10 tys. zł, czy to odpowiedni budżet na własny samochód? Prawda jest taka, że dla wielu przyszłych kierowców jedyny możliwy. Jeżeli jednak schowamy ambicje do kieszeni i podejdziemy do kwestii zakupu maksymalnie pragmatycznie, da się coś znaleźć. Jaki samochód do 10 tys. zł da się znaleźć? Jest ich zaskakująco wiele. Oczywiście jak w przypadku każdego auta używanego pułapek nie brakuje, bądź to ze strony sprzedawców, bądź to wynikających ze specyfiki konstrukcji konkretnych modeli – producenci aut też robią błędy. Nasze propozycje to auta proste, nie nadają się na bulwary, ale zapewniają to, czego się oczekuje od każdego samochodu – możliwość przemieszczania się z miejsca na miejsce.
Ponieważ przyjęty w tym materiale budżet, czyli 10 tys. zł jest relatywnie niski jak na zadanie, które chcemy za niego zrealizować (kupno auta), to siłą rzeczy nasz wybór ograniczamy do samochodów, których eksploatacja również będzie tania. Zatem zapominamy o zajeżdżonych Audi A8 D2, czy BMW E39, bo pierwszy serwis ma szansę przekroczyć koszty zakupu. Nie patrzmy też na klasę premium z ubiegłego wieku. Lata robią swoje, a utrzymanie tych nie jest tanie. Jaki samochód do 10 tys. zł który nie zrujnuje nas w trakcie eksploatacji? Zobaczcie nasze propozycje. Oprócz kryterium budżetowego przyjęliśmy też wiekowe – nie patrzyliśmy na auta starsze niż z 2010 roku. Jednak zanim do nich przejdziecie bardzo was zachęcamy, abyście zapoznali się z naszymi poradnikami dotyczącymi zakupu używanego auta. Z pewnością ułatwią one wybór właściwego auta, gdy już przyjdzie do oględzin poszczególnych egzemplarzy.
Jak kantują nieuczciwi handlarze?
5 rzeczy, o których trzeba pamiętać zanim kupisz używane auto
Jaki samochód do 10 tys. zł? Fiat Panda
Fiat Panda to proste auto, ale w kontekście kosztów zakupu, serwisu i eksploatacji to zaleta. To auto głównie do miasta, ale w założonym budżecie i wieku trudno liczyć na luksusową limuzynę. W przypadku Pandy i prostego silnika benzynowego 1.2 można liczyć na niekłopotliwą i tanią eksploatację. Auto jest popularne, na rynku jest spora ilość tanich (nawet bardzo tanich) i łatwo dostępnych części, serwis nie jest drogi, a w dodatku zadbana Panda nie psuje się jakoś bardzo często. Gdy już kupicie to auto sprawdzajcie często olej i np. wyjeżdżając z miejsca parkowania rzućcie okiem czy przypadkiem nie wycieka olej – układ smarowania w tym aucie ma bardzo małą objętość, w efekcie w przypadku wycieku łatwo o zatarcie silnika! Auto oferowane było w latach 2003 – 2012, zatem nieco wykracza poza przyjęty przez nas zakres czasowy, ale to nie przypadek. Najstarsze egzemplarze omijajcie, choć ich cena (nawet od 2000 zł za jeżdżące teoretycznie sztuki) jest bardzo kusząca, to takie auto nie będzie już niekłopotliwe. Za to wciąż w naszym budżecie upolujecie sztuki z końca produkcji. Zaletą tego modelu jest też zaskakująco dobra ochrona antykorozyjna (jak na klasę pojazdu). Również przestrzeń jest funkcjonalna, choć raczej nie dla pięciu osób. We dwójkę będzie wygodnie, w czwórkę – da się przeżyć. Bezpieczeństwo? No z tym już jest gorzej. W testach Euro NCAP ten model (był testowany w 2003 roku) zdobył tylko 3 gwiazdki za bezpieczeństwo dorosłych, dwie za bezpieczeństwo dzieci i zaledwie jedną za ochronę pieszych.
