Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Skoda Kodiaq 2.0 TSI. Test schodzącego modelu

Skoda Kodiaq to flagowy SUV czeskiego koncernu. Technologicznie zbliżony jest do VW Tiguana i Seata Tarraco, zatem kto z tymi konstrukcjami obcował, w Skodzie poczuje się jak w domu. Auto zadebiutowało 8 lat temu i w tym czasie trafiło do ponad 800 tysięcy klientów. Świetny wynik. Tym bardziej że to debiut w wymagającym segmencie. Jak się spisuje wersja z napędem benzynowym o mocy 190 KM i systemem 4×4?

To wcielenie już kończy swój żywot jako nowe auto, ale 8 lat rynkowej kariery to kawał czasu. Zwłaszcza w sekcji rodzinnych SUV-ów, gdzie liczy się efekt świeżości. Nie dziwi zatem, że wraz z debiutem nowego Tiguana, także Skoda doczekała się następcy. Tym samym to ostatnie miesiące, by kupić aktualną generację. Niczego jej nie brakuje. Wygląda efektownie z czerwonym lakierem i osadzona na 20-calowych felgach. Przy okazji modernizacji sprzed kilkunastu miesięcy, doczekała się reflektorów LED Matrix. Są adaptacyjne i sprawnie funkcjonują po zmroku.

Skoda Kodiaq wymiary

Turkusowa Skoda Kodiaq
Skoda Kodiaq to duże auto, ma długość 4,7 metra (fot. Skoda press)

Kodiaq występuje w odmianie 5 lub 7-osobowej. Co ciekawe, 40 procent klientów stawia na dodatkowe siedziska w bagażniku. Mają trochę miejsca, gdyż czeski SUV może pochwalić się długością na poziomie 470 cm. Więcej od takich tuzów jak, chociażby Volvo XC60. Szerokość to 188, a wysokość 168 cm. Rozstaw osi jest zbliżony do limuzyn klasy średniej – 279 cm. Ostatnia wartość to prześwit – przyzwoite 19 cm.

Kabina Kodiaqa zaspokoi potrzeby 5-osobowej rodziny. Awaryjnie, dwa dodatkowe siedziska wysuwane z podłogi bagażnika, pozwolą na przewiezienie na niezbyt długim dystansie osób o wzroście około 165-170 cm. Zawsze coś. Wówczas, musimy się mierzyć z bagażnikiem o skromnej pojemności 270 l. W standardowej konfiguracji kufer mieści imponujące 835 l, a elektrycznie unoszona pokrywa zatrzymuje się na wysokości 188 cm. To jednak nie koniec atrakcji. Składając trzysegmentowe oparcie drugiego rzędu, możliwości ładunkowe rosną do 2005 l. Żadne kombi nie gwarantuje takiej przestrzeni. Kolejne udogodnienie to składany hak holowniczy wyceniony na 3500 złotych.

Wykończenie i wyposażenie wnętrza

Najbogatsza konfiguracja nadwozia Laurin&Clement (fot. Skoda press)

Na tle wielu rywali, wnętrze Kodiaqa przedstawia konserwatywny styl. To jednak jego mocny oręż. Istotne, że panel klimatyzacji dysponuje dużymi pokrętłami i fizycznymi przyciskami. Podobny spotkamy w Karoqu. Przełącznik świateł pamięta czasy Octavii pierwszej generacji i jest o niebo lepszy niż tablica z guzikami w Golfie VIII. Na wierzch wyciągnięto też włącznik systemu Start&Stop.

Reszta elementów została podporządkowana aktualnym trendom. Przed oczami kierowcy wpisano zestaw wirtualnych wskaźników. Jest dość czytelny i ma zmienną grafikę. Między zegarami możemy śledzić trasę wytyczoną przez nawigację. Ta łączy się z internetem, dzięki czemu analizuje bieżące natężenie ruchu. Flagowy kombajn multimedialny ma 9,2 cala, co jest wartością w zupełności wystarczającą. Współpracuje z zestawem audio firmy Canton i kamerą cofania o zasięgu 360 stopni. Obraz z niej mógłby być nieco lepszy. Na liście opcji znajdziemy też panoramiczne okno dachowe, indukcyjną ładowarkę do smartfona, nastrojowe oświetlenie LED oraz szereg systemów aktywnego wsparcia. To między innymi adaptacyjny tempomat i radar wykrywający pieszych i duże zwierzęta przed pojazdem. Jeśli wykryje ryzyko kolizji, w trybie awaryjnym uruchomi hamulce.

W kategorii materiałów wykończeniowych Skoda wpisuje się w dobry poziom. Znaczna część tworzyw jest miękka w dotyku. Gorsze są te w dolnej części kokpitu, a także kratki nawiewów. Niektóre połacie plastiku potrafią lekko zatrzeszczeć. Przeciętnie też wypada fortepianowa czerń wokół lewarka automatycznej skrzyni i na centralny ekranie. Warto mieć pod ręką szmatkę. Dużo dobrego powiemy natomiast o fotelach z zintegrowanym zagłówkiem. Mają nienaganne wyprofilowanie, a zakres regulacji sprawia, że każdy znajdzie odpowiednią pozycję. Korzystnie również wypada kanapa ze słusznym podparciem ud. Pasażerowie drugiego rzędu mogą korzystać z opcjonalnego podgrzewania i gniazdka 230 V.

