Nowe Renault Clio to jeden z nielicznych obecnie na rynku modeli segmentu B, które oferowane są z fabryczną instalacją LPG. W zasadzie konkurencja to ten sam koncern, myślę o modelu Dacia Sandero. W Polsce taki napęd ma sens, bo na Starym Kontynencie to właśnie Polacy obok Turków są największymi konsumentami LPG w transporcie. Tutaj jednak mamy też do czynienia z faceliftingiem popularnego mieszczucha. Doskonała okazja, by mu się przyjrzeć bliżej.
Nadwozie? Unowocześnione
Ocenę zmian zaczniemy od tego, co zmieniło się najbardziej. Mowa o nadwoziu. Projektanci Renault udanie przysposobili styl nowego Clio do cech widocznych w najnowszych modelach tej marki: Renault Megane E-Tech (tym elektrycznym), Renault Austral czy nowe Renault Espace. Przeprojektowany pas przedni ze zmienioną sygnaturą świetlną wygląda lepiej, a przecież i przed liftem Clio było jednym z ciekawszych aut w segmencie. Nie zmieniły się natomiast rozmiary. Nowe Renault Clio sprawia wrażenie większego niż przed liftem, ale to złudzenie. Miarka nie kłamie.
Wnętrze Renault Clio
O ile nadwozie, szczególnie z przodu, zmieniło się znacznie, o tyle we wnętrzu większy zmian próżno szukać. To nie jest zła wiadomość, bo Clio V generacji to auto zaprojektowane w przemyślany sposób. Przestrzeń pasażerska jest praktyczna, jest regulowany wzdłużnie podłokietnik i manualna regulacja kierownicy i foteli z przodu (niestety, bez regulacji odcinka lędźwiowego). Kabina zapewnia miejsce dla maksymalnie pięciu osób, ale najwygodniej będzie podróżować w czwórkę. I to pod warunkiem, że dryblasy siądą z przodu. Na tylnej kanapie będzie ci wygodnie, jak nie mierzysz więcej niż 180 cm. W testowanej wersji Techno deskę i boczki drzwi z przodu wykończono przyjemną w dotyku i wzorze tapicerką (boczki tylnych drzwi to już twarde tworzywo). Nie brakuje kieszeni i schowków, jedynie z tyłu brak gniazd USB.
Nie zmieniło się też nic jeżeli chodzi o przestrzeń w bagażniku. Przed liftem było 340 litrów, tyle samo jest po modernizacji modelu. Nie jest to może rekord w segmencie, ale do miasta wystarczy. Pod uchylną podłogą można jeszcze sporo upakować bardziej płaskich rzeczy a sama podłoga jest solidna. To nie jest cienka tekturka. Ścianki bagażnika są wyłożone materiałem, dzięki czemu nic się nie porysuje. Nie brakuje haczyków na siatki i oświetlenia. Miejsca na zapasowe koło brak. Pamiętajmy, że testowana wersja ma dwa zbiorniki paliwa. Trzeba było je gdzieś upchnąć i zrobiono to bez poświęcania przestrzeni bagażowej, czy pasażerskiej.
Multimedia
Brak większych zmian wewnątrz nowego Renault Clio oznacza również brak większych zmian w pokładowym systemie inforozrywki. Inna sprawa, że Clio V generacji, debiutujące w 2019 roku w momencie startu wyprzedzało swój segment. Jednak cyfrowe technologie rozwijają się w dużo większym tempie, niż motoryzacja jako taka. Nic zatem dziwnego, że oczekiwaliśmy na pokładzie odświeżonego Clio systemu openR Link, znanego z nowego Renault Megane E-Tech czy Renault Australa. Tak, chodzi o system oparty na kodzie Android Automotive OS. Niestety, nowe Clio ma wciąż ten sam system co przed liftem. To nie jest wada, bo to proste w obsłudze i funkcjonalne oprogramowanie (choć widać, że działa już trochę wolniej od nowocześniejszego kodu). Android Auto i Apple CarPlay działają bezprzewodowo. Ergonomia systemu pokładowego to udane połączenie interfejsu dotykowego i fizycznych przycisków i pokręteł.
Silnik
Pod maską testowanego egzemplarza pracowało małolitrażowe 3-cylindrowe, benzynowe turbo o pojemności jednego litra, z zainstalowaną fabrycznie instalacją gazową. W tym wariancie jednostka ta generuje 100 KM mocy, to o 9 kucyków więcej niż wersja benzynowa bez instalacji gazowej. Nieznacznie większy w stosunku do bazowego silnika 1.0 TCe 90 jest też maksymalny moment obrotowy. Od 2000 obr./min do dyspozycji mamy całe 170 Nm. Umówmy się, to nie jest demon prędkości i pompa adrenaliny. Jednak ten napęd jak najbardziej wystarcza do poruszania się po mieście. Za przeniesienie mocy i momentu na przednią oś odpowiada tu sześciobiegowy manual. Jeżeli sprawnie się nim posługujesz, setkę możesz uzyskać po 11,8 sekundy. Można mieć pewne zastrzeżenia do skrzyni, nie jest mistrzem precyzji i drogi prowadzenia drążka są dość długie, ale to nie coś, co przeszkadzałoby w codziennej jeździe. Za to ten akurat napęd ma inną zaletę.
