Subkompaktowy crossover segmentu B – tak encyklopedycznie określa się pojazd, z jakiego mieliśmy okazję korzystać. Tymczasem ten wyprany z emocji zwrot w ogóle nie oddaje tego, czym w istocie jest najnowszy Renault Captur E-Tech. Ładny z zewnątrz, ładny w środku, przestronny (dla ludzi, nie dla bagaży), wygodny i całkiem żwawy. A przy tym, w testowanym przez nas wydaniu E-Tech Plug-In Hybrid pozwala posmakować jazdy na samym prądzie. I to na dystansie znacznie dłuższym niż odległość do najbliższej “Biedronki”. Znakomity kompan do miasta, ale zapewni komfort i na dłuższych trasach.
Pierwszy rzut oka na najnowsze Renault Captur i nie sposób się pomylić. To samochód wręcz skrojony pod gusta Europejczyków. Ani śladu tutaj ostrych “samurajskich” cięć rodem z Japonii (vide test Nissana Juke – przeczytaj). Charakterystyczne dla crossovera nadkola z tworzyw współgrają z błyszczącymi elementami nadwozia, a dwukolorowe nadwozie to standard w tym modelu. Choć akurat za testowany przez nas wariant “Biała Perła + Czarny Etoile” producent życzy sobie 2800 zł dopłaty. Wolicie nadwozie jednobarwne? Jest taka opcja i cztery warianty kolorystyczne do wyboru, ale też wymagają dopłaty, choć mniejszej – 2000 zł.
Renault Captur E-Tech Plug-in – 160 kucy z niebieskimi kopytami
Testowane Renault Captur E-Tech 160 Plug-in Hybrid w jedynej, dostępnej w Polsce, wersji wyposażeniowej Intens napędza hybrydowy układ. Składający się z silnika benzynowego i elektrycznego. Pierwszy zasilany benzyną z relatywnie niewielkiego zbiornika o pojemności 39 litrów, drugi z akumulatora o pojemności 9,8 kWh. Całość generuje przyzwoite 160 KM. I to naprawdę czuć, choć cyfry nie do końca oddają wrażenia podczas ruszania.
Od 0-100 km/h hybrydowy Captur przyśpieszy w 10,1 sekundy. To nie jest wynik, który generuje okrzyki “wow”. Niemniej charakterystyka pracy hybrydowego napędu nam się podobała. Ochocza pomoc elektrycznego silnika przy ruszaniu sprawia, że podczas startu brwi unoszą się w górę. W kącikach ust pojawia się lekki uśmiech. I żeby było jasne. To nie jest pierwsza hybryda plug-in z jaką mamy do czynienia. Jednak sposób pracy tego typu napędu w opisywanym modelu możemy skwitować jednym zdaniem: “Renault – zrobiliście to dobrze”. Maksymalny moment obrotowy silnika spalinowego to 144 Nm. Teoretycznie słabszy “elektryk” w hybrydowym Capturze generuje 205 Nm i to dostępnych – jak to w silniku elektrycznym – od zera. To naprawdę czuć. Miłe wrażenie.
Tryby jazdy – trzy auta w jednym
Kierowca hybrydowego Captura ma do dyspozycji trzy tryby jazdy. I tym razem nie chodzi o nastawy zawieszenia. Te bowiem nie ulegają zmianie bez względu na to co wybierzemy. Chodzi o charakterystykę pracy napędu. Wybierając tryb Pure możemy podróżować Capturem E-Tech jak pełnym elektrykiem. Akumulator ma pojemność tylko 9,8 kWh, ale i tak wystarczył nam na przejechanie 47 km wyłącznie na prądzie. To niezły wynik. Co prawda wg WLTP da się przejechać i ponad 50 km. Jednak umówmy się, Francja kojarzy się z komfortem i winnicami, a nie biciem rekordów odległości przejechania na jednym miliwacie energii. Do codziennych miejskich dojazdów do i z pracy w mieście elektryczny Pure powinien w zupełności wystarczyć. I o to chodzi.
Tryb My Sense ma sens
Kolejny tryb dostępny na pokładzie testowanego Renault Captur E-Tech to My Sense. Trudno go sprecyzować jednym słowem. W rzeczy samej jest to umiejętne połączenie potencjału spalinówki i elektryka. Podczas ruszania czuć, że zaczynamy raczej na prądzie, później łagodnie włącza się silnik spalinowy. Jakikolwiek manewr pozwalający odzyskać część energii kinetycznej czy to podczas hamowania silnikiem, czy podczas staczania się z górki jest wykorzystywany. Captur nie ma regulacji stopnia rekuperacji.