Skoda Kodiaq silniki

Obecna, uszczuplona oferta obejmuje trzy jednostki napędowe. Nie znajdziemy w niej 245-konnego RS-a. Jest natomiast 1.5 TSI o mocy 150 KM. Propozycja dla osób spędzających większość czasu w mieście. Na autostradzie brakuje mu tchu i sporo pali. Lepiej przedstawia się 2.0 TSI 190 KM. W połączeniu z 4×4 i DSG będzie dobrym towarzyszem podczas codziennej eksploatacji. W alternatywie pozostaje 200-konny diesel 2.0 TDI. Również dysponuje międzyosiowym sprzęgłem typu Haldex, rozkładającym moment obrotowy na cztery koła.

Nam przypadł mocny wariant benzynowy. Co ciekawe, aż 60 procent klientów Kodiaqa decyduje się na 4×4. To mechanizm bezobsługowy z uwagi na swoją prostotę. Z drugiej strony, sprawdza się bez zarzutu na sypkim podłożu lub na zaśnieżonych drogach. Do dużego SUV-a w sam raz.

2.0 TSI rozwija 190 KM i 320 Nm. Rozpędza się do setki w 7,6 sekundy, co jest w zupełności wystarczające, nawet z kompletem pasażerów na pokładzie. Zarówno w mieście, na powiatowych drogach, jak i na autostradzie, nie wykazuje oznak zadyszki. Przyspiesza sprawnie i zatrzymuje wskazówkę szybkościomierza na 215 km/h. W satysfakcjonujących pomiarach elastyczności pomaga niezbyt duża masa własna – około 1650 kilogramów. Skoda prowadzi się dość lekko i chętnie współpracuje z prawą nogą kierowcy. Posłusznie wykonuje też polecenia gwałtownej zmiany kierunku. Zawieszenie ma sporo tolerancji na lekkomyślność, a w razie potrzeby, w sukurs przyjdzie elektronika.

Skoda Koadiaq 2.0 TSI. Zużycie paliwa

Jak na spore gabaryty, Kodiaq cechuje się dobrym i przewidywalnym prowadzeniem. Niestraszne mu również boczne podmuchy wiatru. W ostrzejszych łukach daje o sobie znać fizyka, ale będziemy zadowoleni. Stabilność to mocny punkt czeskiego menu. W specyfikacji Sportline nieco sztywniejsze są nastawy zawieszenia, przez co może lekko zatrząść na poprzecznych progach. W pozostałych warunkach nie mamy większych zastrzeżeń.

Wszystkie oferowane obecnie warianty zyskały standardowo DSG. Skrzynia pracuje lepiej, niż jeszcze kilka lat temu. Wyeliminowano u niej potrzebę dłuższego zastanowienia nad zmianą przełożenia. Owszem, w trybie komfortowym miewa chwile zawahania, ale można się do nich przyzwyczaić. Znacznie lepiej mechanizm funkcjonuje po kliknięciu ikonki Sport. Dwusprzęgłówka sprawniej żongluje przełożeniami i daje więcej frajdy z jazdy. W razie potrzeby możemy korzystać z manetek przytwierdzonych do kierownicy.

Pozostaje jeszcze kwestia zużycia paliwa. 2.0 TSI w mieście wyraża zapotrzebowanie na poziomie 9-12 litrów. Na autostradzie przy 140-150 km/h, ekran komputera pokładowe wskaże od 9,5 do 10,5 l. Znacznie lepsze wyniki uzyskamy w spokojnej trasie na krajowych drogach – od 6,5 do 7 l. Biorąc pod uwagę segment auta, rezultaty są przyzwoite.

Czy warto kupić Skodę Kodiaq?

Mimo wieku i aktualnego już następcy Skoda Kodiaq nie ma się czego wstydzić. Ma wyrazisty układ jezdny, a w lekko usztywnionej specyfikacji Sportline potrafi szybciej pokonywać zakręty. 190-konne TSI jest optymalnym wariantem dla osób pokonujących umiarkowane przebiegi. Ci z większymi potrzebami, powinni zainteresować się dieslem.

W kwestii wyposażenia, lista dodatków z zakresu komfortu i bezpieczeństwa nie pozostawia wiele do życzenia. Na pokładzie Kodiaqa znajdziemy wszystko to, co niezbędne. Auto przekonuje też przestrzenią, funkcjonalnością i ergonomią obsługi. To dobra propozycja dla 4 lub 5-osobowej rodziny. Zadowoleni będą również aktywni single przemierzający Polskę z deską surfingową lub snowboardową.

Relacja ceny do jakości Kodiaqa to także rozsądny poziom. 1.5 TSI z DSG w całkiem bogatej specyfikacji Style wyceniono na 164 550 zł. 2.0 TSI o mocy 190 KM to wydatek na poziomie 183 700 zł. Dokładając kilka pakietów, kwota na fakturze nieznacznie przekroczy 200 tysięcy. Niemało, ale inflacja zrobiła swoje, a konkurencja wcale nie jest tańsza.

Total
0
Shares