Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Rolls-Royce Phantom. Lepiej być nie może

fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com

Jeśli kupujesz Rolls-Royce’a, to dajesz światu jasny sygnał, że w twoim życiu – przynajmniej zawodowo i finansowo – osiągnąłeś wszystko. Trzeba jednak przyznać, że na ten samochód nie decydujesz się tylko po to, żeby pokazać i udowodnić coś innym, ale też żeby spełnić marzenia. Chociażby dlatego, że Rolls-Royce jest gotowy na prawie każdą fanaberię przyszłego właściciela podczas konfiguracji. Phantom, to, mimo całej nowoczesnej technologii skupionej na pokładzie, przedstawiciel starej, dobrej motoryzacji.

V12, czyli to, co najpiękniejsze w motoryzacji

szary Rolls-Royce Phantom tojący na polnej drodze na tle trawy
Moc przekazywana jest klasycznie – na tylne koła (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Zacznijmy od silnika, bo to w dużej mierze dzięki niemu ten samochód ma swój niepowtarzalny charakter i urok. Potężny, podwójnie doładowany motor V12 o słusznej pojemności 6,75 litra, produkuje 571 KM i 900 Nm. Dziś w epoce diabelnie mocnych elektryków te wartości nie imponują już tak bardzo, bo pospolita w pewnym sensie Tesla S Plaid ma prawie dwa razy więcej koni mechanicznych. Jednak elektryki wciąż sprawiają wrażenie bezdusznych, a ich silniki cicho jęczą z różnym natężeniem, niczym pojazdy z taniego filmu fantastycznego.

wskaźnik rezerwy mocy i prędkościomierz w Rolls-Royce Phantomie
Prosta, ale właśnie przez to piękna czcionka zegarów. W tej klasie nie ma miejsca na udziwnienia (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Stojąc w Phantomie na światłach, masz wrażenie, że auto jest wyłączone. Panuje absolutna cisza, a nadwozie jest nieruchome jak skała. Podczas spokojnej jazdy dwanaście cylindrów mruczy seksownie, ale gdzieś daleko, w oddali, czekając. Przyciśnięte do muru jakby od niechcenia pokazuje potężną siłę, nie zapominając o doskonałych, angielskie manierach. Tradycyjnie dla marki nie spotkasz tu obrotomierza, tylko wskaźnik rezerwy mocy. Elektroniczne zegary mają klasyczny wygląd, i dobrze, bo do dziś nikt nie wymyślił niczego lepszego, a wysiłki np. BMW w tym temacie są godne lepszej sprawy.

Osiągi? W każdej sytuacji co najmniej wystarczające

opona Continental Rolls-Royce Phantom
Mimo napędu na tył nie wypada tym samochodem ruszać z piskiem opon (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Osiągi są bardzo dobre, lekko ponad 5 sekund do 100 km/h i 250 km/h prędkości maksymalnej, ale szalony start ze świateł w Phantomie, jest takim samym faux pas, jak mówienie wszystkim „smacznego” w biurowej jadalni. Tego po prostu nie wypada robić. Dzięki potężnemu momentowi obrotowemu dostępnemu już przy 1750 obr./minutę elastyczność jest na najwyższym poziomie, a aksamitnie gładki, 8-biegowy automat wyprodukowany przez ZF niezauważalnie prześlizguje się między kolejnymi biegami, przyspieszając jakby od niechcenia.

BMW serii 7? Mercedes klasy S? To inna liga

szary Rolls-Royce Phantom na gruntowej drodze
Weekendowy wypad luksusową limuzyną na wieś? Dlaczego nie! (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Rolls-Royce Phantom może kojarzyć się z koniecznością posiadania szofera, choć w porównaniu do poprzednika poprawiono tutaj odczucia z jazdy. Właściciel, jeśli ma ochotę, może czerpać dużo radości z kierowania tym monumentalnym autem. Kierownica jest trochę grubsza niż w poprzedniku i przyjemnie trzyma się ją w dłoniach, a elektryczne wspomaganie jest lekkie, ale nie jest zupełnie oderwane od informacji płynących z kół. Auto sunie po drodze niczym okręt, lekko się kołysząc na gorszych nawierzchniach. Jest to doświadczenie nieporównywalne z niezwykle wygodnymi przecież samochodami pokroju BMW serii 7, czy Mercedesa klasy S. Więcej w tym spokoju i luksusowej nonszalancji.

Phantom nie przepada za miastem

Rolls-Royce Phantom widok z boku i z góry
Poza miastem potężne rozmiary Phantoma przestają przeszkadzać (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Długość 5,8 metra może przeszkadzać podczas poruszania się po dużej metropolii, bo wjechanie na podziemny parking, czy parkowanie w miejscach publicznych bywa wyzwaniem, ale już kiedy poruszamy się poza miastem, okazuje się, że rozmiary w niczym nie przeszkadzają. Rolls-Royce Phantom niewzruszony sunie po drodze. Pewność prowadzenia przy wadze prawie 2,7 tony pozytywnie zaskakuje, również w szybkich łukach, gdzie pomagają cztery koła skrętne, a przede wszystkim o 30% sztywniejsza architektura w porównaniu do poprzedniej generacji.

