Na targach IAA Mobility w Monachium widzieliśmy coś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak kolejne auto wyścigowe biorące udział w wyścigach DTM. Jednak tym razem nie jest to ani Audi, ani BMW, lecz prototyp zdalnie sterowanego auta z napędem elektrycznym. Zatem choć wewnątrz nie było kierowcy, to w ostatni weekend auto wykonało serię jazd próbnych na torze Red Bull Ring w Styrii.
Pojazd, który widzicie na naszych zdjęciach nie jest samochodem autonomicznym lecz zdalnie sterowanym. Podczas wspomnianych testów na Red Bull Ringu w Austrii auto było cały czas kierowane, jedyna różnica, że kierowca – mistrz DTM Trophy Tim Heinemann nie znajdował się w aucie, a w symulatorze oddalonym od austriackiego toru o 80 km.
Prototyp zbudowała w głównej części firma Schaeffler (wspominaliśmy wcześniej o ciekawej platformie konstrukcyjnej tego producenta, przeznaczonej dla samochodów autonomicznych, zaprezentowanej na targach IAA Mobility 2021 w Monachium). Auto nie było jakoś ekstremalnie szybkie, bo prędkości uzyskiwane na torze Red Bull Ring sięgały 150 km/h ale zdalne sterowanie z tak dużej odległości to duże wyzwanie dla sieci telekomunikacyjnej i podzespołów odpowiedzialnych za przetwarzanie danych.
Nawet przy wykorzystaniu najszybszych łączy komercyjnych szacowane opóźnienie w przekazywaniu poleceń od kierowcy oddalonego o 80 km od bolidu to 20 ms. A to z kolei czas wystarczający, by auto znajdujące się w tym czasie na torze pokonało dystans około 1 metra. To zbyt mała precyzja jeżeli chodzi o motorsport.
Dlatego w tym konkretnym przypadku Schaeffler zbudował podwozie o bardzo dużej mocy obliczeniowej, natomiast za transmisję danych i sieć komunikacyjną pomiędzy symulatorem, a rzeczywistym pojazdem na torze odpowiadała firma Cisco. W rezultacie udało się zestawić połączenie z opóźnieniami rzędu 2 ms dla sieci WAN i około 5 ms dla sieci radiowej. To świetny wynik. Dla porównania światło pokonuje w próżni w ciągu 1 ms dystans niemal 300 km.
Technologie w branży oponiarskiej, Continental zaprezentował oponę z butelek PET