Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Auto dla Królowej, czyli Hyundai Santa Fe kobiecym okiem

fot. Kinga Konopko/Automotyw.com

Przyznam się bez bicia, że po tygodniowym testowaniu Hyundaia Santa Fe z zachwytem patrzę na jeżdżące po mieście modele i zazdroszczę właścicielom komfortu jazdy. A szczególnie właścicielkom, bo, jeśli wierzyć analitykom, najbardziej poszukiwane przez kobiety modele nowych samochodów to wszelkiego rodzaju SUV-y i crossovery. Przejdźmy jednak do meritum, czyli topowego SUV-a marki z dalekiej Azji, która z powodzeniem rozpycha się na europejskim rynku.

Santa Fe, czyli…

Hyundai Santa Fe Hybrid
Hyundai Santa Fe Hybrid dzielnie spisał się podczas babskiego, weekendowego wyjazdu (fot. Kinga Konopko/Automotyw.com)

Nazwa “Santa Fe” została nadana na cześć miasta w południowo-zachodnich Stanach Zjednoczonych. Hyundai Santa Fe zadebiutował w Europie w 2001 roku, był pierwszym pełnej krwii SUV-em tej marki i aktualnie najdłużej sprzedawanym ichniejszym modelem na naszym kontynencie. Nijakie podniesione auto sprzed ponad 20 lat, które przypominało wymydloną kostkę mydła, przekształcił się w sporego SUV-a z ambicjami do walki z pojazdami klasy premium. Świadczy o tym nie tylko to, że Hyundai Santa Fe jest dostępny z modnymi napędami: hybrydowym oraz z hybrydą plug-in, ale też możliwość wyboru wersji 5-, 7- i 6-osobowej (tutaj z fotelami kapitańskimi w drugim rzędzie). Babski wyjazd do SPA w Bieszczadach? Proszę bardzo, miejsca nie zabraknie.

Z drogi śledzie, Królowa jedzie

pozycja za kierownicą
Pozycja za kierownicą Santa Fe jest godna królowej (fot. Kinga Konopko/automotyw.com)

Wyższa pozycja za kierownicą to nie tylko wygoda, ale także lepsza widoczność, rzecz niezwykle ważna w dziedzinie bezpieczeństwa, ale też zwykłej pewności siebie, której na drodze kobieta potrzebuje. W Santa Fe jesteś ponad wszystko. Już nie tylko oczy ledwie wystające znad kierownicy, ale cała Ty i cały świat przed Tobą.
Do tego wygoda wsiadania, bez efektu wpadania w fotel. Komfortowe, regulowane 8-stopniowo, podgrzewane i wentylowane “krzesła” pozwalają przetrwać bez bólu kręgosłupa nawet długą, kilkugodzinną jazdę.

kapitańskie fotele
Dwa kapitańskie fotele w drugim rzędzie oferują komfort klasy biznes (fot. Kinga Konopko/Automotyw.com)

Wszystkie siedzenia obdarzono możliwością swobodnego przesuwania i składania, aby z łatwością dostosować wnętrze do liczby przyjaciółek (lub – co zrobić – dzieci) i ilości bagażu.
W eleganckiej konsoli środkowej umieszczono zasuwaną pokrywę, która pozwala zakryć drugi uchwyt na kubek oraz port USB i uzyskać bardziej schludny wygląd (co w samochodach użytkowanych przez kobiety nie zawsze jest oczywistością). Półka umieszczona pod uniesioną konsolą środkową daje dużo łatwo dostępnego miejsca do przechowywania damskiej torebki. Te kilka drobiazgów mogą przesądzić o waszej wygranej nad chaosem.

Asystenci Królowej

przyciski na kierownicy
Najpotrzebniejszymi funkcjami sterujemy przyciskami na kierownicy (fot. Kinga Konopko/automotyw.com)

Tempomat z funkcją Stop&Go nie przekona mnie do rozwoju osobistego, sorry boys, teraz możecie się pośmiać, że jestem zbyt mało rozgarnięta na ogarnięcie tempomatu, nawet inteligentnego. Cóż, nie lubię i koniec, więc definitywnie zamknijmy ten temat.

