Zdajemy sobie sprawę, że mierzący prawie 4,7 metra rodzinny SUV, pod maską którego pracuje silnik mniejszy niż dwulitrowa jednostka, dla wielu będzie wręcz obrazoburczy. Pod maską testowanego przez nas egzemplarza modelu Renault Koleos TCe 160 – największego SUV-a francuskiej marki, pracował silnik… znacznie mniejszy od dwulitrówki. Jest to bowiem duży SUV napędzany motorkiem o pojemności zaledwie 1332 cm3. Mieliśmy obawy, czy auto nie okaże się wygodnym, owszem, ale mułem. Czas te obawy rozwiać. Mimo małej jednostki napędowej, to zupełnie normalny, zapewniający wygodną podróż całej rodzinie SUV.
Na wstępie istotna uwaga. Z modelem Renault Koleos mieliśmy już do czynienia, z tym że wcześniej testowany model wyposażony był w jednostkę wysokoprężną o mocy 190 KM (2.0 dCi). Tutaj mamy słabszy silnik (choć nie do końca, o czym za chwilę). Wersja wyposażenia obu testowanych przez nas Koleosów to topowa odmiana Initiale Paris, co prawda są pewne różnice w opcjonalnych dodatkach, niemniej oba auta wyposażono niemal “po kokardę”. Ze względu na podobny poziom wyposażenia, w tym teście skupimy się na różnicach. Jednocześnie zachęcamy was, byście przed dalszą lekturą zapoznali się z wcześniejszym materiałem o Koleosie z dieslem pod maską.
Renault Koleos 2.0 dCi 190 Initiale Paris – zobacz test
Renault Koleos TCe 160 – napęd. Mały, ale byk!
Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Koleos nie jest sportowym SUV-em. To auto absolutnie nie ma takich ambicji (zresztą, mocniejsze wydanie z dieslem, też takich nie miało). Jest to przestronne auto do wygodnego przemieszczania się z miejsca na miejsce. W przypadku diesla – raczej w dłuższych trasach. Ale benzyniak w mieście też się nie męczy.
Po otwarciu maski w oczy rzuca się świeżutki nieduży, czterocylindrowy silnik 1.3 TCe (świeżutki, bo auto odebraliśmy z parku prasowego z przebiegiem zaledwie 13 km). Zamiast zgrabnej pokrywy z tworzywa przesłaniającej właściwy silnik tu mamy wszystko jak na dłoni. Istny galimatias, ale wyraźnie widać, że miejsca pod maską jest tyle, że zmieściłaby się tu dwukrotnie większa jednostka. Ten niewielki motor jest w stanie uzyskać dokładnie 158 KM przy 5500 obr./min. Motor jest oczywiście turbodoładowany. Maksymalny moment obrotowy jak na pojemność silnika jest całkiem spory i wynosi 270 Nm. To więcej niż w volskwagenowskich TSI 1.5 (250 Nm), które trafiają np. pod maskę porównywalnego VW Tiguana czy Škody Kodiaq. Jednak tu istotne jest coś jeszcze. Maksymalny moment obrotowy jest uzyskiwany w Renault Koleosie już od 1800 obr./min. W efekcie absolutnie nie mieliśmy tu wrażenia jakiejkolwiek mułowatości.
Skrzynia EDC – lepiej niż CVT w dieslu
Przeniesieniem mocy na koła zajmuje się w testowanej odmianie francuskiego SUV-a 7-biegowa automatyczna skrzynia EDC (znana z wielu innych modeli Renault). I to jest kolejna zaleta tego wozu, bo francuskie EDC świetnie się dogaduje z tym silnikiem.
Żeby nie być gołosłownym. Mocniejszy, testowany przez nas wcześniej Koleos ze 190-konnym, dwulitrowym dieslem i bezstopniowym automatem CVT wymagał ponad 10 sekund (10,1 s.) na dojście do 100 km/h. Tymczasem tu opisywany egzemplarz z “mikrym” benzyniakiem i skrzynią EDC radził sobie z tym samym zadaniem w czasie 9,7 s. Niby niewielka różnica, ale naprawdę odczuwalna. Jest jeszcze jeden istotny szczegół – Koleos TCe 160 EDC jest o ponad 150 kg lżejszy od Koleosa 2.0 dCi 190 CVT (X-tronic). I tę różnicę także czuć podczas jazdy.
