Suzuki Ignis to, jak podaje Suzuki, jedyny dostępny na rynku ultrakompaktowy SUV. Ale mnie ten maluch z napędem na cztery koła momentalnie skojarzył się duchowym spadkobiercą klasycznego Fiata Panda 4×4. Dlaczego?
Jak jeździ Ignis?
Ignis z systemem ALLGRIP AUTO to bardzo dzielny samochód. Napęd na obie osie połączony z klasyczną 5-biegową skrzynią manualną oraz wolnossącym silnikiem 1.2 komponują się w ciekawy zestaw. Hybrydowy (układ mild hybrid 12V SHVS ze zwiększonym akumulatorem litowo-jonowym o pojemności 10 Ah) motor generuje moc 83 KM. Mimo że 1.2 DUALJET o oznaczeniu K12D jest wyposażony w system podwójnych wtryskiwaczy, to wciąż jest to dość skromna jak na dzisiejsze czasy wartość. Osiągi? Producent deklaruje, ze przyśpieszenie od zera do 100 km/h trwa 12.7 sek., a prędkość maksymalna wynosi 165 km/h, ale w praktyce ciężko utrzymać licznikowe 150 km/h. Spalanie ogranicza się do 6.5 litra benzyny na każde 100 km. Bak ma pojemność 32 l.
Dzielny, bardzo dzielny
Ignis ma jedną ogromną zaletę – tym autem praktycznie nie da się zerwać przyczepności! Oczywiście, na lodzie by się to udało bez kłopotu, ale np. luźna nawierzchnia, mokry asfalt, a nawet przyprószona śniegiem droga nie są w stanie wytrącić Ignisa z równowagi. Na dodatek wąski i stosunkowo wysoki Ignis ma bardzo szeroki rozstaw osi oraz kół. Dzięki temu bardzo pewnie prowadzi się po zakrętach. Drogie Suzuki – wsadźcie do Ignisa silnik z modelu Swift Sport. Ten “mini-turbo-kei-car” stałby się rajdówką z wielkim sercem do walki (czym jest Kei-Car piszemy TUTAJ). Na dodatek Ignis dosłownie zawraca w miejscu. Jedyne uwagi należą się do elektrycznego układu wspomagania, który w pewnym stopniu ogranicza komunikację na linii przednie koła – ręce kierowcy.
Ignis ma styl jak resorak
Stylistycznie Ignis wyróżnia się na tle innych miejskich maluchów dostępnych w Polsce. Sprawia wrażenie węższego, wyższego, a z boku ma profil resoraka. Jego oczy (reflektory z podkowami LED) są bardzo dużych rozmiarów, co nadaje autku odrobinę kreskówkowy wygląd. Na dodatek chromowana „brew” grilla sprawia, że Ignis ma groźną minę! Bardzo mi się spodobało, że jeżdżę takim miejskim „Hot-Wheels’em”, ale zdarzają się spojrzenia innych kierowców, którzy zdają się nie brać Ignisa na poważnie – ich strata.
Duże wnętrze w małym aucie
Wnętrze małego Suzuki ma bardzo przemyślany charakter. To typ „bardzo ambitnego malucha”, który chce udowodnić, że rozmiar to nie wszystko. W tym przypadku świetnie mu to wychodzi. Z przodu miejsca jest pod dostatkiem nawet dla dwóch rosłych facetów. Nie ma mowy o przestrzeni na centralny podłokietnik, ale nie można narzekać na ciasnotę. Zaskakuje przestrzeń z tyłu. Projektanci Suzuki „wycisnęli” z niej każdy milimetr i w rezultacie i tam jest miejsce dla dwóch dorosłych osób – imponujące. Na dodatek tylna kanapa jest przesuwana niczym w minivanach! Bagażnik ma standardowo 267 l pojemności, ale po złożeniu tylnych siedzeń można uzyskać nawet 1097 l.
Kokpit i komunikacja
Deska rozdzielcza Ignisa jest bardzo japońska, czytaj plastikowa. Widok przed kierowcą jest zdominowany przez zegary, które robią dobre wrażenie. Są czytelne, a wskazówka prędkościomierza jest ustawiona pionowo do dołu niczym w motocyklu. Na dodatek jego obręcz, przypomina bezel zegarka. W testowanej wersji Elegance kokpit ma dwa kolory. Niestety przypominający głośnik bluetooth panel obsługi klimatyzacji trzeszczy i ma duży luz. Szkoda, bo często dotykamy tego elementu i ma to realny wpływ na percepcję jakości kabiny. Ekran multimedialny to znany z innych modelu Suzuki element, z pewnością nie należy do najnowocześniejszych, ale oferuje dotykowy dostęp do Apple Car Play i za to należy się ogromny plus. Radioodtwarzacz gra bardzo przyzwoicie. Nie ma mowy o dźwięku hi-fi, ale jest lepiej, niż spodziewałbym się po tej klasy aucie.
Wiem dla kogo jest ten Ignis!
Kiedy wsiadłem do Ignisa i zacząłem analizować jego cechy, stało się dla mnie jasne – to auto dla kogoś, kto mieszka w górach. Gdybym miał “chalet” na wysokim alpejskim zboczu, to pewnie bez zastanowienia zapłaciłbym 79 590 zł za Ignisa. Z drugiej strony muszę przyznać, że gdybym szukał małego samochodu do użytku miejskiego, to nie umiałbym usprawiedliwić tej ceny.
Do miasta
Dla klientów, którzy nie potrzebują dzielności w trudnych warunkach, Suzuki proponuje wersje z napędem na jedną oś. Wszystkie odmiany mają ten sam silnik, ale różnią się wyposażeniem. Podstawowy Ignis 1.2 DualJet Comfort Plus kosztuje 58 500 zł i zawiera takie elementy, jak m.in.: układ mild hybrid 12V SHVS, reflektory LED (dla świateł mijania i świateł drogowych), przednie światła przeciwmgłowe, klimatyzacja czy radioodtwarzacz CD/MP3 z łącznością Bluetooth®.