Gdy pierwsza generacja Renault Captur pojawiła się na rynku w 2013, konkurentów mogliśmy policzyć na palcach jednej ręki. Teraz ten segment liczy ponad trzydziestu reprezentantów. Nie dziwi zatem, że płynąc na fali, Francuzi przedstawili kolejne wcielenie. Dziś nie jest nowością, ale wciąż przyciąga przede wszystkim oświetleniem. Postanowiliśmy sprawdzić najmocniejszy wariant benzynowy z miękką hybrydą.
Sytuacja rynkowa
Pierwsza generacja uniosła francuski koncern na nieznane wody. Miejskie crossovery dopiero raczkowały i trudno było przewidzieć, z czym spotka się nowy model. Tym bardziej, że dekadę temu wciąż dużą popularnością cieszyły się klasyczne segmenty. Kilka lat obecności w katalogu pokazały, że był to strzał w dziesiątkę. 1,5 miliona zamówień brzmi dumnie, choć nas ten samochód niczym specjalnym nie urzekł.
Drugie wcielenie pojawiło się w 2019. Przez chwilę produkowane było też w Chinach, ale główne linie wytwórcze ulokowano w Hiszpanii. Cztery lata to niemało w świecie motoryzacji, ale dobry czas, by zrewidować postrzeganie bestsellerowego modelu. Auto nie budzi już takiego zainteresowania przechodniów, bowiem stało się powszechnym widokiem na ulicach. Na stałe wkomponowało się w miejską tkankę.
Platforma i wymiary
Najnowsze Renault Captur bazuje na modułowej płycie CMF-B. Wykorzystuje ją również Nissan i Mitsubishi. Pierwszym nośnikiem było Clio V generacji, które aktualnie przeszło modernizację. To samo czeka Captura, ale nie od razu. Model mocno wyróżniają okazałe reflektory LED i zgrabne proporcje dwubryłowego nadwozia. Jego długość to 423, a szerokość 180 cm. Rozstaw osi wynosi 264 cm. Prześwit to przyzwoite 17,5 cm. Więcej w tym segmencie nie trzeba. Tym bardziej, że mamy do czynienia z autem jedynie z napędem na przednią oś.
Silnik
W palecie silników francuskiego crossovera próżno szukać diesla. Był w pierwszej generacji poprawiony i udany 1.5 dCi. Do tego niezwykle oszczędny i całkiem dynamiczny. Pojawił się też w drugim wcieleniu, choć tylko w pierwszych miesiącach oferty. Potem zniknął bezpowrotnie. Dziś możemy wybierać pomiędzy benzyniakami. Bazowy, 1.0 TCe o mocy 90 KM ma trzy cylindry i nadaje się głównie do miasta. 100-konny wariant wyposażono w fabryczną instalację LPG. Tutaj mamy dwa zbiorniki o łącznej pojemności aż 88 litrów. To nie lada gratka dla miłośników długich podróży bez zbędnych przerw przy dystrybutorze. Jest też klasyczna hybryda bazująca na wolnossącym motorze 1.6. Generuje 145 KM mocy systemowej i nie rozpieszcza dynamiką, za to cieszy niskim spalaniem w korkach aglomeracyjnych.
Spory udział w sprzedaży ma natomiast 1.3 TCe trafiający również do Mercedesów. Zyskał układ miękkiej hybrydy, a w najmocniejszym wydaniu (158 KM) ma w standardzie dwusprzęgłową skrzynię EDC. Do tego doliczamy moment 270 Nm dostępny od 1800 obr./min i otrzymujemy receptę na dynamiczne auto, postrzegane jeszcze 15-20 lat temu w kategoriach GTI.
Osiągi
Captur jest dość lekką konstrukcją. Waży około 1300 kilogramów i okazuje się zwinny podczas walki o centymetry w miejskiej dżungli. Dość ochoczo reaguje na dociskanie gazu, a skrzynia nie wykazuje zbyt dużej zwłoki przy wbijaniu kolejnych przełożeń. Ma ich siedem, co okazuje się wystarczające zarówno w mieście, jak i na autostradzie. Ponadto, jeśli korzystamy z maksymalnego potencjału, sprint do setki trwa 8,5 sekundy. Powyżej setki Renault równie żwawo współpracuje z prawą nogą kierowcy. Zadyszki dostaje dopiero w okolicy 150 km/h, by finalnie zatrzymać się na wartości 204 km/h. Niezależnie, czy podróżujemy w pojedynkę, czy zabierzemy na pokład dwie osoby z bagażem, elastyczność pozostaje na zadowalającym poziomie.
