McLaren F1 to jedno z tych superaut, które niemal każdy entuzjasta rozpozna od razu – choć prawdopodobnie żadnego egzemplarza nigdy nie widział na żywo. W ostatnich latach moda na ten samochód spowodowała kosmiczny wzrost cen nielicznych egzemplarzy, które trafiły na aukcje. Warto przyjrzeć się temu fenomenowi.
Mercedes SLR McLaren. Dziś bardziej kultowy niż kiedyś
Skąd wziął się McLaren F1?
Dawno, dawno temu, gdy McLaren był tak naprawdę tylko zespołem startującym w Formule 1, szef firmy Ron Dennis i jej główny udziałowiec Mansour Ojjeh wpadli na pomysł, by stworzyć naprawdę wyjątkowe superauto. Spotkanie koncepcyjne odbyło się w poczekalni lotniska w Mediolanie. Do zaprojektowania technicznej strony wozu zaangażowano Gordona Murraya, wykradzionego z Brabhama w 1987 roku. Murray stworzył nowatorską koncepcję z centralnym fotelem kierowcy, zaś za projekt nadwozia odpowiedzialny był brytyjski designer, Peter Stevens. Karoserię planowano wykonać z włókna węglowego.
Sercem leciutkiego i aerodynamicznie dopracowanego superauta miał być potężny silnik wolnossący – tak sobie wymyślili twórcy. Choć w owym czasie McLaren miał umowę z Hondą na dostawy silników do Formuły 1, rozmowy na temat stworzenia unikatowej jednostki napędowej spełzły na niczym – Honda upierała się przy silniku z doładowaniem, a McLaren upierał się przy swoim założeniu. Żądano silnika, który będzie wytwarzał moment obrotowy niczym jednostka z ciężarówki, ale będzie zarazem reagował na ruch przepustnicy jak silnik motocyklowy, ważąc maksymalnie 250 kilogramów. Z punktu widzenia tradycyjnej inżynierii stworzenie takiego motoru było raczej niemożliwe, ale jedna firma postanowiła podjąć wyzwanie. Podczas obchodów Oktoberfest w 1990 roku legendarny silnikowiec BMW, inżynier Paul Rosche zadzwonił do Gordona Murraya i powiedział mu ze swym silnym bawarskim akcentem: “Gordon, I have an engine for you!”. Silnik V-12 o pojemności 6 litrów osiągał moc ponad 600 KM i dostarczał ponad 600 Nm momentu obrotowego.
Egzemplarze drogowe i warianty wyścigowe
Nowy samochód pokazano publicznie po raz pierwszy w 1992 roku podczas GP Monako, a kilka miesięcy pierwszy w pełni gotowy prototyp rozpoczął jazdy próbne. Dla auta Kenwood przygotował specjalny superlekki zestaw audio z odtwarzaczem CD, ale bez radia. W każdym samochodzie znajdował się zestaw tytanowych narzędzi. Murray zgodził się na użycie cięższych o 18 kilogramów tarcz hamulcowych, albowiem testowane na prototypie węglowe totalnie nie sprawdzały się przy spokojnej jeździe – gdy nie były rozgrzane. Ważący nieco ponad 1100 kg samochód stał się najszybszym samochodem świata: Andy Wallace osiągnął przygotowanym do bicia rekordu egzemplarzem 391 km/h. Choć Murray nie zaprojektował auta do wyścigów, naciski klientów zmusiły w końcu firmę do zaoferowania lekko zmodyfikowanego samochodu wyczynowego – takim w 1995 wygrano w klasyfikacji generalnej wyścig 24 godziny Le Mans.
W latach 1993-1997 zbudowano 64 sztuki wersji drogowej McLarena F1. Powstało także 28 sztuk wariantu wyścigowego F1 GTR, 5 sztuk wyjątkowej wersji F1 LM (wyścigowy silnik bez regulaminowych zwężek – 680 KM, specjalny pakiet aerodynamiczny), 2 sztuki wariantu F1 GT oraz w sumie siedem prototypów. Niewiele. Produkcja powszechnie uwielbianego Ferrari F40 przy tych liczbach wygląda jak masowa produkcja jakiejś popularnej Toyoty. Posiadanie F1 oznacza przynależność do jednego z najbardziej ekskluzywnych klubów na Ziemi. Tym bardziej, że szybka jazda tym samochodem wymaga od kierowcy sporych umiejętności – hamulce pozbawione są ABS i wspomagania, nie ma tu ani śladu kontroli trakcji czy ESP. Za każdy własny błąd płaci się drogo.
