Bogatemu wszystko wolno? Taka myśl przychodzi do głowy po tym, co ekipa Red Bull, zajmująca się kręceniem materiału reklamowego, wykonała w centrum Kijowa. Co się właściwie stało? Wyjaśniamy.
Mandat 5000 zł, grzywna 30000 zł. Gdzie? W Polsce, już od grudnia
Red Bull to marka, która znana jest z głośnego promowania się czy to za pomocą wyczynowych pokazów lotniczych, skoków spadochronowych, skydiverów (jak niedawno w Warszawie), czy motorsportu. W Kijowie austriacki potentat napojów energetycznych zdecydował się na ten ostatni wariant, w planach był drift. Problem jednak był w tym, że miejsce wybrano dość niefortunnie. Chodzi o duży plac z charakterystycznymi, żółtymi kostkami brukowymi wokół pomnika stojącego przed soborem św. Zofii w Kijowie. Marka co prawda poprosiła władze miasta o zgodę na nakręcenie materiału promocyjnego w tym miejscu, jednak spotkała się z odmową władz miasta. Co zrobił Red Bull? Zignorował zakaz.
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Kostiantina Usowa, wiceburmistrza Kijowa, władze miasta wiedziały o planach producenta napojów energetycznych (materiał reklamowy miał być kręcony na placu Sofiiska przez 2 dni), ale odmówiły pozwolenia na realizację takiego materiału w miejscu, które jest obiektem wpisanym na Światową Listę Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Mimo to rejestrowany na potrzeby marketingowe Red Bulla drifting i tak się odbył, wbrew władzom Kijowa.
W rezultacie, jak podał Usow, uszkodzono ponad 2000 metrów kwadratowych nawierzchni placu Sofijskiego z charakterystycznego, kijowskiego żółtego bruku. Ponadto jak zauważa miejski urzędnik, Red Bull wykonał swoje nielegalne nagranie wcześnie rano, potajemnie, bez środków bezpieczeństwa chroniących pieszych. Na szczęście nikomu nic się nie stało, niemniej działania austriackiej marki trącą skrajną nieodpowiedzialnością.
Usow nazywa te działania wprost niedopuszczalnym aktem wandalizmu i brakiem poszanowania mieszkańców Kijowa i jednego z najświętszych dla nich miejsc w mieście – Soborze Sofijskim. Jakkolwiek trudno pochwalić działania Red Bulla, to w sprawie jest jeszcze jeden smaczek. Usow wprost w otwartym liście opublikowanym za pośrednictwem mediów społecznościowych pyta o brak reakcji policji.
Co prawda pracownicy Red Bulla byli widziani na placu po nielegalnym drifcie, kiedy próbowali wyczyścić ślady po driftowaniu, ale wiele z nich wciąż pozostało do usunięcia. Ukraińscy urzędnicy zastanawiają się też nad wniesieniem oskarżenia o zakłócanie porządku publicznego.