Prowadzenie
Chcąc poszaleć w zakrętach, musimy pamiętać, że to francuski wóz. Układ kierowniczy jest dość precyzyjny, ale nie cechuje się celnością chirurgicznego skalpela, zwłaszcza w komfortowym ustawieniu. Sytuację poprawia moduł sportowy. Z drugiej strony, prowadzenie Captura jest na bardzo przyzwoitym poziomie. To przewidywalny i przyjemny samochód nawet przy nieco bardziej agresywnym stylu jazdy. Zawieszenie trzyma auto w ryzach, chociaż na podziurawionej drodze stało się hałaśliwe i lekko nerwowe. To samo tyczy się pokonywania progów zwalniających. Lepiej faktycznie zwolnić. Dobrze oceniamy natomiast wyciszenie kabiny. Przy 140-150 km/h, możemy swobodnie prowadzić rozmowy z pasażerami drugiego rzędu, bez konieczności podnoszenia głosu.
Zużycie paliwa
Nie możemy zapominać o zużyciu paliwa. Układ miękkiej hybrydy działa sprawnie, ale tylko w mieście. Autostrada z prędkościami rzędu 140-150 km/h owocuje zapotrzebowaniem przekraczającym 8,5 litra. W mieście da się osiągnąć 7, ale bardziej prawdopodobne będą wyniki na poziomie 8 l. W spokojnej trasie zejdziemy do pięciu jednostek.
Wnętrze
W kontrze chociażby do Australa, wystrój Captura to poprzednia generacja aut z francuskiej linii modelowej. Nie oznacza to, że już trąci myszką. Wręcz przeciwnie. Spodoba się miłośnikom analogowych rozwiązań. Część przełączników wyciągnięto na zewnątrz. Jednym przyciskiem obsłużymy Start&Stop, podgrzewane fotele, a za sprawą pokręteł będziemy zawiadywać automatyczną klimatyzacją jednostrefową. Wygodny w obsłudze jest również lewarek automatycznej skrzyni biegów. Dobrze leży w ręku, podobnie jak gruba, mięsista kierownica wielofunkcyjna. Przed oczami kierowcy wpisano zestaw wirtualnych wskaźników z niezbyt wyszukaną, ale czytelną grafiką. Centralny ekran o pionowej orientacji ma 9,3 cala. Łączy się ze smartfonami z Apple CarPlay oraz Android Auto. Wygląda wciąż dość świeżo, jednak niektóre ikony są niewielkich rozmiarów, przez co trudno w nie trafić na wyboistej drodze. Przeciętnie wypada też kamera cofania.
Przestronność
W kategorii przestronności, Captur nie należy do mistrzów segmentu B. Znacznie więcej miejsca znajdziemy w Skodzie Kamiq czy Citroenie C3 Aircrossie. Z drugiej strony, czworo dorosłych o wzroście do 185 cm nie będzie narzekać. Z przodu przestrzeń trochę ogranicza rozbudowany panel centralny z pojemnymi schowkami. Cieszy za to obecność otwieranego okna dachowego i przyzwoite materiały wykończeniowe. Te w górnej części deski są dość miękkie w dotyku. Reszta jest twarda, lecz solidnie spasowana.
Co ciekawe, Captur ma tylną kanapę przesuwną, zatem bazowa pojemność bagażnika wynosi od 422 do 536 litrów. To czołówka w tej klasie. Ma też regularny kształt, przez co bez problemu zmieścimy w nim dwie, sporych rozmiarów walizki podróżne.
Konkurencja
Francuski crossover nie ma łatwej sytuacji na rynku. Musi konkurować między innymi z Fordem Pumą (od 99 900 zł), Volkswagenem T-Rokiem (od 117 090 zł), Peugeotem 2008 (od 110 400 zł) czy Hyundaiem Koną (od 110 900 zł). Ma jednak garść argumentów w postaci chociażby przyzwoitych właściwości jezdnych, dużego bagażnika, dynamicznych jednostek benzynowych i niezłego wyposażenia.
Cena
Ostatni argument stanowi cena, a ta na tle rywali przedstawia się bardzo rozsądnie. 90-konny Captur 1.0 TCe w podstawowej specyfikacji został wyceniony na 85 500 zł. Najmocniejszy wariant 1.3 TCe z układem miękkiej hybrydy i w bogatej odmianie RS Line to wydatek na poziomie 122 300 zł. Dokładając do niego zestaw pakietów z zakresu podwyższonej ochrony pasażerów i gadżetów podnoszących komfort, kwota na fakturze wzrośnie o około 20 tysięcy zł. Biorąc pod uwagę szaleństwo cenowe, Renault w tej materii wypada całkiem atrakcyjnie i mimo 4-letniej obecności w katalogu, pozostaje konkurencyjnym modelem.