Szczerze pisząc, mieliśmy obawy co do dynamiki auta z silnikiem 1.3. Na szczęście Koleos już po pierwszych pokonanych kilometrach na trasie szybkiego ruchu je rozwiał. Auto prowadzi się stabilnie i pewnie, nie jest to w żadnym razie pojazd terenowy – napęd przenoszony jest tylko na przednią oś (w dieslu był to napęd 4×4). Oczywiście z dojazdem na działkę Koleos sobie poradzi, ale najwygodniej podróżować nim płaskimi jak stół trasami asfaltowymi. Wyprzedzanie TIR-a na drodze krajowej również nie wymaga planowana na najbliższą pięciolatkę czy zmawiania pacierza (co kto woli) – benzynowy Koleos po kickdownie rozumie polecenia, EDC przeprowadza zgrabnie redukcję, silnik wskakuje na obroty, załącza się turbo i po chwili 18-kołowiec zostaje tylko wspomnieniem we wstecznym lusterku.
“No dobra, może nie powolny, ale pewnie żłopie jak smok, nie?”
Jeżeli tak pomyśleliście, to musimy Was zmartwić (czy może raczej – pocieszyć). Turbodoładowana jednostka o pojemności 1.3 nie “żłopie”, bo mimo obecności turbo, pojemność cylindrów jest taka, jaka jest – wiele paliwa do nich nie wleci – to fizycznie niemożliwe. Spójrzcie na nasz wynik spalania w jeździe mieszanej po pokonaniu prawie 580 km tym autem:
Diesel oszczędniejszy? Nie tym razem. We wcześniej testowanym Renault Koleos ze 190-konnym dieslem 2.0 dCi pod maską uzyskaliśmy średnią 7,1 l/100 km i to mimo tego, że mieliśmy niższą średnią prędkość z jazd testowych oraz… wyższą punktację za ekojazdę (64/100 wobec widocznych powyżej 62/100). Renault w swoich danych technicznych deklaruje średnie spalanie Koleosa TCe 160 wg WLTP w cyklu mieszanym na poziomie 6.7 l/100 km, jest to zatem wynik jak najbardziej do osiągnięcia. Brawo.
Jazda w mieście? Znowu przewaga benzynowego Koleosa
Oczywiście spalanie w warunkach wyłącznie miejskich będzie wyższe, trzeba liczyć się z zużyciem paliwa z ósemką z przodu, ale z drugiej strony, silnik Koleosa bardzo szybko uzyskuje komfort termiczny. Silnik szybko nabiera temperatury roboczej. W efekcie benzyniak w mieście jak najbardziej ma sens. Spokojnie można Koleosa TCe 160 używać i na bardzo krótkich dystansach. Z dieslem (jakimkolwiek)… sami wiecie, już tak dobrze nie będzie.
Renault Koleos TCe 160. Werdykt i ceny – jesteśmy na tak
Ceny nowego Renault Koleosa zaczynają się w cenniku francuskiej marki od 122 900 zł za bazową odmianę wyposażenia ZEN z tym samym napędem, co testowany tu egzemplarz. Nasz egzemplarz to przedstawiciel topowej linii wyposażeniowej w gamie, czyli Renault Koleos Initiale Paris. W tym przypadku ceny startują od 152 900 zł. Dużo? Biorąc pod uwagę to, co auto oferuje to bardzo dobra oferta, zwłaszcza że wcześniej testowany (już niedostępny w gamie) 190-konny diesel w wersji Initiale Paris startował od 175 900 zł. To ponad 20 tys. zł różnicy. Jeżeli nie mieszkacie w górach i nie potrzebujecie 4×4, jeździcie głównie w mieście, sporadycznie urządzając rodzinne wypady w dalsze rejony, przyjrzyjcie się Koleosowi z benzyniakiem.