Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Nissan Leaf, czyli elektromobilność może być sympatyczna

Doświadczenie nie poszło na marne. Najnowszy Leaf jest jednym z najbardziej przyjaznych użytkownikowi elektryków.

Japończycy od 2009 roku, kiedy w Tokio zaprezentowano pierwszego Leafa, zdobyli już sporo doświadczenia jak produkować samochody elektryczne. Pierwsza wersja była ciekawa, ale jej dziwaczny wygląd nie wszystkim przypadł do gustu. Aktualna generacja elektrycznego Nissana w wielu dziedzinach bardzo chce przypominać zwyczajny, tradycyjny kompakt. Czy to dobry kierunek?

Wygląda jak zwyczajny hatchback

Nissan Leaf sylwetka
Reflektory i tylne światła to najbardziej dynamicznie zaprojektowane akcenty nadwozia (fot. Łukasz Walkiewicz/automotyw.com)

Design nie jest oczywiście tak odważny i charakterystyczny, jaki otrzymał Juke, ale w końcu nie budzi kontrowersji. Najodważniej zaprojektowano reflektory i tylne światła, które wpisują się w stylistykę innych modeli. Nowe szaty Nissana Leafa wyglądają atrakcyjnie, a swoimi konserwatywnymi hatchbackowo-minivanowymi kształtami Leaf puszcza oko do tych, którzy myślą nad elektrykiem, ale wciąż się wahają. Gniazdo do ładowania ukryto z przodu auta, pod prawie niewidoczną klapką.

Wnętrze dla tradycjonalistów

Wnętrze Nissan Leaf
Wnętrze to klasyka. Odnajdzie się tu każdy kierowca (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Leaf zachęca też ortodoksyjnym wnętrzem. Przyzwyczaić się trzeba jedynie do futurystycznej, okrągłej gałki zmiany biegów. Tuż za kierownicą umieszczono zwyczajny, okrągły prędkościomierz i dodano powszechne dziś ekrany ze stonowaną, prostą grafiką. Obsługa urządzeń pokładowych będzie prosta nawet dla kogoś, kto do tej pory jeździł Oplem Astrą pierwszej generacji. Przednie, obszyte jak w klasie premium, fotele oferują wygodę i jednocześnie znikome trzymanie boczne, co jednak nie jest wadą w tego typu aucie. Na tylnej kanapie marudzić będą tylko właściciele dużych stóp, na które nie ma miejsca pod fotelami. Bagażnik ma przyzwoitą pojemność. Podłoga niestety nie składa się na płasko, a opcjonalny subwoofer utrudnia pakowanie.

217 elektrycznych koni

Ładowanie Nissan Leaf
Gniazda ładowania umieszczono na przednie maski (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Do testu otrzymaliśmy mocniejszą wersję z akumulatorem o pojemności 62 kWh, co oznacza imponującą, jak na auto o tych rozmiarach, moc 217 KM. Moment obrotowy to 340 Nm trafiające na przednie koła. Świadomy kierowca, korzystający z funkcji e-Pedal w mieście może przejechać nawet ponad 400 kilometrów. Nissan podaje 385 kilometrów zasięgu w trybie mieszanym i jest to do osiągnięcia bez większych wyrzeczeń. Leafa możemy naładować z domowego gniazdka, czego nie polecamy. Po pierwsze w niektórych przypadkach może dojść do przeciążenia sieci, a po drugie ładowanie od 0 do 100 proc. może potrwać 32 godziny. Domowy wallbox 6,6 kW przy natężeniu 32A rozprawi się z ładowaniem rozładowanej baterii do pełna w 11,5 godziny. Płatne, szybkie stacje ładowania są dość drogie i użytkownik elektrycznego Nissana będzie z nich prawdopodobnie korzystał raczej rzadko. Wersja z baterią 62 kWh może być ładowana na stacjach o mocy 100 kW.

Szybki jak elektryk

Leaf z góry
Włączanie się do ruchu odbywa się w przysłowiowym mgnieniu oka (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Elektryczny, rodzinny samochód elektryczny, który przyspiesza do 100 km/h w mniej niż 7 sekund? Tak. Leaf z mocą 217 KM podczas startu spod świateł, robi przysłowiowy „wiatrak” z większości, nawet mocnych aut spalinowych. Dzieje się tak oczywiście tylko przy prędkościach do około 80 km/h i na suchej nawierzchni. Na mokrym jest już gorzej, bo taka ilość momentu, trafiając na przednie koła, sprawia, że złapanie przyczepności trwa dłuższą chwilę. Leaf świetnie trzyma się drogi jak większość elektryków zresztą, dzięki nisko położonemu środkowi ciężkości. Szybko wyrywa do przodu przy każdym wciśnięciu pedału. Zmiana pasa, czy włączanie się do ruchu trwają ułamki sekund i to jest jedna z najprzyjemniejszych rzeczy w tym aucie, biorąc pod uwagę jego rodzinny image. Najciekawsza w samej jeździe jest funkcja „e-Pedal”, w której do hamowania w większości sytuacji wystarczy zdjąć nogę z gazu, przy okazji ładując akumulator. Po krótkiej wprawie można niemal zapomnieć o tradycyjnym hamowaniu.

Ile kosztuje Nissan Leaf?

Nissan Leaf z przodu
217 elektrycznych koni od Nissana kosztuje co najmniej 164 000 zł (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Nissan Leaf powinien być przeznaczony do jazd próbnych dla wszystkich, którzy obawiają się samochodów elektrycznych. Ma wszystkie technologiczne smaczki, które znajdziemy teraz w nowoczesnych autach, potrafi sam hamować, przyspieszać, trzymać się swojego pasa ruchu i ostrzegać przed innymi pojazdami w martwym polu. Apple Car Play, Android Auto, podgrzewane fotele, multifunkcyjną kierownicę i jest cichy, jak na elektryka przystało. Mocniejsza wersja Leaf startuje od 164 000 zł za wersję N-Connecta, najwyższa, Tekna, to wydatek 167 500 zł. Nissan sprzedaje też wallboxy, a w ofercie jest aż pięć modeli ładowarek. Najtańsza ma moc 7,4 kW i kosztuje 2 909 zł netto. Dealerzy z końcem roku będą skłonni do negocjacji, więc jeśli nowy Leaf was zainteresował, warto śledzić promocyjne oferty.

Werdykt

lampa Nissan Leaf
Leafa trudno nie lubić (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Naszym zdaniem Leaf stanowi doskonałe wcielenie tego, czym dzisiaj powinien być samochód elektryczny. Jest sympatyczny i prosty w użytkowaniu. Do tego praktyczny, szybki, cichy i ma wystarczająco duży zasięg, żeby sobie za bardzo nim nie zaprzątać głowy. Mocniejsza wersja kosztuje sporo, ale nowy Volkswagen ID.3, który jest bezpośrednim konkurentem Leafa, jest jeszcze droższy. Pamiętaj, po przesiadce do elektryka nic już nie będzie takie samo.

Total
0
Shares