Pamiętacie pierwszą generację Qashqaia i szalone reklamy, w którym auto udawało… deskorolkę dla wielkoluda? Tak Nissan chciał podkreślić stylowy miejski charakter tego auta. Globalne wyniki sprzedaży tego modelu pokazały, że to było dobre podejście. Teraz jednak mamy już na rynku 3. generację lubianego crossovera segmentu C, czy auto wciąż ma miejski charakter? Owszem, ale z przyjemnością wybierzecie się nim także na spokojne, dłuższe podróże.
Ponieważ różnymi wersjami nowego Qashqaia mieliśmy już okazję jeździć podczas pierwszych jazd prasowych zorganizowanych przez producenta (materiał poniżej), tutaj skupimy się na tym, czego w krótkich jazdach sprawdzić nie mogliśmy. Jak nowy Qashqai znosi dłuższe podróże? Czy często będziesz musiał odwiedzać stację benzynową? Odpowiedzi nie tylko na te pytania w dalszej części tekstu.
Silnik – niby sporo koni mechanicznych, ale…
Jednostka napędowa, którą dysponowaliśmy w naszym egzemplarzu testowym to turbodoładowany silnik benzynowy 1.3 DIG-T łączony z instalacją miękkohybrydową i starterem-generatorem. Całość generuje moc 158 KM i 260 Nm momentu obrotowego. Przyśpieszenie? Dla porządku informuję, że auto jest w stanie osiągnąć 100 km/h w czasie nieco poniżej 10 sekund (ale w znacznym stopniu zależy to od Twojej sprawności zmiany przełożeń). Qashqai nie przepada za dynamiczną jazdą, to auto skrojono dla spokojniejszych kierowców. Zresztą ma to swoje poparcie w wynikach spalania, o których za chwilę.
Kokpit – nowocześniejszy, ale dla tradycjonalistów
Brzmi trochę jak łączenie wody z ogniem, ale to właśnie udało się uzyskać projektantom kokpitu Nissana. Z jednej strony na pokładzie mamy wirtualny kokpit, dotykowy ekran multimediów czy pokaźnych rozmiarów, bardzo wyraźny head-up display, z drugiej kierowca wciąż może sterować wieloma funkcjami za pomocą tradycyjnych przycisków i pokręteł.
Wirtualny kokpit nie ma może tak szczegółowej grafiki (w sensie wysokiej rozdzielczości) jak np. odpowiednik w VW Tiguanie, czy Peugeocie 3008, ale został zaprojektowany z wyraźnym naciskiem na czytelność. Nawet jeżeli nie jesteś totalnym tech-freakiem, odnajdziesz się tu bez najmniejszych problemów. Wygodna i intuicyjna kierownica pozwala sterować bez odrywania rąk systemem Pro Pilot najnowszej generacji (zestaw asystentów jazdy: utrzymanie pasa ruchu, adaptacyjny tempomat etc.), ale też ułatwi sterowanie multimediami czy prowadzenie rozmów za pośrednictwem sparowanego z systemem pokładowym smartfonu. W naszym egzemplarzu była też półeczka z ładowarką indukcyjną mieszcząca naprawdę duże smartfony (czego np. nie można napisać o Audi Q5). Nawigacyjny system Nissana może nie jest wzorcem w swojej klasie, ale tu możemy się wesprzeć funkcjami Android Auto czy Apple CarPlay (ten drugi również bezprzewodowo).
Wnętrze – wygoda dla rodzinnej czwórki
Ergonomia siedzisk to kolejny dowód na to, że celem było to, byś się nie zmęczył podczas podróży, a nie by utrzymać twoje ciało w dynamicznie pokonywanych zakrętach. Z przodu nie mamy żadnych zarzutów do ergonomii. Jest szeroki podłokietnik, miejsca na napoje nie kolidujące z podłokietnikiem, szeroki zakres regulacji siedzisk i foteli. Nasz egzemplarz miał też opcjonalny panoramiczny dach.
Siedziska na tylnej kanapie są już nieco krótsze, ale przestrzeni jest tutaj naprawdę sporo. Warto podkreślić, że Nissan zadbał o różnorodność gniazd USB. Z tyłu pasażerowie mają do dyspozycji zarówno klasyczne gniazdko USB-A, jak i nowszy standard USB-C. Bardzo dobry pomysł.
