Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Nissan Townstar. Jeździliśmy nowymi wariantami, w tym elektrycznym

fot. Piotr Zubrzycki/Automotyw.com

Japoński kombivan jest z nami od dwóch lat. Teraz jednak doczekaliśmy się nowych wersji. Elektryczna może stanowić nawet 50 procent sprzedaży na polskim rynku. Tak przynajmniej zapewnia przedstawiciel marki. Czego zatem spodziewać się po praktycznym dostawczaku?

Segment, w którym do niedawna królował diesel, zaczyna intensywną elektryfikację. Mało tego. Modele będące niezależnymi tworami, spotyka unifikacja. Ford połączył siły z Volkswagenem w budowie samochodów użytkowych, a Nissan od wielu lat współpracuje z Renault. Tym samym, na modułowej płycie CMF-C powstał Townstar. Poprzez współpracę między koncernami, wiele elementów ma wspólnych z Kangoo i Mercedesem Citanem. W momencie debiutu, pod maską królował benzynowy motor 1.3 DIG-T o mocy 130 i 240 Nm. Teraz nadszedł czas na nowe odmiany.

Nissan Townstar. Jakie ma odmiany nadwoziowe

Biały elektryczny Nissan Townstar w wersji dostawczej jedzie po ulicy
Nissan Townstar. Dostawczy elektryk w sam raz do miasta (fot. Piotr Zubrzycki/Automotyw.com)

Na razie, w ofercie na dobre zadomowił się osobowy wariant kombi. Mieści na pokładzie pięć rosłych osób, zapewniając im rozsądne warunki i niezły komfort. Do tego sporą powierzchnię przeszkloną i doładowany motor benzynowy. Elektryczna odmiana dołączy do oferty za kilka miesięcy. Tymczasem, mogliśmy już poznać elektryka w specyfikacji dostawczej. Takiej, jaka najczęściej będzie przewijać się na ulicach dużych miast.

Townstar dostępny jest jako VAN L1 i L2. W katalogu znajdziemy też osobowo-towarową wersję Crew Van L2 i kombi z krótkim nadwoziem. Oferta przedstawia się całkiem okazale, co pozwoli dopasować wóz do indywidualnych potrzeb. Te przedsiębiorcy mają bardzo zróżnicowane, nawet w kwestii dostaw miejskich. Wszystko po to, by w maksymalny sposób wykorzystać potencjał konstrukcji. Podczas krótkiej przygody z nowym Nissanem mogliśmy zapoznać się z dwiema specyfikacjami.

Biały elektryczny Nissan Townstar z otwartym przedziałem bagażowym
Ładowność wersji krótkiej Nissana Townstara to lekko ponad 600 kilogramów (fot. Piotr Zubrzycki/Automotyw.com)

Pierwsza to Van L1 o długości 448,5 cm. Na pokładzie zmieści dwie lub trzy osoby. Za ścianą grodziową zapewnia przestrzeń o długości 180,6 cm. Dostępu do niej strzegą dwuczęściowe wrota otwierane na boki. Szerokość ładowni to 157 cm. Całkowita pojemność wynosi 3,3 metra sześciennego, a ładowność nieznacznie przekracza 600 kilogramów.

Druga z odmian ma wydłużony rozstaw osi, co przekłada się na długość nadwozia – 491 cm. Podobnie, jak w krótszym Nissanie, tak i tu umieścimy w części pasażerskiej dwie lub trzy osoby. Istotnie natomiast zwiększa się długość strefy bagażowej – 223 cm. Jej szerokość pozostaje na tym samym poziomie, ale już pojemność rośnie do 4,3 metra sześciennego. Lepiej też przedstawia się maksymalna masa ładunku – 800 kilogramów. Istotne, że do dyspozycji mamy również boczne drzwi przesuwne z innowacyjnym rozwiązaniem w postaci wbudowanego w nie słupka B. Tym samym, boczny otwór ładunkowy ma przyzwoite 144,5 cm szerokości.

Nissan Townstar. Multimedia i komfort jazdy

czarno szare wnętrze Nissana Townstara w wersji elektrycznej
W wnętrzu Nissana Townstara panuje ergonomia, ale urodzie tego projektu też niczego nie można zarzucić (fot. Piotr Zubrzycki/Automotyw.com)

Wnętrza kombivana wygląda znajomo. Niektóre z rozwiązań możemy spotkać w bliźniaczym Kangoo lub Citanie. Nie zmienia to faktu, że kabina ma na wskroś osobowy wystrój i okazuje się całkiem wygodna. Z powodzeniem zmieści osoby o wzroście nawet 190 cm. Niektórym może przeszkadzać skromna regulacja oparcia, ale taki urok auta z dwoma lub trzema fotelami w rzędzie. Te są wygodne, choć z przeciętnym wyprofilowaniem bocznym. Mają za to odpowiednią twardość, co powinno być wystarczające dla kręgosłupa po kilku godzinach siedzenia za kółkiem.