Auto za dyszkę? Škoda Fabia
Fabia to rynkowy pewniak jeżeli chodzi o miejskie auto z drugiej ręki w zaplanowanym budżecie. Za 10 000 zł możecie oczekiwać modelu z drugiej generacji produkowanej w latach 2007 – 2014. Warto polować na wersję poliftową (lifting był w 2010), choć to może być trudne, ale nie jest niemożliwe. Warto tym bardziej, że w 2009 roku producent poprawił trwałość zawieszenia. Inna sprawa, że nie jest to samochód kosztowny w naprawach – dobrze znany jest mechanikom, a podaż i ceny części są dobre. Fabia to auto, które ma wiele zalet: ma funkcjonalną, rozsądnie zagospodarowaną kabinę, zaskakująco dobre możliwości przewozowe jak na własne gabaryty (niecałe 4 metry długości), a do tego szeroka paleta silników. Niestety, nie wszystkie są udane. Zdecydowanie radzimy wybrać jednostkę benzynową. Godne polecenia są motory wolnossące: 1.4 MPI o mocy 86 KM i 105-konne 1.6 MPI. Co prawda do odmian przedliftowych trafiał też legendarny 1.9 TDI, ale raz, że wiek (poza przyjęte kryteria), a dwa – taka konfiguracja ma sens, jeżeli chcecie eksploatować auto na dłuższych trasach. W mieście benzynowe silniki mają więcej sensu. Bardzo ostrożnie podchodźcie do sytuacji, gdy w zaplanowanym budżecie uda wam się namierzyć model poliftowy (od 2010 r.), bo bardzo możliwe, że będzie to Fabia z 1.2 TSI, turbodoładowaną i bardzo nieudaną jednostką (kłopoty z napinaczem i łańcuchem rozrządu, nietrwałe uszczelki pod głowicą, duże zużycie oleju). Jeżeli to któryś z polecanych motorów – auto jest godne uwagi. Bezpieczeństwo? W testach Euro NCAP przeprowadzonych w 2007 roku model ten uzyskał 4 gwiazdki.
Na co starczy 10 tys. zł? Dacia Sandero I
W założonym budżecie można próbować się rozglądać wśród używanych aut rumuńskiej marki. Wiadomo, w środku tanie plastiki, oszczędne, budżetowe materiały. Nie ma co liczyć na luksus, ale funkcjonalność? Jak najbardziej. Za 10 tys. zł i przy wieku nie większym niż 10 lat bardziej prawdopodobne jest trafienie przyzwoitego Sandero pierwszej generacji z końcowych lat produkcji niż większego Logana. Pierwsza generacja Sandero to auto dla osób, które potrzebują czegokolwiek do przemieszczania się, co by się przesadnie nie psuło. Auto do jazdy, a nie leżenia pod nim? Sandero daje na to szanse w naszym budżecie. Ten model produkowano od 2008 do 2012 roku. W naszym budżecie spokojnie znajdziecie egzemplarze z końca produkcji. Optymalnym wyborem pod względem niskich kosztów eksploatacji są wersje z silnikami benzynowymi, najtaniej wyjdą (w serwisie) 8-zaworówki (1.4 MPI 75 KM i 1.6 MPI 87 KM). Dacia oferowała też auta z fabryczną instalacją LPG – w tym przypadku również bezpieczniej wybrać “zagazowane” 1.6 MPI niż 1.2 16V. Bezpieczeństwo? Dacia Sandero testowana w 2008 roku uzyskała 3 gwiazdki za ochronę dorosłych, 4 za ochronę dzieci i jedną za ochronę pieszych.
Ford Fiesta
O ile Dacia jest propozycją dla tych, którzy muszą, a nie chcą prowadzić, to Ford Fiesta jest dla tych, którzy po prostu lubią prowadzić auto. Fiesta słucha się kierowcy, zawieszenie jest zaskakująco sportowe jak na segment B. Do tego niebanalna stylistyka. Ford oferował sporo silników w tym modelu, ale naszym zdaniem warto zainteresować się przede wszystkim benzyniakami 1.2 (86 KM) i 1.4 (96 KM). Jeżeli zależy wam przede wszystkim na dynamice jest też 1.6 o mocy 120 KM, pamiętajmy też o wersji usportowionej, czyli ST, choć to automatycznie oznacza znacznie wyższą cenę auta. Auto było lubiane nie tylko przez prywatnych użytkowników, ale też przez floty, szkoły nauki jazdy – uważne oględziny sugerowane. A co z dieslem. Owszem, trafiały do Fiesty i to dobre bo 1.6 TDCi to nic innego jak słynne francuskie 1.6 HDi z PSA, ale raz, że Fiesty z dieslem to głównie import (“paaanie, Niemiec tylko do kościoła jeździł”) i głównie poflotowe, a to oznacza zajeżdżone auta. Pod względem bezpieczeństwa jest dobrze: Fiesta w 2008 roku uzyskała 5 gwiazdek.