Aspiracje do klasy robią swoje, więc do dyspozycji mam spory zastęp najnowszych systemów wsparcia kierowcy i bogaty zestaw asystentów Królowej Szos. I to wszystko intuicyjne, bez zbędnych ekscesów poza rzeczonym tempomatem. FCA asystent zapobiegania zderzeniu czołowemu z wykrywaniem pieszych i rowerzystów z funkcją Junction Turning, czyli ochroną przed kolizjami na skrzyżowaniach. Następnie miód na me skołatane serce – LKA, czyli przeuroczy asystent utrzymywania pasa ruchu. Za nim zasadniczy, ale czujny jak ważka system DAW, który monitoruje poziom uwagi, a szczególnie nieuwagi kierowcy. Ręce na kierownicę panienko!

kamery w lusterkach
Kamery w lusterkach pomagają przy zmianie pasa (fot. Kinga Konopko/automotyw.com)

Upierdliwy, w 100 procentach skoncentrowany na swojej pracy LVDA, poinformuje, że poprzedzające auto odjeżdża w siną dal. Do tego asystent świateł drogowych HBA, asystent podążania na pasie ruchu LFA i system monitorowania tylnej kanapy RSA. Ten ostatni przypomni ci o torebce, zakupach i dzieciach rzuconych w drugim rzędzie. Dla zabieganych, zakręconych to asystent pierwszej potrzeby. Do tego BCA – system korzystający z czujników radarowych w dolnym tylnym zderzaku i kamer w lusterkach ostrzega o pojazdach poruszających się w martwym polu. Jeśli włączysz kierunkowskaz, uaktywni alarm dźwiękowy, a następnie zahamuje, aby zapobiec przewidywanej kolizji.

Jest też wisienka na torcie, czyli asystent automatycznego parkowania RSPA. Nowy Hyundai Santa Fe potrafi samodzielnie zaparkować lub wyjechać z miejsca parkingowego. System może zaparkować tyłem na wyznaczonym miejscu parkingowym po naciśnięciu jednego przycisku. Po prostu bajka.

Wyposażenie? Mucha nie siada

szklany dach
Dwukolorowa, skórzana tapicerka i szklany dach. Hyundai ma pełne prawo aspirować do klasy premium (fot. Kinga Konopko/automotyw.com)

Skrupulatnie nadmienię, że na pokładzie Santa Fe znajdują się również niezbędne nie tylko kobiecie elementy wyposażenia jak (uwaga będzie długo): automatyczna klimatyzacja dwustrefowa z funkcją odparowywania szyb, czujnik deszczu, kamera cofania, przednie i tylne czujniki parkowania, felgi aluminiowe 17”, system dostępu bez klucza, podgrzewana kierownica, podgrzewane fotele przednie, system multimedialny z 8” kolorowym ekranem dotykowym, cyfrowym radiem DAB i łącznością Android Auto i Apple Car Play oraz łącznością Bluetooth, komputer pokładowy z 4,2” kolorowym wyświetlaczem, a także reflektory LED. Uff…

Hybryda. Z czym to się je?

Hyundai Santa Fe Hybrid to tradycyjna hybryda bez możliwości doładowywania (to dla mnie akurat dobre, bo komu się chce bawić z plączącymi się po bagażniku kablami). Silnik benzynowy oraz elektryczny współpracują ze sobą, wyciskając wspólnie maksymalnie całkiem satysfakcjonujące 230 KM. Elektryczna energia wędruje z pojemnego akumulatora litowo-jonowego, dzięki czemu zużycie paliwa i poziom emisji wszystkich złych substancji pozostających w powietrzu po moim przejeździe pozostaje na zadowalająco niskim poziomie. Przy spokojnej jeździe możecie zakręcić się nawet wokół 6 litrów benzyny na każde 100 kilometrów, co przy tych rozmiarach jest całkiem przyjemnym wynikiem. Mój wynik był bliższy raczej 8 litrom/100 km, ale bezwstydnie przyznaję, że nie chciało mi się bawić w ekojazdę. Dzięki rekuperacji (podczas hamowania i zwalniania) układ hybrydowy odzyskuje energię, żeby mieć ją “na potem” do oszczędzania benzyny. Jazdy hybrydą trzeba się trochę nauczyć, ale potem można mieć z tego niezłą zabawę, szczególnie w mieście.


Na koniec ekologia i dwa słowa o pieniądzach

Hyundai Santa Fe Hybrid
Hyundai Santa Fe dostępny jest tylko z hybrydą lub z hybrydą plug-in pod maską (fot. Kinga Konoko/automotyw.com)

Hyundai w Polsce w przeciwieństwie do wielu konkurentów wyrzucił z oferty diesle. Nie znajdziecie już tych silników w nowym i30, Tucsonie, czy Santa Fe. Koreańczycy skupili się na elektryfikacji i innowacjach. Mają w ofercie chociażby elektryczne: Ionica 5 oraz Ionica 6 z instalacją 800 V, która pozwala na szybsze ładowanie elektryka niż instalacja 400 V stosowana przez lwią część rynku. Firma z ogromną pewnością twierdzi, że do 2045 roku osiągnie ekologiczny stan zen, czyli stanie się neutralna pod względem emisji. W przypadku Santa Fe za podstawową wersję Smart przyjdzie wam zapłacić co najmniej 185 900 zł, co biorąc pod uwagę niezłe wyposażenie standardowe, oferowany komfort i możliwości auta jest wartą rozważenia ofertą. Moim zdaniem to dobre auto dla kobiety, zresztą spróbujcie same!

Total
0
Shares