Serie miejskich modeli europejskich producentów od dekad są systematycznie rozwijane, a ich sprzedaż wciąż wygląda dobrze. To znajduje odbicie na rynku wtórnym, gdzie z powodzeniem rywalizują o klientów z crossoverami. Jednym z najpopularniejszych aut segmentu B pozostaje Renault Clio, szczególnie trzecia i czwarta generacja modelu. Ich ceny stały się już bardzo przystępne.
Renault od dekad kojarzy się z samochodami do miasta. Systematycznie budowana renoma przekłada się dziś na dobrą sprzedaż w Europie Clio i Captura. Wcześniej na salonach brylowało też Twingo. Niestety, zniknęło z oferty, a jego miejsce w pewnym stopniu zajęło elektryczne Zoe. Nie zmienia to faktu, że duża popularność francuskich wozów przekłada się na ofertę pojazdów z drugiej ręki. Trzecia generacja Clio oferuje ponad 330 egzemplarzy na portalach ogłoszeniowych. Czwartego wcielenia jest blisko 800 sztuk. Jest w czym wybierać, ale czy warto?
Renault Clio III
Trzecia generacja Clio powstała na wspólnej płycie podłogowej użytej także w Modusie, Nissanie Note i Micrze. W Europie produkcja trwała od 2005 do 2012. Do salonów trafił trzy i pięciodrzwiowy hatchback oraz funkcjonalne kombi. Co ciekawe, to jedno z ostatnich kombi w tej klasie. Istotne też, że nowocześniejsze względem poprzednika nadwozie ma jedną przewagę – nie koroduje. Tym razem Renault zadbało o skuteczną jakość ochrony wszystkich kluczowych elementów podwozia i karoserii. Po latach jedynie ujawnia się mierna jakość kloszy przednich lamp, które jak w wielu innych autach po prostu matowieją. Hatchback ma 403 cm długości, a rodzinny wariant jest aż o 20 cm dłuższy. To już namiastka samochodu kompaktowego. Rozstaw osi ma 258 cm. To tyle, ile w najnowszej, piątej odsłonie.
Wnętrze istotnie urosło względem drugiej generacji. Na fotelach, także bazowych odmian, odbędziemy wygodną, wielogodzinną podróż. Bogatsze warianty otrzymywały lepiej wyprofilowane siedziska, zaś topowy RS iście sportowe. Na kanapie nawet w trzydrzwiowej wersji względnie wygodnie zmieścimy dwie dorosłe osoby o wzroście do 180 cm. Materiały zastosowane w kabinie są twarde, lecz względnie starannie zmontowane. Po latach w niektórych egzemplarzach na nierównościach zdarzają się niepokojące dźwięki. Na rynku zdarzają się oczywiście przysłowiowe golasy, jednak całkiem łatwo jest trafić na egzemplarz z klimatyzacją, elektrycznie sterowanymi szybami, tempomatem, fabrycznym radiem, panoramicznym oknem dachowym, a nawet archaiczną nawigacją sterowaną przy pomocy pilota. Z drugiej strony, bazowa specyfikacja nie dysponowała klimatyzacją i elektrycznymi szybami. Tej lepiej unikać. Nieźle też przedstawia się bagażnik. W hatchbacku mieści od 288 do 1028, zaś w kombi od 439 do 1277 litrów.
Ostatni wolnossący RS
Paleta jednostek napędowych to plejada w większości prostych i tanich w obsłudze silników. Motory benzynowe wolnossące korzystają z wielopunktowego wtrysku paliwa i paska rozrządu. Oferowano czterocylindrowe 1.2 65-75 KM, 1.4 98 KM, 1.6 110 KM i flagowy 2.0 występujący tylko w odmianie Clio RS o mocy nominalnej 197 KM. Tutaj mamy do dyspozycji sportowe, utwardzone zawieszenie i krótko zestopniowaną skrzynię manualną. Sprint do setki trwa 6,9 sekundy, a wskazówka prędkościomierza kończy bieg na 215 km/h. To nie lada gratka dla miłośników przyspieszonego pulsu. Emocje gwarantowane.
Jedyny doładowany silnik 1.2 TCe dysponuje mocą 101 KM i 145 Nm. Benzyniaki nie sprawiają trudności i ochoczo współpracują także z instalacjami gazowymi. Diesle reprezentuje dobrze znany i wybitnie oszczędny 1.5 dCi występujący w wersjach o mocy 68, 75, 86 i 106 KM. Wyposażony jest w bezpośredni wtrysk common-rail, pasek rozrządu, turbosprężarkę bez zmiennej geometrii łopat i nie posiada filtra cząstek stałych oraz dwumasowego koła zamachowego. Niestety, awarie panewek i wtryskiwaczy skutecznie zniechęcają do niego. To propozycja wysokiego ryzyka i tym samym kosztowna w eksploatacji. Im młodszy egzemplarz, tym widmo usterki maleje. Poza tym, w Clio nie ustrzeżemy się problemów z pokładową elektroniką i przedwcześnie zużywającymi się elementami zawieszenia. Użytkownicy narzekają również na niezbyt długowieczne cewki zapłonowe. Na szczęście, dostęp do części oraz ich ceny znajdują się na akceptowalnym poziomie.