Za pomocą drążka (właściwie jest to cyfrowa manetka – biegi są “wrzucane” elektronicznie) możemy jedynie wybrać tryb D. Co oznacza normalną jazdę, jak w zwykłym spalinowym aucie z automatem. Oprócz tego jest też tryb B – jazda z wyraźniejszym odzyskiwaniem energii podczas hamowania. Nie ma jednak porównania ze znanym np. z Nissana Leafa (przeczytajcie naszą recenzję tego modelu) trybem e-pedal. Chodzi o tryb niwelujący korzystanie z hamulca. W Capturze z hamulca jak najbardziej korzystamy, ale to również oznacza odzyskiwanie energii. W trybie My Sense auto samodzielnie i bardzo płynnie przechodzi pomiędzy korzystaniem z silnika spalinowego i elektrycznego.
Wreszcie ostatni z dostępnych trybów Sport oferuje największą dynamikę. W tym przypadku nie ruszamy na prądzie. Ruszamy na wszystkim co dała fabryka i – przynajmniej w niskim zakresie prędkości – jest naprawdę dobrze. Mamy jednak pewne zastrzeżenie. W trasie, gdy np. już jedziemy z prędkością ekspresową i wyprzedzamy skład ciężarowy Captur początkowo ochoczo się wyrywa po kickdownie. Niemmniej, gdy właśnie byliśmy w połowie mijanej naczepy można odnieść wrażenie, że “kawałek mocy” się skończył. Żeby było jasne. To nie jest jakaś dramatyczna sytuacja w stylu “zepsuty przepływomierz”. Raczej subtelne odczucie. Pedał w podłodze, a jednak czuć, że auto w pewnym momencie już “nie ciągnie” jak wcześniej. Niemniej w zakresie miejskich prędkości takiego wrażenia z całą pewnością nie doświadczycie. Jazda w mieście i spokojne pokonywanie dłuższych tras hybrydowym Capturem to przyjemność. Układ kierowniczy też jest dżentelmeński, nie “wyrywa” kierownicy z rąk, bez względu na to z jak bardzo skręconymi kołami ruszycie.
Wnętrze? Francja – elegancja
Jeżeli chodzi o komfort w kabinie pasażerskiej, jakość wykończenia, stylistykę detali we wnętrzu – nie mamy żadnych uwag. Francuzi w modelu Renault Captur E-Tech naprawdę się postarali. Wnętrze najnowszego Captura jest nie tylko ładnie wykończone, ale też funkcjonalne.
Z przodu? Bardzo dobrze
Z przodu kierowca i pasażer mają do swojej dyspozycji nie tylko wygodne fotele, ale też sporo schowków. Przed pasażerem jest nawet nie tyle schowek co sporych rozmiarów szuflada. Patent spotkany przez nas w znacznie większym modelu Renault Espace – przeczytajcie.
Nie zabrakło podłokietnika (choć nie jest on regulowany na wysokość, ma regulację wzdłużną). Są miejsca na napoje. Jednak ze względu na ew. kolizję wysokich naczyń z podłokietnikiem proponujemy raczej małą latte, niż półlitrową butelkę napoju. Do tego dość głębokie schowki w drzwiach. Ponadto dwa gniazda USB i jedno 12V na wiszącej półce wraz z miejscem na smartfon. Pod półką jest jeszcze jedna wnęka, gdzie np. pasażer może trzymać swój telefon. I bez obaw – nawet podczas dynamicznej jazdy, smartfon z tej półki nie ucieknie.
Z tyłu? Zaskakująco wygodnie
Tu zaskoczenie. Captur oferuje naprawdę sporo miejsca. Pasażerowie z tyłu mają też do swojej dyspozycji dwa gniazdka ładowania i gniazdko 12 V. Co więcej – tylna kanapa jest przesuwna. To pozwala zrekompensować w pewnym stopniu niewielki bagażnik, ale zaraz do niego dojdziemy. Gdy usiadłem sam za sobą (177 cm), pomiędzy moje kolana a oparcie przedniego fotela mogłem zmieścić bez problemu całą dłoń. W poprzek. Czyli jakieś 10 cm luzu. Z tyłu w Capturze jest wygodniej niż w wielu konkurencyjnych autach. Na przykład w Nissanie Juke’u, Nissanie Micra, Maździe MX-30, Hyundaiu Kona Electric, czy Škodzie Fabii (wszystkie z tych aut testowaliśmy, zajrzyjcie do naszych testów). Oczywiście przy założeniu, że kanapa jest na maksa odsunięta do tyłu (co jest ustawieniem domyślnym). Tajemnica tej przestrzeni wyjaśniła się po otwarciu klapy bagażnika.
Bagażnik w hybrydowej odmianie Renault Captur E-Tech Plug-in Hybrid jest po prostu mały. Baterie muszą się gdzieś zmieścić i są pod bagażnikiem właśnie. Cyferki mówią o 265 litrach pojemności przestrzeni bagażowej. Mało. Jak mało? To zaledwie 14 litrów więcej niż w małej, miejskiej Škodzie Citigo (wersji spalinowej). A przecież Captur to większy segment i znacznie wygodniejsze auto. Z drugiej strony raczej nikt, kto zamierza często przewozić znaczne ilości bagażu nie wybierze Captura. W sytuacjach sporadycznych ratować nas może przesuwna kanapa. Gdy miejsca potrzeba więcej – po prostu składane niemal na płasko oparcia tylnej kanapy i zdejmowana półka nad przestrzenią bagażową. Wtedy da się przewieźć 1118 litrów, a to już całkiem pokaźna ilość.