Renault Clio z LPG. Zasięg
Testowany wariant napędowy nowego Renault Clio ma dwa zbiorniki. Ten na benzynę ma pojemność tylko 39 litrów (w wersji wyłącznie benzynowej jest nieco większy i mieści 42 litry Pb95), natomiast zbiornik na gaz ma pojemność 32 litry. Jadąc w spokojną trasę po drogach krajowych możemy liczyć na naprawdę nieduże spalanie: przejechałem dwie trasy po 160 km każda. W jedną stronę na benzynie zużywając średnio 5,0 l/100 km, w drugą na LPG ze średnim zużyciem na poziomie 7,1 l/100 km. Ponieważ nie mamy tu wsparcia żadnej miękkiej hybrydy, w mieście spalanie będzie wyższe: uzyskałem 6,8 l/100 km w benzynie i 8,2 l/100 km w LPG. Sumarycznie średnia z całego testu to zużycie 6,1 l/100 km benzyny i 7,6 l/100 km LPG. Nawet uwzględniając tę ogólną średnią oznacza to możliwość pokonania na benzynie dystansu 640 km i dodatkowo 420 km na LPG. A pamiętajmy, że w trasie, spalanie będzie niższe niż w mieście. Długa, ponad 1000-kilometrowa trasa ze Świnoujścia do stacji badawczej w Wołosatem w Bieszczadach? Tym autem zrobicie ją bez dodatkowego tankowania.
Prowadzenie
Czy nowe Clio dobrze się prowadzi? Zależy co rozumiemy pod pojęciem „dobrze”. Jeżeli mamy na myśli auto, które sprawnie manewruje w mieście i dobrze się spisze w roli codziennego auta to Clio w tej roli wypada więcej niż przyzwoicie. Ale jeżeli chcecie jakąś namiastkę sportowych emocji, to nie ten adres. Wspomaganie jest tu mocne, co jest zrozumiałe, bo ułatwia manewrowanie w mieście, ale niweluje nieco czucie prowadzenia. Dobrze, że jest tempomat adaptacyjny, tylko trzeba pamiętać o zmianie przełożeń i działa on w niepełnym zakresie prędkości (poniżej 30 km/h się wyłącza; typowe w autach z manualem). Nieco agresywnie rusza system Start/Stop, ale można go wyłączyć, choć wówczas spalanie zapewne nieco wzrośnie. Prowadzenia centralnie po torze nie ma, ale jest asystent pasa ruchu ostrzegający przed zjechaniem z pasa dygotaniem kierownicy. Zapewne niektórzy okażą się mniej cierpliwi ode mnie i go wyłączą, bo jest przesadnie czuły.
A jak w dłuższej trasie? Clio okazuje się dzielnym kompanem. Nawet przy 140 km/h silnik nie znajduje się na przesadnie wysokich obrotach, ale sugeruję zmniejszyć prędkość do 120 km/h. Wówczas będzie po prostu ciszej i przyjemniej. Płynna jazda ze stałą prędkością i z tempomatem pozwala zapomnieć, że mamy skrzynię manualną. Warto tylko pamiętać, że chcąc sprawnie wyprzedzić należy zredukować i to o więcej niż jedno przełożenie. Jeżeli zapomnisz o redukcji i zabierasz się za wyprzedzanie TIR-a lepiej zmów pacierz.
Werdykt i cena
Nowe Renault Clio jest jednym z najładniej nakreślonych aut w segmencie miejskich hatchbacków. Mimo, że marka nie zdecydowała się na wprowadzenie na pokład systemu openR link (Android Automotive OS), całość pozostaje nowoczesna i funkcjonalna. Wad jest niewiele, do nich mogę zaliczyć niego “gumowatą” zmianę biegów, dość agresywnie działający system Start/Stop, czy brak choćby jednego gniazdka USB z tyłu. Zalet jest więcej, a główną jest ekonomia napędu.
Najnowsze Renault Clio startuje w cenniku marki od 74 200 zł za 90-konną benzynę w podstawowym wariancie wyposażenia. Wybór dwupaliwowego układu oznacza zwiększenie budżetu do 78 200 zł. To jednak cena podstawowego wariantu evolution. My dysponowaliśmy średnim poziomem techno, co podnosi kwotę do 86 900 zł. W tej odmianie w standardzie mamy kamerę cofania, ładowarkę indukcyjną na smartfon, czy automatyczną klimatyzację. Niebieski lakier naszej testówki to najdroższy kolor w palecie, kosztuje 2800 zł. Nasz egzemplarz wyposażony był również w opcjonalne 17″ alufelgi (z pakietem techno dodającym chromu na ramkach okien kosztują 1200 zł). Mieliśmy też opcjonalne multimedia z większymi wirtualnymi zegarami i ekranem multimediów 9,3″, co kosztuje dodatkowe 3500 zł.