Bosch to marka doskonale znana, choć nie z produkcji samochodów, to z autami jest bardzo blisko – to największy dostawca branży motoryzacyjnej świata, a jej przewodniczący rady nadzorczej, Franz Fehrenbach (ustąpił ze stanowiska), w wypowiedzi dla Frankfurter Allgemeine Zeitung powiedział jasno: staliśmy się zbyt zależni od innych regionów. Jego zdaniem czas na zmiany.
Stellantis dogaduje się z Foxconnem – producentem iPhone’ów
Sytuacja branży motoryzacyjnej Europy wymyka się trochę spod kontroli. Owszem, marki i ich przedstawiciele robią dobrą minę, do złej gry, wciąż donoszą o różnego typu działaniach naprawczych, zmieniają strategię produkcji neutralizując pękające łańcuchy dostaw – już nie tylko półprzewodników, ale również innego typu materiałów.
Azja wyprzedziła Europę
![](https://automotyw.com/wp-content/uploads/2021/12/produkcja-chipow.jpg)
Były prezes Bosch wyjaśnia, że europejski sektor motoryzacyjny stał się zbyt zależny od Azji i dostawców z innych rejonów świata. Szczególnie jeżeli chodzi o tak istotne komponenty jak układy scalone i inne komponenty półprzewodnikowe czy ogniwa akumulatorowe. Jednocześnie Fehrenbach nie wini za to polityków, lecz optymalizację łańcucha dostaw.
Żaden z europejskich producentów nie przewidział, że optymalizacja kosztów w łańcuchu dostaw i korzystanie z tańszych przez dziesięciolecia zasobów Azji w końcu się zemści. Wielu zadaje sobie pytanie, jak będzie wyglądała dostawa surowców np. do ogniw akumulatorowych, czy produkcja i dostawy półprzewodników.
Paradoksalnie uruchomienie wielu fabryk jest stosunkowo łatwe, nie dotyczy to jednak branży półprzewodnikowej. Produkcja nowoczesnych układów scalonych to proces niezwykle skomplikowany, a inwestycje w budowę nowego tego typu zakładu są gigantyczne. Doskonale wiedzą to np. Tajwańczycy z TSMC, firmy, która z taniego wytwórcy półprzewodników wyrosła na technologicznego lidera w branży elektronicznej.
Kryzys z półprzewodnikami wynikiem trwającej dekady “optymalizacji łańcucha dostaw”
![](https://automotyw.com/wp-content/uploads/2021/12/shutterstock_732811756.jpg)
Globalny niedobór chipów to nic innego jak opłata za lata “łatwego zarobku” na optymalizacji łańcucha dostaw. Można sobie obiecywać, że kryzys ten się skończy, czy to w I kwartale przyszłego roku, czy trochę później, ale tak nie będzie. Popyt na elektronikę i liczba urządzeń korzystających z półprzewodników rośnie i to w tempie niemal wykładniczym. Łudzenie się, że kryzys z chipami sam z siebie się nagle zakończy i wszystko wróci jak dawniej to mrzonka.
Volkswagen nie będzie degradować technologicznie aut – mimo kryzysu z chipami
Niektórzy już to widzą. Volkswagen i inne niemieckie firmy przedstawiły już plany odzyskania kontroli nad łańcuchem dostaw – do 2030 roku w Europie powstanie sześć nowych “gigafabryk” wytwarzających ogniwa akumulatorowe, a UE uruchomiła programy dotacyjne, aby przyciągnąć producentów chipów na Stary Kontynent. Sęk w tym, że – jak powiedzieliśmy – pieniądze w przypadku półprzewodników to tylko część problemu. Produkcja chipów nie jest zadaniem trywialnym, a budowa takiej fabryki oprócz pieniędzy wymaga też czasu i odpowiednich technologii. Pokazuje to dobitnie przykład idący właśnie od Boscha. Firma uruchomiła w tym roku w Niemczech fabrykę półprzewodników o wartości 1 mld euro. To największa inwestycja w historii tej marki. I… kropla w morzu potrzeb całej branży.