Jak się tym jeździ?
Odpowiedzi na to pytanie udzieliłem już wcześniej. Tutaj jednak trzeba dodać kilka słów o systemach wsparcia. Jeżeli spodziewacie się adaptacyjnego tempomatu samodzielnie wyhamowującego przed poprzedzającymi pojazdami to musimy was rozczarować. Z drugiej strony zarówno tempomat (klasyczny) jak i ogranicznik prędkości – są. Ułatwieniem dla kierowcy Renault Captur E-Tech jest również system obliczający odległość od poprzedzającego pojazdu (w sekundach). Dostępna jest też funkcja awaryjnego hamowania w celu przeciwdziałania kolizjom. Renault Captur potrafi rozpoznawać znaki drogowe. Auto pilnuje też by kierowca nie opuszczał pasa ruchu. Captur robi to dyskretniej niż japońskie samochody, wprawiające ręce kierowcy w niemożebne wibracje.
Jest też asystent martwego pola, działający jednak podczas jazdy w trasie, a nie np. przy manewrach parkujących. W tych ostatnich wsparciem jest jednak dobrze działający system dookólnej (360 st.) obserwacji z kamerami o wysokiej rozdzielczości. Ktoś nie czuje się pewnie w wykonywaniu manewrów parkowania? Dostępny dla tego modelu, dobrze działający asystent parkowania oferuje skuteczną pomoc. Auto samo wykrywa, po włączeniu asysty, optymalne miejsce – od kierowcy oczekuje jedynie operowania biegami, gazem i hamulcem. Nie ma tutaj takiej ekwilibrystyki z wskazywaniem docelowego miejsca jak np. w asystentach parkowania na pokładzie “bratnich” aut Nissana.
Zużycie energii i paliwa
O zużyciu energii pośrednio już wspomnieliśmy. Na samym prądzie udało nam się przejechać 47 km. Przy czym Renault tak opracowało system napędowy Captura, że baterii nie da się rozładować do końca. Gdy energii zaczyna brakować – auto przełącza się na silnik spalinowy. W trakcie jazdy stara się odzyskać każdy cenny wat energii (hamowanie, grawitacja, a nawet nadwyżka mocy przy bezwładności napędu spalinowego). Gdy np. wybierzecie się w dłuższą trasę w trybie Sport, a potem będziecie jeździć w miarę spokojnie – silnik podładuje baterię.
Nam po 150 km trasie podładował niemal opróżnioną baterię praktycznie do połowy pojemności. Ładowanie z gniazdka? Jak najbardziej możliwe. Renault dodaje ładowarkę do zwykłego gniazdka. Czas ładowania w domu jest zupełnie akceptowalny. Wieczorem odstawiamy auto, podłączamy i po 4 godzinach 27 minutach nasza bateria była pełna. Noc wystarczy aż nadto. Dostępny z poziomu pokładowego systemu planowanie ładowania pozwala ustawić, by samochód czerpał energię z gniazdka tylko na tańszej taryfie. W trakcie całego testu zużyliśmy 7,2 l/100 km. Średnie zużycie energii w jeździe na prąd wyświetlane przez komputer pokładowy to 7,6 kWh/100 km. Zużycie paliwa mogłoby zejść poniżej 7 litrów, gdyby nie nasz eksperyment “ile da się naładować baterii silnikiem spalinowym”.
Werdykt – wiele zalet, jedna wada
Renault Captur E-Tech Plug-in Hybrid w wersji Intens to auto przemyślane. Zarówno pod względem układu napędowego, dostrojenia zawieszenia (komfortowe, ale nie za miękkie), świetnego zarządzania energią, jak i funkcjonalności przestrzeni pasażerskiej. Zapewnia optymalną dla legalnych prędkości i jazdy miejskiej dynamikę, będzie również wygodne w spokojniej pokonywanych dłuższych trasach. Sportowym pojazdem Captur nie jest, mimo dość sporej jak na gabaryty mocy (160 KM). Pod względem funkcjonalnym wada jest jedna – mały bagażnik. Dla wielu klientów barierą może być też cena Captura w wersji z wtyczką. Porównywalnie wyposażony spalinowy Renault Captur w odmianie wyposażeniowej Intens (celowo pomijamy uboższą wersję Zen) z silnikiem TCe 140 EDC (najmocniejsza jednostka w gamie spalinowej – 140 KM z automatyczną skrzynią EDC) startuje od 97 900 zł. Za wersję Intens E-Tech Plug-in trzeba zapłacić od 129 400 zł. Więcej szczegółów dotyczących ofert na ten model znajdziecie w wirtualnym salonie Renault.