Czytając relację policjantów mieliśmy w głowie klasyczne “zamienił stryjek siekierkę na kijek”. Oto 56-letni kierowca z Podkarpacia, zatrzymany niedaleko Opola, zatrzymany za przekroczenie prędkości, zamiast kary za wykroczenie, siedzi w areszcie.
Wyprzedzał na czołówkę – stracił prawo jazdy
Policjanci kontrolowali ruch drogowy w jednej z miejscowości niedaleko Opola, po godzinie 23 4. października zatrzymali dostawcze Iveco, które w terenie zabudowanym jechało z prędkością 75 km/h – o 25 km/h za dużo. Podczas kontroli funkcjonariusze wylegitymowali kierującego, następnie poinformowali go, że za popełnione wykroczenie muszą nałożyć mandat i 4 punkty karne. I w tym momencie zaczęło być dziwnie.
Mieszkaniec Podkarpacia zaczął przekonywać policjantów, że mandat to on może przyjąć, ale bez punktów. Ponieważ policjanci, nawet jakby bardzo chcieli nie mogą tak zrobić, zaprosili kierowcę do radiowozu, aby sporządzić dokumentację niezbędną do złożenia wniosku o ukaranie do sądu (standardowa procedura w przypadku odmowy przyjęcia mandatu przez kierowcę). Co zrobił kierowca? Coś czego będzie bardzo żałować.
56-latek wyjął banknot 100-złotowy i wsunął go pod notatnik policjanta dodając, że “to na obiad”. Na reakcję nie musiał długo czekać. I nie był to obiad. Funkcjonariusze zawiadomili przełożonego o zdarzeniu, w efekcie mężczyzna został zatrzymany za nakłanianie funkcjonariuszy do odstąpienia od czynności służbowych i wręczenia im korzyści majątkowej. Podejrzany trafił do aresztu, a następnego dnia usłyszał zarzut łapownictwa, który to czyn jest w Polsce zagrożony karą do 10 lat więzienia.
Na koniec rada – jak chcecie się umówić z policjantem czy policjantką na obiad, to po służbie – nie będzie odsiadki, a może będzie miło. A w razie kontroli, przyda się wam poniższy poradnik: