Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Test. Suzuki Ignis Hybrid 4WD. 4 cylindry, miękka hybryda i wiele talentów

fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com

Wśród nowych aut nie znajdziecie niczego ciekawszego tych rozmiarów. Ma małe pudełkowate nadwozie, dzięki czemu przypomina japońskiego kei-cara. Do tego niezły prześwit i napęd na cztery koła. Suzuki Ignis to zdecydowanie wyjątkowa, nie tylko miejska propozycja, której warto się przyjrzeć.

Nadwozie? Jedyne takie

Suzuski Ignis 4WD
Suzuki Ignis ma bardzo charakterystyczne, ale wpadające w oko nadwozie (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Wygląd to zawsze kwestia gustu. Jedno jest pewne, obok Ignisa trudno przejść obojętnie. Tak, wywołuje emocje, często skrajne, ale moim zdaniem w takim aucie to bardziej zaleta niż wada. Ma sympatyczną, uśmiechniętą mordkę z LED-owymi reflektorami, a zwarte niewielkie nadwozie daje swobodę w zatłoczonym mieście, bo w miejsca parkingowe niedostępne dla większych aut, ten maluch wjeżdża bez problemu. Zastanawiacie się, co robią te przetłoczenia na tylnym słupku? Niemal identyczne miało Suzuki Cervo z końcówki lat 70. ubiegłego wieku, czyli dostajemy modny retro-smaczek nawiązujący do historii marki.

Suzuki Ignis w środku

Suzuki Ignis wnętrze
Twarde, ale mimo wszystko dobrej jakości plastiki (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Kabinę wykończono twardym plastikiem, ale za to jest dobrej jakości, a do montażu nie można mieć żadnych uwag. Fotele są wystarczająco wygodne, nie ma sensu zastanawianie się, czy dobrze trzymają w zakrętach, bo tym autem raczej szybko się nie jeździ. Pozycja za kierownicą przypomina raczej mikrovana, czy małego SUV-a, niż zwyczajne auto osobowe. Siedzi się wysoko, z wygodnie umieszczonymi kolanami względem miednicy, co jest zdrowe dla kręgosłupa. Jeśli z przodu usiądzie ktoś o średnim wzroście, to na tylnej (co ważne – przesuwanej) kanapie wystarczy miejsca nawet dla dwójki dorosłych ludzi. To plus wysokiego nadwozia. Bagażnik (267 litrów) nie pomieści wakacyjnych bagaży dla czteroosobowej rodziny, ale psa? Dlaczego nie!

Do bagażnika bez problemu mieści się… pitbull 🙂 (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Mały, skromny, ale nowoczesny

Ignis multimedia
Proste, ale czytelne i bezproblemowe multimedia (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Ignis ma całkiem niezłe multimedia. Centralny ekran umieszczony na środku deski rozdzielczej jest dotykowy. Jest Apple CarPlay, w dodatku bezprzewodowy, czego często nie można powiedzieć o nawet droższych konkurentach z wyższych klas. Audio gra przyzwoicie, jest kamera cofania, która jest dziś obowiązkowa nawet w małych autach, bo tak jest po prostu dużo bezpieczniej. Małe Suzuki jest też seryjnie wyposażone w najważniejsze elementy z zakresu bezpieczeństwa czynnego i biernego – czołowe poduszki, poduszki boczne i kurtynowe, systemy ABS, ESP, EBD i wspomaganie awaryjnego hamowania.

Napęd Ignisa, czyli klasyczna benzyna plus miękka hybryda

4 benzynowe, wolnossące cylindry pod maską, a do tego instalacja mild hybrid (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

To małe, japońskie auto napędzane jest wolnossącym, benzynowym silnikiem 1.2, który ma cztery cylindry, dzięki czemu jego kultura pracy jest zauważalnie lepsza niż trzycylindrowców, tak lubianych przez konkurencję. Do tej klasycznej jednostki dołączono instalację miękkiej hybrydy 12V, której niewielka (7 kg) bateria umieszczona jest pod tylną kanapą, obniżając środek ciężkości. Nie pozwala jeździć na samym prądzie, ale za to umożliwia przede wszystkim bardziej płynne włączanie i wyłączanie silnika spalinowego, co jest niezwykle ważne w mieście. Kierowca do dyspozycji ma klasyczny, 5-biegowy manual, który jest zwarty i przyjemnie, bez niepotrzebnych drgań daje się obsługiwać. Silnik trzeba wkręcić na obroty, żeby wycisnąć z niego maksymalną dynamikę, ale odwdzięcza się niskim spalaniem, niezależnie od warunków jazdy. W teście zużył średnio 6 litrów na każde 100 kilometrów.

Jak Suzuki Ignis się prowadzi?

prześwit Suzuki Ignis
Komfort jazdy jest niezły, a duża zwrotność i spory prześwit przydają się w wielu sytuacjach (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Suzuki Ignis jeździ żwawo i lekko, między innymi dzięki masie nie większej niż 900 kilogramów i cienkim oponom. Nie jest to jednak dobre auto na długie trasy, bo 5 biegów i skromne wygłuszenie przy prędkościach autostradowych nie pozwalają swobodnie rozmawiać, dodatkowo prędkość maksymalna to jedyne 165 km/h. Napęd na 4 koła plus 18-centymetrowy prześwit dają wiele możliwości, choć nie spodziewajcie się terenówki. Poza utwardzonymi drogami zdecydowanie lepiej radziło sobie Jimny. Przedni zderzak zakończony jest gumową listwą, którą łatwo zgubić w trudniejszym terenie, a błyszczącego, metalicznego lakieru szkoda narażać na porysowanie.

Cena i dwa słowa podsumowania

Cena Ignisa Hybrid pozwala już myśleć o autach wyższych klas (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

To małe, sympatyczne auto, które widzicie na zdjęciach, wyceniono na 87 590 zł. To sporo, dlatego, że już za 94 300 zł kupimy dużo bardziej praktyczną, również wyposażoną w napęd 4×4 Dacie Duster ze 150-konnym silnikiem w dobrze wyposażonej wersji Prestige. Jednak Suzuki Ignis jest jedyne w swoim rodzaju i gra we własnej lidze, nie oglądając się na innych. Nie jest to zbyt popularny samochód na polskich drogach, a szkoda, bo mimo pewnych minusów warte jest zainteresowania.

Plusy:

  • Napęd na 4 koła
  • Prześwit 18 centymetrów
  • Praktyczne (jak na swoje rozmiary) i dobrze wykonane wnętrze
  • Niewielkie spalanie
  • Płynny napęd dzięki miękkiej hybrydzie
  • Sprawne nowoczesne multimedia
  • Dobre wyposażenie seryjne
  • Łatwe manewrowanie w mieście

Minusy:

  • Słabe osiągi
  • Spory hałas we wnętrzu przy wyższych prędkościach
  • Stosunkowo wysoka cena
Total
3
Shares