Opel Combo to najnowszy brat bliźniak Citroena Berlingo i Peugeota Partnera. Podobnie jak większość modeli koncernu PSA, Combo zyskał wersję całkowicie zeroemisyjną. Mieliśmy okazję pojeździć siedmiosobowym Combo-e XL, wypełnić go po dach różnościami i sprawdzić jego zużycie energii. Jak wypadł ten elektryczny kombivan?
Opel Combo-e XL. Design, wnętrze i bagażnik
Nie jest łatwo opisać design Opla Combo, który – nie oszukujmy się – nie należy (i wcale nie musi) do najlepiej narysowanych samochodów świata, dlatego pozwolimy sobie na wykorzystanie klasycznego cytatu: “koń jaki jest, każdy widzi”. Z zewnątrz to po prostu poprawny, klasyczny kombivan, który już z daleka przypomina dzielącego konstrukcję Peugeota Partnera. Najważniejsze elementy kryją się we wnętrzu.
Wnętrze samochodu jest bardzo poprawne, a w wersji osobowej styliści skutecznie ukryli “dostawcze” pochodzenie modelu. Środek deski rozdzielczej został lekko skierowany w stronę kierowcy. W centrum dominuje wyświetlacz, który znamy już z wcześniejszych modeli Opla. Intuicyjnie, podobnie do Hondy Jazz, czy Renault Traffica umieszczono uchwyty na kubek. W desce znajdziemy też cały pakiet potrzebnych schowków – jeden nad wirtualnymi zegarami, drugi pod roletką w miejscu tunelu środkowego i trzeci na przeciwko pasażera. Nie brakuje również półki na drobne przedmioty. Wnętrze Combo jest wykonane z przeciętnego, ale dobrze spasowanego i nie skrzypiącego plastiku. Ergonomia też na plus: wszystkie funkcje są czytelne, a korzystanie z samochodu w pełni jest możliwe bez spędzania żmudnych godzin nad instrukcją obsługi.
W wersji XL istotne są dwa tylne fotele. Miejsca dla pasażerów trzeciego rzędu nie brakuje, fotele są wygodne i dosyć szeroko rozstawione. Komfort podróży jest porównywalny do tego z kanapy w drugim rzędzie, dlatego z powodzeniem możecie ruszyć w trasę w sześć lub siedem osób.
Niestety, wraz z dodaniem miejsc siedzących zmniejsza się przestrzeń bagażowa. Z rozłożonymi fotelami w trzecim rzędzie pojemność bagażnika jest znikoma. Nie pomieścicie więcej niż dwie podręczne walizki, lub cztery średniej wielkości plecaki. Na szczęście do Opla Combo akcesoryjnie można dokupić bagażnik dachowy, który pozwoli wam bezpiecznie przewozić swoje bagaże bez utraty miejsc siedzących.
Gdy jednak dwóch dodatkowych foteli nie potrzebujecie, Opel Combo-e pomieści 850 litrów (około 370 litrów mniej od Caddy Panamericana), a kiedy dodatkowo złożycie jeszcze kanapę z drugiego rzędu siedzeń, wasz bagażnik zmieni się w prawdziwy wagon towarowy o pojemności 2693 litrów (około 140 litrów więcej niż Caddy Panamericana). Z taką przestrzenią bagażową z przyjemnością można podejść do przeprowadzki, wrzucić na pakę nowe, spakowane w kartony meble, czy nasze stare, ulubione rzeczy.
Opel Combo-e XL. Jak jeździ? Jaki ma akumulator?
Pod maską Combo-e nie znajdziemy żadnej rewolucji. Elektrycznego kombivana napędza dokładnie ta sama jednostka, która pracuje w Corsie-e, 208-e, e-C4 i całą resztę elektrycznej floty koncernu Stellantis. Motor ma 136 KM mocy i 260 Nm, które przenoszone są na przednią oś. O ile zespół napędowy doskonale się spisuje w przypadku miejskich elektryków, o tyle w Combo-e jest po prostu za mały, przez co zużywa zbyt dużo energii. Z deklarowanych przez producenta 280 kilometrów, udało nam się osiągnąć maksymalnie okolice 200-220 kilometrów i to latem, w warunkach mieszanych. Akumulator ma pojemność 50 kWh, a pełne naładowanie z gniazdka domowego powinno zająć 30 godzin, z wallboxa około 5 godzin, natomiast ze stacji ładowania o mocy 100 kW około 30 minut do 80 proc. Dynamika jest przeciętna – 11,5 sekundy w sprincie 0-100 km/h i 130 km/h prędkości maksymalnej. Niewielki zasięg ogranicza jego funkcjonalność do zawiezienia dzieci do szkoły, bycia busem lotniskowym, czy taksówką na krótsze dystanse.
Opinia i podsumowanie
Opel Combo-e urzekł nas swoją praktycznością. Niestety, nie przewieziecie swoich przedmiotów ani zbyt szybko, ani za daleko. Kolejną kwestią jest cena: przedłużony Opel Combo-e XL w jedynej dostępnej wersji Elegance kosztuje ponad 193 tysiące złotych. To zdecydowanie dużo, jeśli porównamy to z ceną spalinowego Combo Kombi, startującego od 106 tysięcy złotych lub trochę mniejszym, ale nieźle wyposażonym Kangoo, startującym od 111 tysięcy złotych. Cenę teoretycznie mógłby tłumaczyć napęd elektryczny, natomiast w tym wypadku należy postawić sobie pytanie – czy warto w niego zainwestować, czy nadal wciąż klasyczne jednostki rządzą?
Plusy
- Ergonomiczne, wygodne i pakowne wnętrze
- Duży bagażnik po złożeniu wszystkich rzędów siedzeń
- Komfortowy trzeci rząd siedzeń
Minusy
- Mały bagażnik przy 3 rozłożonych rzędach siedzeń
- Niewielki zasięg, który w połączeniu z dosyć wolnym ładowaniem ogranicza funkcjonalność
- Zbyt słaby silnik