Opel Corsa
Generację D Opla Corsy produkowano od lata 2006 roku do 2014 roku. Auto bazuje na tej samej platformie konstrukcyjnej co Fiat Grande Punto, Alfa Romeo MiTo, Fiat Punto Evo, Chevrolet Aveo czy Opel Adam (GM/Fiat SCCS). Dlaczego zatem wskazujemy Corsę? Bo ma najwięcej sensu w kontekście zakupu używanego auta za niewielką kwotę, które dodatkowo nie wydrenuje kieszeni w trakcie użytkowania. Popularność tego modelu na rynku wtórnym oznacza, że mamy w czym wybierać, niemniej zalecamy uważne oględziny blacharskie, nie chodzi o wypadki (to też, wiadomo), ale o korozję, jednak w autach z interesującego nas przedziału wiekowego (od 2010) to poprawiono. Jak na gabaryty auto ma rozsądnie rozplanowaną przestrzeń zarówno w kabinie jak i w bagażniku. Jeżeli chodzi o silniki to zalecalibyśmy wersje z 80-konnym benzyniakiem 1.2, czy jeszcze mocniejszym 90-konnym 1.4 Twinport ECOTEC (oba silniki dot. wersji przedliftowych). Jednak może być trudno znaleźć auta z tymi motorami w cenie do 10 000 zł. Są za to szanse na słabszą, ale w miarę niekłopotliwą jednolitrówkę 1.0 Twinport EcoFlex o mocy 60 KM. Niskie zużycie paliwa to atut tej jednostki, okupiony niestety niską dynamiką. Coś za coś. Diesle? W naszym budżecie znajdziecie ich całkiem sporo, ale radzimy je omijać. Nie są to jakieś tragiczne silniki (1.3 CDTI to konstrukcja Fiata, 1.7 CDTI opracowali inżynierowie Isuzu), jednak obecność diesla w małym aucie może oznaczać pofirmową przeszłość – takie wersje często trafiały do flot. Są po prostu zajeżdżone, czego raczej nie zaobserwujemy po liczniku auta stojącego u handlarza na parkingu… Bezpieczeństwo? Nie mamy uwag – w testach Euro NCAP (2006) model uzyskał maksymalną notę: 5 gwiazdek.
Renault Clio
Renault Clio III generacji produkowano w latach 2005-2013. Szeroka gama nadwozi i silników sprawia, że naprawdę jest w czym wybierać. Oczywiście kultowe Clio R.S. jest poza naszym zasięgiem, ale odmiany cywilne – jak najbardziej i to nawet wersje poliftowe (lifting w 2009 r.), ale ich nie wybierajcie (za chwilę wyjaśnimy dlaczego). Z punktu widzenia nabywcy auta używanego Clio to dobra okazja z dwóch powodów. Auta na rynku wtórnym są relatywnie tanie w stosunku do konkurentów z segmentu B, po drugie Clio III to model, w którym Renault – mówiąc kolokwialnie – się przyłożyło jeżeli chodzi o kwestię trwałości – to nie jest casus Laguny II. Silniki? Jest co wybierać. W samej tylko odmianie przedliftowej było aż 15 wariantów silnikowych. Ponieważ rozważamy auto do miasta siłą rzeczy eliminujemy diesle (zresztą 1.5 dCI do 2010 roku był silnikiem po prostu nieudanym). Bazowy, 16-zaworowy silnik benzynowy 1.2 (występował w wersji 65, 75 i 78-konnej) nie jest zły, ale warto mieć troszeczkę więcej koni pod stopą, a 1,4 (98 KM) oraz 1,6 (warianty mocy 88 KM, 110 KM i 128 KM – na ten ostatni nas raczej nie będzie stać) również są z perspektywy czasu dobrze oceniane i są to motory dobrze znane mechanikom z dobrym dostępem do części zamiennych. Absurdalny jest natomiast “producencki” interwał wymiany oleju – nawet 30 tys. km. Dobrym pomysłem jest znalezienie egzemplarza, w którym olej zmieniano co 10 tys. km. Sami też tak róbcie. Dlaczego odradzamy kupno egzemplarza poliftowego (od 2009 r.)? Bo za 10 000 zł będzie to na 90 proc. egzemplarz z nieudanym dieslem 1.5 dCi pod maską. Nowszy wygląd za cenę kłopotów serwisowych? Sami widzicie, to się nie kalkuluje. Pomijamy już kwestię, że jakikolwiek diesel do miasta to zły pomysł. Bardzo dobrze auto wypadło w testach bezpieczeństwa Euro NCAP – maksymalna nota: 5 gwiazdek!