Nadwozie kombi to wciąż jedna z bardziej praktycznych propozycji na rynku motoryzacyjnym. Wielu zarzuca kombiakom sztampowość i nudę, którą wielu producentów stara się niwelować ostrymi przetłoczeniami w bryle (Škoda Superb kombi), czy eksperymentowaniem z pochyłościami dachu (VW Arteon Shooting Brake). Opel Insignia Sports Tourer nie idzie w bajery, proponując pełną uroku linię, praktyczne i i funkcjonalne wnętrze, które spodoba się konserwatywnym kierowcom, choć techniki w nim absolutnie nie brakuje. Auto magicznie też oddziałuje na innych uczestników ruchu, zwłaszcza podczas spokojnej jazdy, a w testowanej wersji jeździ lepiej niż wygląda.
Nowy Opel Grandland – pierwsze jazdy
Insignia kombi to dłuuuugie auto
Blisko pięciometrowe kombi niemieckiej marki (4995 mm) to jedno z najdłuższych obecnie na rynku aut z nadwoziem kombi w segmencie D (klasa średnia). Uprzedzając ewentualne wątpliwości: Škoda Superb kombi jest krótsza, Renault Talisman Grandtour – też. Ba, Opel zaproponował auto dłuższe nawet od BMW 5 Touring.
Model ten w zeszłym (2020) roku poddano liftingowi, który jednak nie zmienił znacząco linii obecnych w najnowszej, oferowanej od 2017 roku generacji Opla Insignia. Detale dostrzeżą znawcy i fani modelu lub kierowcy uważnie wypatrujący nieoznaczonych radiowozów. Mamy np. delikatnie zmienione przednie reflektory (charakterystyczny “ząbek” po lifcie) z przesuniętą sygnaturą świetlną dziennych LED-ów z góry na dół klosza lampy (naszym zdaniem zmiana trochę na siłę), dobra wiadomość jest taka, że w testówce dysponowaliśmy bardzo dobrymi światłami IntelliLUX LED (84 aktywnych elementów na każdą lampę). Jeszcze lepsza wiadomość to fakt, że światła te są wyposażeniem standardowym w wersji Business Elegance (taką dysponowaliśmy). Obecność tych świateł oznacza też obecność takich rozwiązań jak np. kamera cofania z czujnikami zbliżeniowymi z przodu i z tyłu, czy ostrzeganie o ruchu poprzecznym – w aucie o takich gabarytach tego typu wyposażenie się przydaje.
Napęd – dwa litry, bez prądu
Testowany przez nas Opel Insignia Sports Tourer to przedstawiciel wymierającego gatunku – samochód wyłącznie spalinowy. Sam silnik też nie ma nic wspólnego z tak modnymi ostatnio jednostkami po downsizingu. W tym przypadku mamy pełnowartościowy, dwulitrowy, turbodoładowany silnik benzynowy z czterema cylindrami, który cały czas jest sprzedawany, a to oznacza, że spełnia normy emisji.
Zostawmy emisje na boku. Jak to jeździ? Silnik ten generuje pokaźne 200 KM i 350 Nm momentu obrotowego i to czuć nawet w najbardziej oszczędnym trybie jazdy (Normal, trybu Eko tu nie ma). Moc przenoszona jest na koła przednie za pośrednictwem dziewięciobiegowej przekładni automatycznej, która nie ma nic z łagodności znanej nam np. w automatach z Renault Talismana. Insignię polubią kierowcy o dynamicznym zacięciu, bo auto żwawo (jak na cywilną jednostkę, nie przesadzajmy z oczekiwaniami) reaguje na pedał przyśpieszenia. W rzeczy samej to auto jeździ jeszcze lepiej niż wygląda, a przecież wygląda naprawdę dobrze. Całe szczęście, że wchłonięcie marki przez PSA, a później Stellantis nie zmieniło charakteru Opla. Insignia jest tego dowodem. Setka po 7,8 sekundy to bardzo dobry wynik jak na pięciometrowe i nie mające sportowych aspiracji kombi. Prędkość maksymalna jest na tyle wysoka (233 km/h), że gwarantuje wam poważne kłopoty, gdy zechcecie ją uzyskać na drogach publicznych.
