Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Wypadek na Sokratesa, wyrok. Dlaczego Polacy wciąż jeżdżą za szybko?

Znamy wyrok kierowcy, który w 2019 roku na ul. Sokratesa w Warszawie zabił człowieka. Czy to zmieniło nawyki kierowców? Nie. Czy da się je zmienić? Tak.
Niedostosowanie prędkości – to główna przyczyna wypadków w Polsce, tak było też na Sokratesa (fot. Orso/Shutterstock)

Krystian O., mechanik samochodowy usłyszał w poniedziałek wyrok sądu, za śmiertelne potrącenie 20 października 2019 roku mężczyzny. Wyrok brzmi: 7 lat i 10 miesięcy pozbawienia wolności oraz 15 lat zakazu prowadzenia pojazdów. Wyrok jest nieprawomocny.

Strona skarżąca, prokurator wraz z oskarżycielem posiłkowym, prawnikiem rodziny ofiary nie zgadzają się z werdyktem. Prokurator, jak i oskarżyciel posiłkowy żądali kary 15 lat pozbawienia wolności i uznania oskarżonego winnym zabójstwa z zamiarem ewentualnym, a nie – co postulowała obrona oskarżonego – o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Sąd ostatecznie skłonił się ku argumentacji obrony oskarżonego i przyjął sugerowaną przez obronę kwalifikację prawną czynu oskarżonego.

Kwalifikacja ma znaczenie

Maksymalna kara dla trzeźwego sprawcy wypadku z ofiarą śmiertelną to 8 lat. Chyba, że sąd uzna inną kwalifikację czynu sprawcy (fot. Shutterstock)

Przypomnijmy, zgodnie z polskim prawem, za nieumyślne spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym grozi maksymalna kara 8 lat więzienia. Mówi o tym art. 177 par. 2 KK, o następującym brzmieniu:

Art.  177. 

§  1. Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

§  2. Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.

§  3. Jeżeli pokrzywdzonym jest wyłącznie osoba najbliższa, ściganie przestępstwa określonego w § 1 następuje na jej wniosek.

Ruch prokuratury i forsowanie kwalifikacji zabójstwa było jedyną możliwością, by oskarżonego spotkała sroższa kara niż zdefiniowana w kodeksie. Bez tego, nie jest możliwe w Polsce skazanie za wypadek ze skutkiem śmiertelnym nikogo trzeźwego (ważne!) na dłużej niż 8 lat pozbawienia wolności. Zresztą sąd w tym przypadku zastosował prawie maksymalny wymiar kary według przyjętej kwalifikacji czynu. 7 lat i 10 miesięcy to tylko o 2 miesiące krócej niż maksimum z ww artykułu kodeksu karnego. Nie podejmujemy się oceny, czy to sprawiedliwe. Jednak takie mamy prawo.

Morderstwo to furtka do większych kar dla piratów – nie tylko u nas

Z furtki umożliwiającej skazanie piratów drogowych jak za morderstwo skorzystali Niemcy (fot. Shutterstock)

Zmiana kwalifikacji czynu jaki miał miejsce na ul. Sokratesa w Warszawie pozwoliłaby prokuraturze ominąć ograniczenia Art. 177 KK. Ponieważ wyrok, który zapadł wczoraj nie jest prawomocny, należy przypuszczać, że sprawa będzie toczyć się dalej. Takiej metody użyli np. prokuratorzy w Niemczech po tym, jak w 2017 roku dwaj młodzi mężczyźni mocnymi autami urządzili sobie wyścig jedną z głównych ulic Berlina (słynna Ku’damm). Dowiedziono, że poruszali się z prędkością ok. 170 km/h. Jeden z nich zabił 69-latka, którego auto zostało staranowne przez jednego ze ścigających się.

Wówczas już, w 2017 roku jedna izba sądu krajowego w Berlinie skazała – uwaga – obu (!) kierowców/piratów na dożywocie za morderstwo właśnie. Jednak Federalny Trybunał Sprawiedliwości uznał zarzut “zabójstwa w zamiarze ewentualnym” za niewystarczająco uzasadniony. Wyrok został anulowany i zarządzono nowy proces. Podczas powtórki niemieccy sędziowie doszli jednak do takiego samego wniosku i ponownie ogłosili wyrok dożywocia dla obu piratów.

Zmiana prawa?

Wypadek ten był równie głośny w Niemczech, jak w Polsce zdarzenie na ul. Sokratesa. W Niemczech zaowocowało to pojawieniem się nowego paragrafu 315d w niemieckim prawie karnym, który umożliwił surowsze karanie kierowców, którzy spowodują śmierć w wyniku “zakazanego wyścigu samochodowego”. Oczywiście prawo nie działa wstecz, dlatego obaj winni zdarzenia na berlińskiej Ku’damm zostali skazani za morderstwo z zamiarem ewentualnym.

Czy polski kodeks karny uległ zmianie po wypadku na ul. Sokratesa? Nie. Art. 177 w tym samym brzmieniu funkcjonuje od dawna. Zmieniło się jednak coś innego – mianowicie od 1 czerwca piesi są w Polsce lepiej chronieni.