Przestrzeń na nogi? Jak widzicie przed moimi kolanami (mam 177 cm wzrostu) zmieściła by się Biblia Tysiąclecia w opasłym tomie wsadzonym za elastyczną kieszeń w oparciu przedniego fotela, a wciąż miałbym sporo miejsca. Również nad głową mojej czuprynie sporo brakowało do rolety panoramicznego dachu.
Nissan Qashqai – pomysłowy bagażnik
Pochwalić musimy także organizację przestrzeni bagażowej. Nasze egzemplarz miał podwójną podłogę, przy czym ta górna składała się z dwóch części, które mogą służyć za przegrody ułatwiające przewożenie mniejszych przedmiotów, które dzięki temu nie miotają się po bagażniku w trakcie podrózy. Przestrzeń? Przyzwoita. Producent deklaruje pojemność 436 litrów. Na wycieczkę, czy dłuższy wyjazd wystarczy.
Jazda, prowadzenie, ekonomia
Wersja Tekna+ w standardzie wyposażona jest w aż 20-calowe koła, a producent zachwala sztywniejsze zawieszenie. Ale bez obaw, wasz kręgosłup nie będzie panikował, bo pojazd ma nastawy raczej komfortowe. Atutem są nowe reflektory LED z automatycznym poziomowaniem i asystentem świateł drogowych, co zdecydowanie ułatwia podróżowanie nocą.
6-stopniowa skrzynia biegów nie jest tak precyzyjna jak np. w Fordzie Kuga czy Maździe CX-30, ale nie jest też tak, że wrzucanie kolejnych przełożeń was zmęczy. Żadnego haczenia, jedyne o czym musieliśmy pamiętać to to, by na stromych podjazdach za szybko nie rezygnować z “jedynki”, bo wtedy – mimo relatywnie sporej mocy – silnik potrafił się zadławić. Nie gasł, bo natychmiast reagował miękkohybrydowy starter, ale dało się odczuć chwilowy spadek mocy.
Atutem nowego Nissana jest wyciszenie wnętrza. Wynik 64.1 dBA przy 100 km na godzinę oznacza, że wasze uszy nawet po dłuższej wyprawie nie będą cierpieć.
Jednak najlepsze zostawiliśmy na koniec. Przepisowa i zachowawcza (nie mylić ze “ślamazarną”) jazda w naszej trasie testowej o długości niecałych 160 km (głównie drogi krajowe, 44 km po trasach szybkiego ruchu, część przez mniejsze miasteczka i miejscowości (teren zabudowany)) poskutkowała bardzo oszczędnym zużyciem paliwa. 5,6 litra na 100 km to świetny rezultat. Średnie spalanie w cyklu WLTP podawane przez producenta to 6,3 – 6,5 l/100 km.
Oczywiście gdy dołożymy trasy typowo miejskie spalanie wzrośnie, ale wciąż jest bardzo przyzwoite. Powyżej średnia z dystansu ponad 700 km. 7,1 l/100 km w turbodoładowanym benzyniaku? Nie mamy uwag.
Nissan Qashqai – werdykt i ceny
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że najnowsza generacja Qashqaia znajdzie swoich fanów. Auto jest umiejętnie wyważone. Oferuje wygodę dla całej rodziny, zaskakująco niskie spalanie w trasie – pod warunkiem spokojnego prowadzenia – czy prostą obsługę kokpitu i multimediów. W dłuższej trasie dzięki dobrze wyprofilowanym fotelom i niezłemu wyciszeniu auto was nie zmęczy. Ma swoje przypadłości (pamiętajcie by nie wrzucać za szybko wyższych biegów np. na stromym podjeździe), ale to drobiazgi. Nie jest to model dla fanów szybkiej jazdy, ale od grudnia br. tych szybko ubędzie. Przynajmniej na drogach publicznych.
Ceny najnowszego Qashqaia startują od kwoty 99 800 zł (to o ponad 7 tys. zł więcej od wciąż dostępnego w cenniku poprzednika). Za tą kwotę otrzymacie bazową wersję Visia, z najsłabszym w gamie 140-konnym benzyniakiem łączonym z manualną skrzynią i przednim napędem. Niestety, wiele elementów wyposażenia, z których korzystaliśmy w naszej topowej wersji Tekna+ nie jest w ogóle dostępnych w niższych poziomach wyposażenia. Chcąc się porwać na “to co fabryka dała najlepszego” czyli testowany model Tekna+ z mocniejszym miękkohybrydowym benzyniakiem i skrzynią manualną trzeba wysupłać kwotę co najmniej 153 900 zł. To dużo jak na – było nie było – segment C.