Wnętrze – przestronne i funkcjonalne
Z przodu jest bardzo wygodnie, atestowane fotele (AGR – standardowe wyposażenie wersji Business Elegance) pokryte alcantarą zapewniają bardzo dobre podparcie pleców, mają też wysuwane podparcie podudzi, a dzięki szerokiemu zakresowi regulacji (również kierownicy) bez względu na twoje wymiary dopasujesz się optymalnie w roli kierowcy. Fotel kierowcy w naszym egzemplarzu miał pamięć ustawień i dodatkowo masaże. Szkoda, że nie ma masaży też dla pasażera z przodu, ani nawet elektrycznej regulacji (nawet za dopłatą). Nie da się tego zmienić (brak takiej funkcji w konfiguratorze modelu).
Z tyłu bez problemu zmieszczą się trzy dorosłe osoby, choć sugerujemy podróż z dwiema osobami na tylnej kanapie, wówczas mamy lepszy dostęp do gniazd USB w centralnej części, możemy też skorzystać z szerokiego podłokietnika. Przyciemniane szyby w naszej testówce wymagają 1000 zł dopłaty.
Pojemność bagażnika to 530 litrów. Z jednej strony to mniej niż np. w VW Arteonie Shooting Brake’u, czy Škodzie Superb, ale jeżeli 530 litrów to mało, niechybnie potrzebujesz dostawczaka. Po złożeniu foteli tylnej kanapy tworzy się płaska przestrzeń załadunkowa o długości nieco ponad 2 metrów. Nie zapomniano o możliwości złożenia oparć kanapy z poziomu bagażnika, po lewej stronie komory bagażowej jest też gniazdo 12 V. Pod podłogą znajdziemy jeszcze kilka wyprofilowanych (ale dość płaskich) schowków.
Opel Insignia Sports Tourer 2.0 Turbo – jazda, spalanie
Zaletą długiej Insignii jest sztywność nadwozia i dobre resorowanie. Oczywiście to nie jest auto sportowe, ale zawieszenie zestrojono na tyle dobrze, że auto przy prędkościach autostradowych i szybkiej zmianie pasa nie będzie się przesadnie uginać i chybotać na boki. Nierówności poprzeczne są tłumione dobrze, w trybie Sport zawieszenie jescze dodatkowo się trochę usztywnia, podobne odczucia daje układ kierowniczy. Zmuszenie tego przednionapędowego pojazdu do podsterowności wymaga wyłączenia zdrowego rozsądku (nie polecamy). Jednak wysoka chęć Opla do przekazywania mocy na drogę, ma jednak swoje konsekwencje: spalanie, ale – tu istotna uwaga – Insignia 2.0 Turbo potrafi być oszczędna. Sami zobaczcie:
W trybie Normal, pokonując testową trasę obejmującą 20 km w mieście, 44 km tras szybkiego ruchu oraz resztę drogami krajowymi, powiatowymi i przez mniejsze miasteczka (teren zabudowany), jadąc przewidywalnie i zgodnie z przepisami nasz egzemplarz zużył średnio 6,7 l/100 km. Opel deklaruje dla tego modelu średnie spalanie wg WLTP w zakresie 7,4 – 8,3 l/100 w cyklu mieszanym. I żeby było jasne, na autostradzie jechaliśmy dozwolone 140 km/h, a nie 90 km/h “by zaoszczędzić”. Po prostu poruszaliśmy się zgodnie z przepisami. Taką jazdę 2.0 Turbo potrafi nagrodzić. Z drugiej jednak strony nie ma róży bez kolców, zobaczcie kolejne zdjęcie:
W powolnym ruchu miejskim, podczas prób na ekstremalnie zakorkowanych ulicach Warszawy, nasz egzemplarz testowy po przejechaniu 80 km pokazał zużycie 14 l/100 km. Coś za coś.