Niemal absolutna cisza

wnętrze Rolls-Royce'a Phantoma piano black i szaro-granatowa, skórzana tapicerka
Wnętrze Phantoma ciszą odcina kierowcę i pasażerów od codziennego zgiełku (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

W sumie przy każdej prędkości we wnętrzu Phantoma jest nienaturalnie wręcz cicho. Niezależnie od tego, czy poruszasz się wolno po gorszej drodze, czy suniesz 200 km/h po autostradzie bez ograniczeń, zawsze możesz rozmawiać bez konieczności podnoszenia głosu. Konstruktorzy położyli ogromny nacisk na to, żeby tak właśnie było. Szyby mają grubość 6 mm, a specjalnie opracowane opony Continental mają po 2 kilogramy (każda) materiału chłonącego dźwięk. W podłodze, w przedniej grodzi, w drzwiach, podsufitce i w bagażniku ułożono łącznie 130 kilogramów wygłuszenia. Drzwi (same) zamykają się same z głębokim, przyjemnym plaśnięciem. Tak, to też jest ważny detal, którym Rolls-Royce buduje atmosferę luksusu.

Drobne, luksusowe przyjemności

Rolls-Royce Phantom 2023 deska rozdzielcza
Tradycyjne pokrętła i szlachetne materiały (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

To raczej oczywiste, że nie uświadczysz tu taniego plastiku. W obsłudze przyrządów króluje metal, a popularne prawie wszędzie ekrany tutaj nie mają wstępu. Zmiana temperatury klimatyzacji pokrętłami jest swoistą małą przyjemnością i przenosi nas w czasie, pokazując, że pewne rozwiązania się nie starzeją. Lista opcji i możliwości zdaje się nie mieć końca. Ten egzemplarz miał zaskakująco dużo znienawidzonego przez klientów piano black, które szybko zbiera kurz i odciski palców, ale zawsze można sobie zażyczyć aluminium, włókna węglowego, czy egzotycznego drewna.

Najlepsze miejsca są z tyłu

tylna kanapa w Phantomie
Między fotelami ukryta jest lodówka oraz dwa kieliszki (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Deska rozdzielcza jest przeszklona na całej szerokości hartowanym szkłem i pełnić rolę małej galerii sztuki, kryjąc w sobie to, co wymyśli właściciel. Przednie fotele dają ponadprzeciętną wygodę, a stopy zapadają się grube, wełniane dywaniki. Zastanawiacie się jak je czyścić? To zapewne nie jest największe zmartwienie właściciela Phantoma, tym bardziej, że prawdopodobnie zasiadał będzie raczej z tyłu. Siedząc na tylnej kanapie można oczywiście pracować, umieszczając laptopa na rozkładanym stoliku, można rozmawiać, ze współpasażerem lub przez telefon, ale można też w spokoju delektować się miękką jazdą i popijać szampana schłodzonego w małej lodówce, którą umieszczono w głębi oparcia między fotelami. Nawiasem mówiąc prawdziwy szofer Rolls-Royce’a ma za zadanie tak prowadzić samochód, żeby pasażer nie uronił nawet kropli cennego trunku.

Werdykt

Widok na maskę i przednie koło Rolls-Royce Phantoma
W przypadku Phantoma raczej nie ma znaczenia wysokość raty leasingowej, czy spalanie (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Rolls-Royce Phantom to pojazd, do którego postrzegania trzeba podejść odrobinę inaczej. W jego przypadku mniejsze znaczenie mają koszty leasingu, zużycie paliwa, czy pojemność bagażnika. Angielski arystokrata oferuje jedyne w swoim rodzaju przeżycia motoryzacyjne. Nie sili się na rekordową moc, piekielne osiągi, czy ultraprecyzyjne prowadzenie. To nie jest najważniejsze. Ta maszyna, w połączeniu z legendarnym 12-cylindrowym silnikiem ma zapewnić niepowtarzalny komfort oraz możliwość stworzenia samochodu z najskrytszych marzeń, począwszy od wysuwanej statuetki Ducha Ekstazy, która może być odlana z drogocennego metalu, aż po najbardziej wykwintne i niespotykane materiały użyte do wykończenia wnętrza. Cena oczywiście jest astronomiczna. Egzemplarz, którym jeździłem wyceniony był na 534 099 Euro (bez lokalnych podatków). Nie słyszałem jednak, żeby ktokolwiek narzekał, że to za dużo. W końcu dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach.

Total
0
Shares