne widzicie, ten schowek jest dość głęboki. To z kolei pozwala pionowo (!) w bagażniku przewozić np. wysokie na ponad metr rośliny w dużych doniczkach bez ryzyka ich uszkodzenia. Przewiezienie palmy w bagażniku? To jak najbardziej możliwe – w końcu Puma to zwierzę dżungli 😉 Genialnie zaprojektowana przestrzeń bagażowa w miejskim crossoverze.
Miłośnikom audio musimy w kontekście bagażnika wspomnieć o jeszcze jednej kwestii – nie musicie poświęcać przestrzeni bagażowej (jak w wielu innych autach, w których klienci dobiorą audio z subwooferem), bo w Pumie głośnik niskotonowy umieszczono z boku, nie ujmując absolutnie nic z funkcjonalności przestrzeni bagażowej.
Puma, czy jest gibka, szybka i zwinna?
Jak się prowadzi Pumę? To Ford, nie może być źle – i nie jest. Zawieszenie Pumy bardzo dobrze wybiera nierówności, nie tylko te w miejskiej dżungli. Auto prowadzi się pewnie i przewidywalnie zarówno na trasach szybkiego ruchu, jak i w ciaśniejszych zakrętach. Nie ma tu jednak przesadnej sztywności, i dobrze, bo po co szarpać siedzącymi z tyłu w fotelikach dziećmi? Układ kierowniczy też daje dobre wyczucie zachowania się auta na drodze. Jest dobrze.
Kierowca ma do dyspozycji różne tryby jazdy. Co ważne, różnica pomiędzy nimi jest wyraźnie odczuwalna. W trybie normalnym to codzienny środek transportu – w dłuższej spokojnie pokonywanej trasie warto wybrać Eco, a gdy chcemy trochę dynamiki – wtedy do głosu dochodzi Sport. Nie zabrakło wsparcia podczas parkowania (kamery, czujniki, jak i aktywny asystent parkowania), dla odważniejszych jest też wyłącznik kontroli trakcji. Jeździ dobrze, a ile pali?
Spalanie? Jest dobrze
Naszą testową trasę, pokonywaną w większości trasami krajowymi z częścią (nieco ponad 40 km) na trasach szybkiego ruchu Puma pokonała wykazując średnie zużycie na poziomie 6 l/100 km. Producent obiecuje nawet 5 z przodu i jest to do uzyskania przy zachowawczej jeździe, ale to kłóci się z czerpaniem radości z układu jezdnego Pumy. W końcu to piękny dziki kot, po co go na siłę tresować na salonowego pieska?
W mieście spalanie w intensywnym ruchu, mimo wsparcia systemu Start-Stop i sprawnie działającego układu miękkiej hybrydy (czuć nawet rekuperację przy odpuszczaniu gazu), jest nieco wyższe. Ale uzyskany wynik dla 155-konnego crossovera (7,5 l/100 km) uważamy za przyzwoity.
Również akustyka w trybie Normal lub Eco (w trybie Sport silnik jest nieco głośniejszy) jest na dobrym poziomie. Podczas jazdy z prędkością 100 km/h trasą ekspresową zmierzyliśmy 64,5 dBA. Dłuższa podróż nie zmęczy was zatem hałasem.
Kokpit i asysta – na poziomie
Kokpit Pumy to sprawnie działające multimedia i dobry poziom ergonomii umiejętnie łączący zalety techniki (duża pojemność informacyjna ekranów wirtualnego kokpitu oraz ekranu dotykowego) z klasycznym sterowaniem (przycisków nie brakuje).
Szkoda, że przed oczami kierowcy nie można na wirtualnym kokpicie wyświetlić mapy nawigacji, tę możemy śledzić tylko na centralnym ekranie, a przed oczami mamy jedynie wskazówki dotyczące najbliższego manewru na zaplanowanej trasie.
Ford Puma ST-Line 1.0 MHEV – werdykt i ceny
Ford Puma to ładny i praktyczny crossover o wyraźnie podkreślonej wizualnej tożsamości i sportowym nie tylko z wyglądu charakterze. Nie brakuje mu nowoczesnej techniki, a pod względem funkcjonalności czy praktyczności przestrzeni bagażowej odstawia znacznie wiele innych modeli z tego segmentu. Nie dziwią nas statystyki sprzedaży (to najchętniej kupowany Ford na Starym Kontynencie), to auto w pełni zasługuje na zainteresowanie klientów. Ile kosztuje?
Bazowego Forda Pumę można zamówić od kwoty 69 900 zł, oczywiście nie będzie to ST-Line z topowym silnikiem. W tym przypadku ceny startują z pułapu znacznie wyższego bo od 116 750 zł. Czy to dużo? Sporo, bo VW T-Cross Active z 1.5 TSI ACT (150 KM) z DSG7 startuje od 105 540 zł, ale w tej wersji nie ma nawet LED-ów, doposażając T-Crossa by dorównał Pumie ST-Line wyposażeniem cena będzie wyższa niż w przypadku Forda. Jeżeli lubicie prowadzić, sprawia to wam przyjemność i szukacie praktycznego crossovera – warto odwiedzić Pumę. I nie mamy na myśli ogrodu zoologicznego.