Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Japonia Włodarza. Klasyczne JDM-y, których nie spotkasz w Polsce

Nissan Silvia (fot. materiały prasowe)

Regularnie śledzę strony z ogłoszeniami sprzedaży JDM-ów na całym świecie i coraz częściej dochodzę do wniosku, że sporo nam ich brakuje w Polsce. Nie mamy nad Wisłą wielu relatywnie popularnych modeli, czy też generacji „japończyków”, ale co gorsza, nie posiadamy też ich klasycznych samochodów. Zapraszam na mały przegląd istotnych… braków.

Niestety, pewnie nie tylko ja miałbym ochotę te braki uzupełnić, ale samochody, które prezentuję poniżej, chyba nigdy nie były tanie. Dzisiaj to również dość gigantyczne wydatki, ale co ciekawe, wymienione niżej modele, nie zyskują już aż tak bardzo na wartości, jak jeszcze przed kilkoma laty. Obecnie drożeją raczej japońskie auta nieco bardziej masowe. Nie zmienia to faktu, że niemalże w każdym z wymienionych poniżej przypadków, mówimy o sumach zaczynających się od ok. miliona złotych – sporo jak na japońskiego shitboxa. Zobaczcie jakich klasków JDM-u nie ma w Polsce.

Pierwszy GT-R

Nissan Skyline 2000 GT-R
Nissan Skyline 2000 GT-R , pierwszy Skyline z tym przydomkiem (fot. Pinterest)

Nissan Skyline 2000GT-R, bo tak oficjalnie nazywa się Hako Suka (od japońskich słów: hako – pudełko i skrótu od nazwy Skyline), to jeden z najbardziej ikonicznych pojazdów z Kraju Kwitnącej Wiśni. Zresztą cała seria C10 (tak naprawdę pierwszy Skyline, który nie był już Princem, tylko Nissanem) jest już mocno kultowa, a do tego bardzo nieobecna w Polsce. My jednak skupimy się na GT-R’ze. To pierwszy Skyline, który otrzymał ten przydomek. Dostępne były dwie wersje: coupe (KPGC10) oraz sedan hardtop (PGC10). Najpierw w 1969 roku debiutował sedan, a w 1970 do oferty wprowadzono coupe, które oferowano przez dwa lata. To ono stało się największą ikoną. Obydwie wersje wyposażono w ten sam silnik: S20, sześciocylindrową jednostkę opracowaną jeszcze przez Prince’a, która generowała ok. 160-170 KM. Przy masie nieco przekraczającej 1000 kg (wersje wyścigowe były oczywiście lżejsze), sprawiało, że samochód ten nie miał sobie równych na japońskich torach wyścigowych. Dzisiaj za ładne egzemplarze trzeba zapłacić jak za R35 Nismo, ale… ostatnio w cennikach Hako Sukę przegonił BNR34!

Pierwszy sportowiec Toyoty

Toyota 2000 GT
Toyota 2000 GT. Powstało tylko 337 egzemplarzy tego auta (fot. materiały prasowe)

Toyota 2000GT (MF10) to kolejny samochód, którego w naszym kraju nie uświadczycie. Pierwsze sportowe, powojenne auto Toyoty, powstało we współpracy z Yamahą i miało być najlepszym samochodem tego typu na świecie. W tym kontekście nieco dziwi, że nie zdecydowano się na produkcję bardziej seryjną i oferowanie go na wielu rynkach! Auto wytwarzane było od 1967 do 1970 roku auto, powstało jedynie w 337 egzemplarzach (podobno około 80 miała kierownicę z lewej strony). Pod maską podobnie jak w Hako Suce, pracowała tu sześciocylindrowa, rzędowa jednostka napędowa, o zbliżonej mocy do Skyline’a (producent podaje 150 KM). Podobnie jak pierwszy GT-R, także 2000GT święciło wiele sukcesów sportowych, wygrywając m.in. 24-godzinny wyścig na torze Fuji. Toyota ustanowiła także dużo rekordów prędkości, a w wersji z obciętym dachem zagrała nawet w Bondzie (o czym już kiedyś pisałem). Dzisiaj ten model niezwykle rzadko trafia na rynek wtórny i ciężko nawet określić, jakie ma ceny.

Sportowy, kosmiczny Wankel

Mazda Cosmo Sport 707
Mazda Cosmo Sport 707 z silnikiem Wankla (fot. materiały prasowe)

Mazda Cosmo Sport pojawiła się swego czasu w Polsce na targach staroci w Poznaniu, ale był to egzemplarz pożyczony z Niemiec. Pierwsze Cosmo jest nieobecne w Polsce, a szkoda, bo ten samochód robi niesamowite wrażenie. I to nie tylko dlatego, że zastosowano w nim silnik Wankla (po raz pierwszy w historii z dwoma rotorami; od 1968 roku). Cosmo to samochód z zupełnie innego świata, ale podobnie jak te wyżej wymienione, z tego samego co one okresu i tak samo zasłużony w sportach motorowych. W zależności od wersji (najpierw L10A, później L10B) różna jest moc Wankla: 110 lub 128 KM. Cosmo powstało oczywiście niewiele i ma horrendalne ceny, ale fajnie byłoby go zobaczyć jadącego gdzieś w Polsce (egzemplarz na targi przyjechał w kontenerze). Niestety produkcja nie była zbyt duża – L10A wyprodukowano tylko 343 sztuki, a dwurotorowego
L10B raptem 1176 sztuki. Najbliżej naszego kraju Cosmo Sport można zobaczyć właśnie w Niemczech, w prywatnym muzeum jednego z dilerów marki.

Pierwsze S-chassis

Nissan Silva
Nissan Silvia pierwszej generacji. Projektant tego samochodu rysował również sylwetki BMW (fot. materiały prasowe)

Nissan Silvia CSP311 z lat 1965-68 to pierwsza generacja modelu. Wtedy, w latach 60. ubiegłego wieku, nie było jeszcze driftu, Silvia była więc zwykłym, niewielkim autem sportowym. Do tego nie odniosła sukcesu i nawet w Japonii nie jest szczególnie często spotykana. Oczywiście, żadnego 554 egzemplarzy nie ma również w Polsce. Auto projektowane było początkowo jako projekt Yamahy i co ciekawe, w jego wyglądzie maczał palce niejaki Albrecht von Goertz, znany Wam pewnie z projektów BMW. Pod maską pierwszej Silvii pracowało około 96 KM, z nissanowskiego R4 OHC serii R, której korzeni upatrywać należy w licencyjnych silnikach Austina. Pierwszą Silvię do pracy przyjęła nawet japońska policja, ale rynek nie był jeszcze wtedy gotowy na tego typu sportowe auto. Debiut auta miał miejsce na targach w Tokio w 1964 roku, a większość wyprodukowanych egzemplarzy, powstała w 1968. Nie dziwi więc specjalnie, że ten model nie jest obecny u nas. Zaryzykuję nawet, że nie ma go w Europie, być może jest gdzieś u kolekcjonerów na wschód od Polski.

Nissan Silva
Nissan Silvia (fot. materiały prasowe)
Total
0
Shares