McLaren F1 – serwis i eksploatacja
Gordon Murray tak zaprojektował samochód, by ten nigdy nie stał się on niemożliwy do serwisowania, np. w związku z zestarzeniem się jakichś elementów elektronicznych – to auto niebywale wyrafinowane inżyniersko, ale jednak w dużym stopniu analogowe (technicy McLarena korzystają jednak przy diagnostyce z laptopa firmy Compaq z lat 90.). Wymiany płynów należy dokonywać najrzadziej co dwa lata, nawet gdy auto nigdzie nie jeździ. Prawidłowy duży przegląd musi być wykonany przez technika desygnowanego przez McLarena i obejmuje szeroko zakrojony demontaż wielu podzespołów – jeśli demontaż może trwać ponad 3 tygodnie, lepiej jest wysłać samochód do Wielkiej Brytanii, zamiast ściągać człowieka stamtąd do siebie. Gdy prawidłowo dba się o silnik, okazuje się nadzwyczaj trwały. Podobnie jest ze skrzynią biegów i sprzęgłem. Absolutną podstawą rozważania zakupu McLarena F1 jest kompletna dokumentacja serwisowa. Każdy egzemplarz może i dziś podlegać fabrycznym modyfikacjom, które dopasowują go do potrzeb właściciela.
Pierwszym dostawcą opon był Goodyear, ale obecnie tylko Michelin dostarcza stosowne ogumienie, produkując około 60 zestawów opon raz na pięć lat. Słabością F1 są hamulce, ale w zasadzie większość aut, która trafiła w ostatnich latach do Woking na serwis, otrzymała poprawione elementy układu hamulcowego. Problemem może stać się konieczność dokonania naprawy nadwozia (o konstrukcji skorupowej), więc najlepiej nigdy w nic tym samochodem nie uderzyć. Zbudowanie karoserii pochłaniało 3000 roboczogodzin i naprawa, którą zawsze najlepiej zrobić u McLarena, na pewno będzie pracochłonna i droga. Nieliczne elementy zewnętrzne zapożyczono z różnych pojazdów seryjnych, gdyż homologacja unikatowych części kosztowałaby idiotyczne sumy. I tak na przykład tylne światła pochodzą z autokaru Bova (takie same miało Lamborghini Diablo), przednie kierunkowskazy z Lotusa Elana, zaś boczne to podzespoły Opla. Na samym początku produkcji korzystano z lusterek bocznych z Citroena CX, pięć aut otrzymało lusterka z BMW Z1, a większość wozów seryjnych – z VW Corrado. Przełączniki szyb elektrycznych i dźwigienki kierunkowskazów zapożyczono z aktualnego wówczas BMW serii 3, a stacyjkę i zamki drzwi – z Audi. Początkowo planowano zbudowanie aż 350 sztuk F1, ale rzeczywistość ekonomiczna na to nie pozwoliła. Niestety oznacza to, że większość aut znajdujących się w kolekcjach nigdy nigdzie nie jeździ.
McLaren F1: rynek i progi cenowe
W kwestii kupowania sobie do kolekcji McLarena F1 trzeba wiedzieć dwie rzeczy. Po pierwsze, ostatni dobry moment do nabycia takiego samochodu miał miejsce kilkanaście lat temu. Tak tanie, jak wtedy wozy te już nie będą nigdy. Po drugie, jest tych aut bardzo mało – jeśli dysponuje się stosowanym budżetem i pojawia się gdzieś egzemplarz na sprzedaż, trzeba się starać go po prostu kupić. Nie istnieje żadna magiczna reguła, która jest w stanie pomóc w przewidywaniu, kiedy trafi się kolejna okazja. Auto, które niedawno kosztowało ok. 2 milionów dolarów, dziś zbliżyło się do wartości dziesięciokrotnie wyższej! Praktycznie każdy egzemplarz różni się od pozostałych, ale to nie wpływa na wartość auta; nie wpływa na nią także fakt przeprowadzenia przez McLarena napraw powypadkowych. Według mnie maksymalny próg cen tego samochodu na rynku kolekcjonerskim nie został jeszcze osiągnięty.