Dla większości ludzi Ferrari F40 stanowi synonim czerwonego, włoskiego superauta lat 80.: szybkie, zwariowane, przesadne. Dla mnie jednak najwyższy stopień podium w kategorii szalonych wozów z tej epoki zajmuje znacznie mniej znane 288 GTO.
Marzysz o Ferrari F40? Możesz się zdziwić
Prawda jest taka, że F40 jest zbudowane jak auto wyścigowe, więc osoby spodziewające się subtelnego luksusu mogą okazać się nim zawiedzione. Pod zewnętrzną kompozytową powłoką, która jest pokryta lekko sfalowanym lakierem Rosso Corsa, kryje się bezczelna, prymitywna natura auta wyczynowego, przypudrowana tylko cienką warstwą udawanej elegancji. W dodatku Ferrari natłukło aż 1315 sztuk F40, nie jest to więc wbrew powszechnej opinii samochód bardzo rzadki.
Kuba Wojewódzki ma nowe Ferrari. Jakie?
Dlaczego powstało Ferrari 288 GTO?
Model 288 GTO powstał dlatego, że Ferrari chciało mieć mocne, konkurencyjne auto, zbudowane według przepisów nowopowstałej grupy B. Każdy chciał być w grupie B: Audi, Citroen, Peugeot, Lancia, Ford, Opel, Porsche… Nowy regulamin ułatwił producentom tworzenie krótkich serii (200 sztuk) bazowego modelu do celów homologacyjnych, pozostawiając im większą część typowego budżetu na naprawdę zwariowane prace badawczo-rozwojowe. Goście z Ferrari wiedzieli, że są w stanie zbudować potwora, który skutecznie powalczy z większością aut innych producentów. Mierzyli wysoko i dlatego nazwali nowy samochód mianem “GTO” – skorzystano z tego skrótu po raz pierwszy od sławetnego 250 GTO.
Niezwykłe nagranie Ferrari z toru F1. Zobacz!
Turbo razy dwa i 400 KM
Auto zbudowane na mocnym podwoziu z rur stalowych miało rozstaw osi większy niż w seryjnym 308 GTB (które z grubsza przypomina z wyglądu), a zaopatrzono je w niezależne zawieszenie wszystkich kół. Nowy silnik o kryptonimie Tipo F114B zainstalowano między osiami, ale wzdłużnie. Wytwarzał 400 KM dzięki czterem zaworom na cylinder, elektronicznemu wtryskowi paliwa Weber-Marelli, dwóm turbosprężarkom IHI oraz dwóm chłodnicom międzystopniowym firmy Behr. Poszycie drzwi, pokrywy bagażnika oraz pokrywy silnika wykonano z aluminium, zaś reszta nadwozia powstawała z żywicy epoksydowej zbrojonej włóknem szklanym oraz kompozytu węglowego. Wystające, poszerzone nadkola były potrzebne, bo w aucie zaplanowano koła szersze niż w 308: 8 cali szerokości z przodu i 10 cali z tyłu. W wyniku długich badań w tunelu aerodynamicznym pojawiły się także spore spoilery. W tylnych błotnikach znalazły się po trzy pionowe szczeliny wentylacyjne, co stanowiło oczywiste nawiązanie do legendarnego 250 GTO.
Masz klasyczne Ferrari? Sprawdź jak o nie zadbać.
Jeremy Clarkson i Ferrari 288 GTO
Z wielu powodów, a nie tylko w wyniku wypadków, grupa B formalnie skończyła się w 1987 roku i prawie wszyscy początkowo entuzjastyczni producenci zostali z rajdówkami i wyścigówkami, które już nie były nikomu potrzebne. W przypadku Ferrari decyzja o rezygnacji ze startów w grupie B zapadła już praktycznie w 1984 roku, wtedy też postanowiono, że całkowicie opracowany nowe model zostanie zaoferowany wiernym klientom jako auto drogowe, zbudowane w krótkiej serii. Szybciutko dołożono do 288 GTO skórzane fotele, elektryczne podnośniki szyb (opcjonalnie) oraz klimatyzację. Wyprodukowano tylko 272 sztuki głównej serii i później jeszcze 6 egzemplarzy wersji Evoluzione. Wśród sławnych właścicieli nowego modelu znalazł się nawet Niki Lauda. Gdy na początku lat 90. zapytałem Jeremy’ego Clarksona faksem (!), które auto według niego stanowi najwspanialszy wóz wszech czasów, odpisał mi, że Ferrari 288 GTO. A dlaczego? “Bo tak” – brzmiała odpowiedź.
Ile kosztuje 288 GTO?
Turbodoładowane Ferrari 288 GTO, za które dziś trzeba zapłacić pomiędzy 3 200 000 – 3 600 000 dolarów USA. Rozpędzało się do setki w mniej więcej 5 sekund, od zera do 200 km/h w 15 sekund i osiągało maksymalnie 304 km/h. W porównaniu do osiągów dzisiejszych aut mogą te wyniki wydawać się przeciętne, ale w latach 80. XX wieku mogły wywołać eksplozję mózgu. 288 GTO było po prostu jednym z najszybszych dopuszczonych do ruchu samochodów na Ziemi.
F40, czy 288 GTO?
Rzadko zdarzają się egzemplarze wystawione na sprzedaż. Oczywiście najwyższe ceny uzyskają samochody z pozbawioną luk historią, pełną dokumentacją serwisową oraz tzw. czerwoną książką Ferrari Classiche (fabrycznym certyfikatem autentyczności). Im mniej właścicieli, tym lepiej. Jeśli auto było restaurowane, ważne jest, jak wykonano te prace – jeśli przesadnie potraktowano patynę wynikającą z upływu czasu i samochód nie nosi żadnych śladów użytkowania, wart jest mniej niż pięknie zachowany wóz bez obsesyjnego remontu. Skorzystanie przy zakupie z porady specjalisty jest konieczne. To wspaniałe auto pomimo wysokiej wartości rynkowej nadaje się do normalnej, codziennej jazdy po drogach publicznych, ma dość podatne zawieszenie, precyzyjne prowadzenie i bardzo niewiele wad. Tym bardziej zatem prawdziwy kolekcjoner powinien rozważyć zakup 288 GTO zamiast znacznie bardziej banalnego F40.