Dzisiaj projekt, o którym pewnie niewielu z Was słyszało. SARD MC8 – homologacyjna wersja Toyoty MR2, która powstała tylko w jednym egzemplarzu na ulice. Nie jest to auto, które stoi sobie w muzeum, bo ma prywatnego właściciela, a ten od czasu do czasu jeździ nim normalnie po drogach!
Tylko jedna sztuka
Z mojej wiedzy wynika, że powstały dwa takie samochody – jeden do wyścigów i drugi na ulice. Ten wyścigowy nie miał szczęścia, bo w Le Mans poszło mu średnio. Drogowy miał więcej szczęścia, zawsze utrzymywany był w należytym stanie, a w końcu trafił do prywatnego właściciela. Gdy dwa lata temu napisałem o tym na swoim IG i oznaczyłem mc8_channel, właściciel auta zaobserwował moje konto, a ja jego i dzisiaj co jakiś czas oglądam sobie piękne zdjęcia SARD MC8, w otoczeniu Japonii. Jedynego takiego auta na całym świecie, bo to zdecydowanie nie jest zwykłe MR2 SW20 – w tym aucie w zasadzie wszystko jest bowiem inne. Do tego sam fakt, że to jeździ, jest absolutnie fantastyczny, bo chyba nie ma niczego gorszego, niż zamykanie aut w muzeach.
Trochę historii
Zacznijmy może od początku – Sigma Advanced Racing Development to kolejna japońska firma, która zajmuje się tuningiem Toyot. Co ciekawe istnieją do dzisiaj i wciąż oferują wiele fajnych gadżetów do współczesnych sportowych aut marki Toyota. Na początku lat 90. w SARD pojawił się pomysł, aby wystartować w Le Mans w klasie GT1. Firma miała już doświadczenie, bo zajmowała się epicką C-grupową Toyotą 89C-V, SARD wystawiał też auta w japońskich wyścigach. Po zlikwidowaniu grupy C pozostał jednak spory niedosyt. SARD postanowił więc zbudować własne auto wyścigowe – na bazie Toyoty MR2. SARD MC8-R trafił do Le Mans w 1995, 1996 i 1997 roku. Za pierwszym razem w ogóle nie dojechał do mety, za drugim był przedostatni, trzeci też nie okazał się sukcesem. Toyota nie wsparła tego przedsięwzięcia, był to więc zespół prywatny. Po tym epizodzie auto pojawiło się także w 1997 roku na kilku wyścigach w Japonii (w czarnym malowaniu) i ślad po nim zaginął. U właściciela auta drogowego na IG możecie zobaczyć zdjęcia rozebranej wersji R, stojącej gdzieś pod płotem, ale co się dzieje z nią dzisiaj, nie wiemy, ale jest spore prawdopodobieństwo, że już nie istnieje. Pozostał nam ten jeden biały egzemplarz. W sumie już samo to, że jakaś firma buduje sobie auto i startuje nim za własne pieniądze w Le Mans, jest dość niesamowite, a do tego fakt, że pozostał tylko jeden egzemplarz MC-8 na świecie, robi robotę.
Wersja drogowa SARD MC8
W 2015 roku SARD MC8 w wersji drogowej wypłynął na jednej z aukcji. Samochód został sprzedany za 90 tys. dolarów i dzisiaj można go podziwiać w Japonii. Technicznie SARD ma niewiele wspólnego z MR2. Wspólne z nią jest wnętrze (poza kierownicą), drzwi, tylne lampy i przednie kierunkowskazy, reszta to w zasadzie prototyp. Względy aerodynamiki spowodowały, że MC8 jest dużo większy od klasycznego SW20. W zasadzie każdy wymiar jest tu inny (poza wysokością auta), ale największe zmiany czekają w komorze silnika. Oczywiście nie zmieniono jego ustawienia, bo centralnie zabudowana jednostka napędowa to najlepsze rozwiązanie w wyścigach. Rozkład masy ma bowiem kolosalne znaczenie na zakrętach. SARD zastosował w tym aucie doskonale znany i lubiany silnik z Lexusa, czyli 1UZ, ale wsparł go dwiema turbosprężarkami KKK. Podobno silnik osiągał dzięki temu 600 KM przy 6100 obr./min, co przy wadze 1260 kg (dane wersji R), robiło robotę. Wersja drogowa nie posiada takich danych, ale nieoficjalnie mówi się, że również jej moc jest zbliżona do tej z odmiany R. Silnik połączono początkowo ze skrzynią sekwencyjną Hewland, ale w kolejnych startach stosowano też inne, mocniejsze przekładnie. Zupełnie inne jest też zawieszenie tego samochodu oraz hamulce. Co ciekawe wersja drogowa nigdy nie była zarejestrowana w Japonii – obecny właściciel musiał więc przejść całą ścieżkę homologacyjną. Podobno zajęło mu to aż dwa lata, ale teraz MC-8 jest już oficjalnie zarejestrowany i można poruszać się nim po drogach.
Podsumowanie
SARD MC8 to bardzo rzadki przypadek – homologacyjny samochód jest w posiadaniu prywatnej osoby, która porusza się nim po drogach publicznych. Nie ma możliwości spotkania drugiego takiego samego samochodu na całym świecie, wyobrażacie sobie jaki to musi być stres podczas jazdy? A może wręcz przeciwnie, ciekawe co by na to powiedział właściciel? Chyba trzeba go o to zapytać.