Przypominamy przepisy obowiązujące od 1 czerwca 2021 roku

Niestety, Polacy dalej jeżdżą za szybko

Po przekroczeniu 70 km/h pieszy w starciu z autem nie ma najmniejszych szans na przeżycie (źr. policja)

Według danych Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji za rok 2020 (szczegółowy raport znajdziecie w udostępnionym przez BRDKGP dokumencie) w 2020 roku wydarzyło się 2286 wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym., zginęło 2491 osób. Najczęściej przyczyną śmierci na drodze jest zderzenie się dwóch pojazdów (42,7 proc. ogółu wypadków z ofiarami śmiertelnymi), ale już na drugim miejscu jest najechanie na pieszego (27 proc. wszystkich wypadków śmiertelnych). Jednak bez względu na rodzaj zdarzenia (zderzenie pojazdów, najechanie na pieszego) najczęstszą przyczyną z największą liczbą ofiar jest niedostosowanie prędkości do warunków ruchu. Przypomnijmy, to dane za rok 2020, kiedy wypadek na Sokratesa już się zdarzył. I co? I nic, dalej wielu jeździ jak szaleni. I są to głównie kierowcy młodzi. Niestety i tu statystyki policyjne są nieubłagane: największą liczbę wypadków ze skutkiem śmiertelnym spowodowali kierujący w wieku 18-24 lata. (20,5 proc. ogółu wypadków z ofiarami śmiertelnymi)

Ułańska fantazja, a nieuchronność kary – Polska i Europa

To po lewej, to nie bunkier leśniczego, lecz francuski fotoradar (fot. M G White / Shutterstock)

Z racji pełnionych obowiązków pokonujemy wiele kilometrów, nie tylko po drogach Polski, ale też i Europy. Z pewnością wielu kierowców się z nami zgodzi, ale da się zaobserwować pewien istotny fakt. Kierowcy np. we Francji, Holandii, w Niemczech (poza autostradami bez limitu prędkości), Austrii i innych krajach jadą generalnie zgodnie z przepisami. Kiedy podczas premiery jednego z modeli miałem przyjemność prowadzić samochód po autostradach Alzacji (we Francji ograniczenie na autostradach to 130 km/h), mimo ok. 200-kilometrowej trasy nie zanotowałem ani jednego, podkreślam ANI JEDNEGO przypadku, by ktokolwiek z kierowców na francuskiej autostradzie przekroczył limit. Ruch był szybki (bliski właśnie 130 km/h) i płynny.

A w Polsce? Zupełnie inaczej. Już pojedynczy przejazd testowy obwodnicą Warszawy (głównie drogi klasy S, z ograniczeniem do 120 km/h) i jazda z maksymalną, legalną prędkością pokazuje jak wielu kierowców nas… wyprzedza. Dlaczego tak jest? Czy to nasza “ułańska fantazja”? Jesteśmy u siebie i szalejemy? Nie. To problem z nieuchronnością kary. U nas kierowcy mogą swobodnie liczyć, że przekraczając np. dozwoloną prędkość o 10 km/h ustawiony fotoradar na drodze ich zignoruje. W zachodniej Europie o takiej pobłażliwości nie ma mowy. Mało tego, u nas fotoradary są bardzo wyraźnie i czytelnie oznaczone, jakby każde takie urządzenie sygnalizowało każdemu kierowcy by “na chwileczkę zwolnił”.

Z kolei np. w Szwajcarii czy Francji wiele fotoradarów jest poukrywanych w barierkach, w koszach na śmieci, czy innych “niewinnych” elementach infrastruktury drogowej. Mało tego, urządzenia mają bardzo niski próg tolerancji błędu, wystarczy, że gdzieś w zachodniej Europie jedziesz 56 km/h w miejscu z ograniczeniem do 50 km/h i dzięki Unii Europejskiej możesz liczyć na wezwanie do zapłaty mandatu w kwocie znacznie przekraczającej 100 euro.

Szansa na poprawę? Z jednej strony wyższe mandaty, z drugiej więcej OPP, fotoradarów, grupy SPEED i drony

Wyższe mandaty? Pamiętajmy, to nie wysokość kary, a jej nieuchronność jest najskuteczniejsza (fot. Shutterstock)

Polska Policja oraz GITD systematycznie rozbudowują swoje narzędzia umożliwiające hamowanie temperamentu co bardziej krewkich kierowców, którzy jadą “szybko, ale bezpiecznie”. Wielokrotnie informowaliśmy w naszym serwisie o akcjach drogówki z użyciem dronów, których nie sposób wypatrzeć na drodze, co i rusz policja informuje o kolejnych wykroczeniach zarejestrowanych przez patrole z wojewódzkich grup SPEED. Jednak to wciąż kropla w morzu potrzeb. A przecież wystarczy tak niewiele – tylko zmniejszyć prędkość. Nie oznacza to, że wypadki nie będą się wtedy zdarzać, ale przeżywalność uczestników będzie zauważalnie wyższa.

Drony wylatują w niebo

Szybkość zabija. Najwyższy czas to wreszcie zrozumieć. Prawa fizyki są nieubłagane i za nic mają twoje domniemane umiejętności. Masz szybkie sportowe auto? Chcesz poszaleć? Oczywiście możesz to zrobić, ale nie na drogach publicznych! Są w Polsce miejsca, gdzie można legalnie sprawdzić możliwości auta. Link poniżej

Tory wyścigowe i centra szkoleniowe. Oto, gdzie możesz się sprawdzić, legalnie

Jazda z olbrzymią prędkością po drodze publicznej to przejaw głupoty. Nazwijmy rzecz po imieniu. Masz inne zdanie? Powiedz to prosto w twarz małemu Tomkowi, który 20 października 2019 roku stracił ojca. Ojca, który w ostatnich ułamkach sekund swojego życia zepchnął swoją rodzinę z toru jazdy szaleńca, ratując bliskim życie, kosztem własnego.

Total
0
Shares