Już w najbliższą sobotę w niewielkim niemieckim miasteczku Gruenheide przy fabryce Tesla Gigafactory pojawi się Elon Musk. Elon Musk dąży do jak najszybszego uruchomienia produkcji w budowanej tam Gigafabryce Tesli wbrew wszelkim przeciwnościom, takim jak niemieccy “zieloni” (!), lokalna społeczność, czy brak odpowiednich zasobów ludzkich. W tym ostatnim najprawdopodobniej pomogą Polacy – Gruenheide znajduje się tylko 45 minut jazdy od polskiej granicy.
Przeciwko powstaniu Gigafabryki, która de facto jest już na ukończeniu, mimo formalnego braku zgody na rozpoczęcie działalności (budowa działa w oparciu o wstępne zgody bez finalnego pozwolenia, co jest legalnym, ale rzadko stosowanym w Niemczech zabiegiem) okoniem stają organizacje zajmujące się… ochroną środowiska. Uważają, że firma będzie działać destrukcyjnie w Niemczech, jednak nie chodzi wcale o środowisko, raczej o to, że powstaje fabryka Tesli, a nie np. BMW, VW, czy Daimlera.
Nie brakuje zwolenników Tesla Gigafactory
Nie brakuje też orędowników fabryki, do których zalicza się minister gospodarki Branderburgii, który w wypowiedz dla Reuters powiedział: “Jestem w pełni przekonany, że Tesla może mieć pozytywny wpływ na Niemcy“. O co tak naprawdę chodzi “zielonym” i innym przeciwnikom fabryki? Stare powiedzenie mówi, że “gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”.
Faktem jest, że do batalii z Teslą szykują się potężne niemieckie związki zawodowe, które będą walczyć o to, by niemieccy pracownicy Tesli zarabiali tyle, ile w innych niemieckich koncernach motoryzacyjnych (gdzie, notabene, stawki wywalczyły właśnie związki zawodowe). Ciekawie w tym kontekście brzmi wypowiedź Birgit Dietze, szefowa Branderburgii w związku IG Metall i – zupełnie przypadkiem – była członiki rady nadzorczej Volkswagen AG.
Co na to Elon Musk? Jest zirytowany. Argumentuje, że złożone wymogi planowania w Niemczech są sprzeczne z pilną potrzebą walki ze zmianami klimatu. Po uruchomieniu fabryka będzie produkować pół miliona aut rocznie i generować 50 GWh pojemności akumulatorów – więcej niż jakikolwiek inny producent w Niemczech. Problem jednak polega na tym, że Tesla oferuje stawki o 20 proc. niższe od stawek zbiorowych oferowanych przez innych niemieckich producentów.
Gigafactory a związki zawodowe
Elon Musk odczuł już potęgę niemieckich związków, gdy kupił niemieckiego dostawcę części samochodowych Grohmann Automation w 2017 roku. Tesla początkowo ustaliła płace o 30 proc. niższe od średniej. Związki ostatecznie wycofały się z groźby strajku po tym jak Tesla zaoferowała jednorazowe premie i opcje na akcje. IG Metall twierdzi, że w Branderburgii również dyskutowano o opcjach na akcje.
Jednak z fabryką Tesli jest trochę inaczej. To firma amerykańska, a nie niemiecka, działa na terenie UE, więc mogą w niej pracować ludzie z dowolnego państwa UE. Lokalizacja Gigafabryki jednoznacznie wskazuje na Polskę. Ferdinand Dudenhofer, ekspert ds. niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego w wypowiedzi dla Reuters, stwierdził “20 proc. poniżej niemieckich zarobków to nadal bardzo dobre wynagrodzenie dla polskich pracowników“, po czym dodaje: “Niemieccy producenci samochodów nie mogliby tego zrobić (zatrudnić masowo obcokrajowców – dop. red.) ale Tesla może to zrobić“.
O jakiej skali w ogóle mówimy? Wg IG Metall i Steinbach z 12 tysięcy miejsc do obsadzenia w Gigafabryce Tesli, dotychczas przyjęto ok 800 – 1200 osób. Gdy weźmiemy pod uwagę parcie Muska do jak najszybszego uruchomienia produkcji, to można być pewnym, że zacznie on szukać pracowników gdziekolwiek, byle w końcu fabryka ruszyła. Ale Elon Musk umie liczyć. Ekonomicznie patrząc, to “gdziekolwiek” to Polska.
Cały spór z dalszej perspektywy wygląda dość kuriozalnie – Niemcy chcą zarabiać tyle co w innych fabrykach (takie jest stanowisko IG Metall), a jeżeli nie będą mogli tyle zarabiać (bo Tesla to amerykański twór, a nie Daimler, czy VW, którzy muszą ulec niemieckim związkom), to w rezultacie w ogóle nie chcą fabryki (i tu najgłośniej krzyczą… “zieloni” ujawniając swoją hipokryzję).