Cyfrowy kokpit i asystenci
Tablica wskaźników w Insignii to rozwiązanie hybrydowe, ekran ciekłokrystaliczny umieszczony centralnie wkomponowano w dwa analogowe wskaźniki (obrotomierz, poziom paliwa, temperatura). Centralny ekran sterowany jest dotykiem, jest responsywny i ma wyraźnie lepszą grafikę niż w niższych modelach Opla. Nie zabrakło tu fizycznych przycisków i pokręteł, również gałka automatu jest normalna. W podłokietniku znaleźliśmy też ładowarkę indukcyjną. Android Auto i Apple CarPlay też jest, ale po kabelku. Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby nie fakt, że gdy telefon wsunięty w pionową ładowarkę indukcyjną podepnę kablem by mieć Android Auto, to wtedy… nie domknę podłokietnika.
Ople Insignia to auto stworzone do dłuższych tras, o fotelach już wspominaliśmy, ale w dalszych wypadach kierowcę wspomaga też adaptacyjny tempomat, który nie próbuje być mądrzejszy od kierowcy. Dba o odstęp od innych aut (trójstopniowa regulacja), ale nie próbuje hamować gdy zobaczy ograniczenie prędkości (choć znaki są rozpoznawane poprawnie). Dyskretnie (bez wyrywania kierownicy) z kierowcą współpracuje też asystent pasa ruchu.
Opel Insignia Sports Tourer – werdykt i ceny
Szukacie dużego, przestronnego, rodzinnego kombi, które umiejętnie łączy nowoczesną technikę z klasyczną obsługą i nie jest stylistycznie odjechane, a mimo to wpada w oko? Jednocześnie auto potrafi być dynamiczne, a gdy z tą dynamiką nie przesadzacie – także oszczędne. Oczywiście spalanie w miejskich korkach może zaboleć, ale fizyki się nie oszuka. Nie musisz się też martwić, że uczynny sąsiad odłączy twoje auto od prądu “dla twojego bezpieczeństwa”. Tu nie ma takich problemów. Pamiętaj jednak, jeżeli długo się będziesz zastanawiać, takiego auta już nie kupisz – a przynajmniej nie nowego.
Nowy, poliftowy Opel Insignia Sports Tourer startuje w cenniku marki od 134 900 zł – tyle kosztuje 1.5 diesel 122 KM z sześciobiegowym manualem, ale… trudno go kupić. Najtańszy wariant z tą samą jednostką napędową, którą my dysponowaliśmy, to Opel Insignia Sports Tourer GS Line 2.0 Turbo 200 KM – wtedy cena wejścia skacze do 156 800 zł. My dysponowaliśmy jeszcze wyższym poziomem wyposażenia, czyli odmianą Business Elegance, która startuje od 167 300 zł. Czy to dużo? Cóż, bezwzględnie jest to wysoka kwota, ale zobaczmy jak prezentują się ceny kilku konkurencyjnych modeli z napędami o zbliżonej mocy i wydajności, dla których dobieraliśmy podobne komponenty wyposażenia (opcjonalny lakier czy 18-calowe obręcze):
- Škoda Super Sportline Combi 2.0 TSI (190KM) DSG7 – 163 300 zł
- Renault Talisman Grandtour Intens TCe 160 EDC – 148 500 zł
- VW Passat Variant Elegance 2.0 TSI (190 KM) DSG7 – 155 690 zł
- VW Arteon Shooting Brake Elegance 2.0 TSI (190 KM) DSG7 – 183 770 zł
- Mazda 6 SkyPrestige kombi SkyActiv-G 194 KM 6AT – 178 400 zł
- Peugeot 508 SW GT PureTech 130 KM S&S (nie ma silniejszego napędu spalinowego w ofercie) – 165 400 zł
VW Arteon Shooting Brake to jedno z ładniejszych kombi na rynku
Jak zatem widać Opel ze swoją propozycją nie jest ani najtańszy, ani najdroższy (celowo pominęliśmy marki premium – takie jak Audi, Mercedes, Volvo czy BMW, które również mają kombi w swoich ofertach, ale to sporo droższe auta).
A może używane rodzinne kombi? Zobacz propozycje w budżecie do 20000 zł