Jakość materiałów wykończeniowych prezentuje solidny poziom. Niektóre z połaci są miękkie, choć dominują twarde powierzchnie. Całość natomiast spasowano bez zarzutu. Do tego dochodzi dość długa lista dodatków. To przede wszystkim zestaw kamer o zasięgu 360 stopni. Ich jakość jest przeciętna, ale rzut z lotu ptaka ułatwi manewrowanie na ciasnych parkingach. W najuboższej odmianie nie zaznamy nawet radioodbiornika, a w topowej możemy korzystać z multimediów z ekranem o przekątnej 8 cali. Układ przewodowo łączy się ze smartfonami wykorzystującymi oprogramowanie Android Auto oraz Apple CarPlay. Mamy również całkiem przejrzystą nawigację i uporządkowane menu z dużymi kaflami pozwalającymi szybko trafić palcem w pożądaną animację.

cyfrowe zegary w Nissanie Townstarze
Bogatsza wersja Nissana Townstara ma cyfrowe zegary (fot. Piotr Zubrzycki/Automotyw.com)

Przed oczami kierowcy roztacza się w podstawowej wersji zestaw analogowych zegarów z prostym wyświetlaczem komputera pokładowego. Wystarczy jednak zamówić bogatszą specyfikację, by korzystać z cyfrowych wskaźników z ekranem o przekątnej 10 cali. Ma niezłą rozdzielczość i w czytelny sposób przekazuje najważniejsze informacje dotyczące napędu. Cieszy także obecność adaptacyjnego tempomatu, systemu utrzymującego auto w pasie ruchu oraz automatycznej klimatyzacji z ręcznymi pokrętłami. O bezpieczeństwo zadba układ rozpoznający zagrożenie w postaci innych aut, pieszych oraz rowerzystów. Jeśli znajdą się na kursie kolizyjnym, a kierowca zaniecha użycia hamulca, elektronika w trybie autonomicznym uruchomi procedurę gwałtownego wytracania prędkości.

Nissan Townstar. Mały akumulator, przyzwoite osiągi

Biały Nissan Townstar jadący ulicą
Prędkość maksymalna wersji elektrycznej to tylko 130 km/h, ale pamiętajmy, że to auto przede wszystkim do miasta (fot. Piotr Zubrzycki/Automotyw.com)

Niezależnie od wybranej wersji, Townstar dostępny jest z silnikiem o mocy 122 KM i 245 Nm. To parametry wystarczające, by dość żwawo uczestniczyć w ruchu miejskim. Reakcja na gaz jest szybka, a wskazówka prędkościomierza chętnie wspina się po kolejnych stopniach skali. Teoretycznie, do setki przyspiesza w 11,6 sekundy, ale odczucia są znacznie lepsze. Nie wiemy jednak, jak maksymalne obciążenie wpływa na dynamikę. Do pierwszych jazd otrzymaliśmy wozy bez kilograma ładunku.

O tym, że Nissan został stworzony nie tylko do miasta, świadczy prędkość maksymalna na poziomie 130 km/h. To odpowiednia wartość, by bezpiecznie poruszać się po ekspresówkach i autostradach. Z drugiej strony, w takich warunkach szybko znika zasięg. Maksymalny został określony liczbą 323 kilometrów. Do tego jednak potrzeba optymalnych warunków pogodowych i lekkiej nogi kierowcy. W przeciwnym razie już po 150 km zaczniemy rozglądać się za ładowarką. W mieście natomiast powinniśmy spodziewać się kilometrażu wyraźnie przekraczającego 200 km.

Niisan Townstar ładowanie
Z mocą 11 kW naładujemy się w od 0 do 100% w 6 godzin (fot. Piotr Zubrzycki/Automotyw.com)

Townstar dysponuje skromnym akumulatorem o pojemności 44 kWh netto. Konstruktorzy wyszli z założenia, że lepiej zastosować mniej ogniw, by zwiększyć ładowność. Pozostaje jeszcze kwestia ładowania. Z domowego gniazdka proces zajmie około doby. Korzystając ze złącza Type 2 i tankując wóz z prędkością 11 kW, uzupełnimy niedobory w 6 godzin (0-100 procent). Taką ładowarkę pokładową otrzymuje w bazowej specyfikacji. W lepiej skonfigurowanych i droższych wariantach Nissan dysponuje wtyczką transferującą 22 kW lub 80 kW prądem stałym.

Werdykt

Nissan Townstar nie ekscytuje, ale nie od tego jest, a wszystko wskazuje na to, że takich aut w najbliższej przyszłości będziemy potrzebować (fot. Piotr Zubrzycki/Automotyw.com)

Townstar należy do gatunku, który stracił na popularności w ostatnich latach. Nie zmienia to faktu, że takich aut potrzebujemy. Zwłaszcza w mieście, gdzie urzędnicy zaczynają się przymierzać do stref czystego transportu. W standardzie dostajemy gwarancję na 5 lat z limitem kilometrów na poziomie 160 tysięcy. Akumulator trakcyjny zyskał 8-letnią ochronę producenta. Możemy też wykupić pakiet przeglądów, by obniżyć koszty. Pamiętajmy, że elektryk nie ma skomplikowanego osprzętu windującego ceny bieżących przeglądów i napraw.

Musimy natomiast przełknąć cenowy próg wejścia. Ten w Nissanie wynosi 147 tysięcy złotych netto. Wariant dłuższy wymaga dopłaty rzędu 6 tysięcy zł. Klikając wszystkie opcje w katalogu otrzemy się o kwotę 200 tysięcy netto. Z ratunkiem może przyjść wciąż obowiązujący program rządowy „Mój elektryk”. Z kasy podatnika nadejdzie pomoc sięgająca nawet 30 procent. Czy to wystarczy, by ulice zalały elektryczne kombivany?

Total
0
Shares