Ceny Renault Clio to kolejny mocny argument. Wyraźna utrata wartości sprawia, że to jeden z lepiej wycenionych mieszczuchów. Ogłoszeń jest blisko 350 i dominują w nich warianty benzynowe. Za egzemplarze z pierwszych dwóch lat produkcji zapłacimy 8-12 tysięcy zł. Specyfikacja RS wiąże się z wydatkiem rzędu 30-35 tysięcy.
Renault Clio IV
Czwarta generacja trafiła do sprzedaży w 2012 (sprzedaż zakończono po ośmiu latach). Tym razem gamę ograniczono do pięciodrzwiowego hatchbacka i kombi. Ciekawie zaprojektowane nadwozie nadal prezentuje wysoką skuteczność ochrony antykorozyjnej. Bezwypadkowe egzemplarze nie mają problemów z rdzą. Wizualnie, Clio wciąż wygląda atrakcyjnie. Tym bardziej, jeśli spotkamy egzemplarz w jednym z wyrazistych kolorów. Tych nie brakowało w palecie. W kwestii rozmiarów, francuski mieszczuch nieznacznie urósł. Ma 406 cm długości, 173 szerokości i 142 wysokości. Podobnie jak wcześniej, tak i teraz kombi jest dłuższe o 20 cm. Rozstaw osi jest o 1 cm większy – 259 cm.
Wnętrze, jak i cały samochód zaprojektowano od podstaw. Pasażerowie zyskali kolejną dawkę przestrzeni, choć z tyłu osoby przekraczające 180 cm nie poczują się zbyt komfortowo. Deska rozdzielcza została wykonana z niezłych tworzyw i estetycznie spasowanych. Ciekawy projekt częściowo cyfrowych zegarów jest czytelny. Równie prosta jest obsługa konsoli centralnej, na której częstym gościem będzie dotykowy ekran multimediów i leciwej nawigacji. Wśród dodatków możemy wymienić automatyczną klimatyzację, kontrolę trakcji, szyberdach, skórzaną tapicerkę, dwusprzęgłową skrzynię biegów czy nagłośnienie Bose. Pozycja za kierownica zachęca do pokonywania dłuższych odcinków. Auto urosło, zatem i w bagażniku wygospodarowano trochę więcej przestrzeni. Hatchback oferuje od 300 do 1146, zaś kombi od 443 do 1380 litrów.
Tylko jeden wolnossak
Jedynym wolnossącym silnikiem benzynowym w gamie Clio IV jest 1.2 o mocy 75 KM. Pozostałe agregaty wyposażono już w doładowanie. Trzycylindrowy 0.9 TCe generuje wystarczające do statecznej jazdy 90 KM, 1.2 TCe 118 KM (dwusprzęgłowe EDC w opcji), zaś topowy 1.6 TCe z wersji RS 200-220 KM. Topowa odmiana ma lepszą elastyczność od poprzednika, ale trochę mniej charakteru. Do setki przyspiesza w 6,7 sekundy.
W każdym silniku kluczem do sukcesu jest regularność. Zwłaszcza skrócenie interwału wymiany oleju z zalecanych 30 tysięcy kilometrów o połowę. Poza tym, musimy być przygotowani na przedwczesną wymianę sprzęgła (800-1000 zł z wymianą) i łożyska w manualnej przekładni. Przy dużych przebiegach, w 0.9 i 1.2 TCe potrafi rozciągnąć się łańcuch rozrządu. Użytkownicy skarżą się też na zwiększone zapotrzebowanie na olej.
Jedyny dostępny w gamie diesel to czterocylindrowy 1.5 dCi o mocy 75-90 KM. W tym przypadku osiągnięcie wyniku średniego spalania poniżej 4,5 litra na setkę nie jest żadnym wyzwaniem. Ponadto, to znacznie lepsza, poprawiona wersja. Problemy z obracającymi się panewkami ustały, zatem jeśli pokonujecie rocznie przynajmniej 30 tysięcy km, ropniak sprawdzi się nad wyraz dobrze.
Musimy też dodać, że obie generacje Renault Clio korzystają z możliwie prostego, ale wystarczająco skutecznego układu jezdnego. Przy przedniej osi pracują kolumny McPhersona, zaś z tyłu prosta belka skrętna. Całość zestrojono sprężyście, ale nieco większą precyzją cechuje się wcielenie numer 4.
Pozostaje jeszcze sytuacja cenowa. Czwarta generacja wymaga znacznie większych nakładów. Auta z początku produkcji wyceniono na 25-30 tysięcy zł. Za samochód z 2018 zapłacimy około 40-45 tysięcy. RS to konieczność wysupłania z portfela około 60 tysięcy zł. Co ciekawe, liczba ogłoszeń jest ponad dwukrotnie większa względem trzeciego wcielenia.
Clio nie takie straszne
Pod względem cen, Clio prezentuje się znacznie lepiej niż niemieccy czy japońscy rywale. Konkurentów bije też na głowę wyposażeniem. Wbrew pozorom, atrakcyjna cena nie odbija się na ich trwałości, a regularnie serwisowane egzemplarze nie sprawiają większych trudności. Trzecia generacja jest bardziej analogowa i polecamy ją tylko w wersji benzynowej. RS stanie się świetnym autem weekendowym. W nowszym wcieleniu mamy więcej elektroniki i lepsze multimedia. Do tego dochodzi poprawiony diesel i doładowane benzyniaki. Takiego zestawu nie musimy się obawiać. Na miejskie Renault warto postawić.