Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Elektryczny Hyundai Ioniq 6. Pierwszy test i pierwsze wrażenia

fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com

Wielu producentów uparcie stara się wymyślić koło na nowo. BMW kiedyś nie chciało być SUV-em, a SAV-em, Volkswagen dla swojego topowego elektryka – ID.7 nie widzi żadnej konkurencji, a Hyundai stworzył napędzanego energią elektryczną stream-sedana. Nowe są tu tylko kształty, bo cała technologia, jak również platforma E-GMP przywędrowała z Ioniqa 5. Nowy Hyundai Ioniq 6 ma design, który ma wytwarzać możliwie najmniejszy opór powietrza i oferuje całkiem niezły zasięg. Oto nasze pierwsze wrażenia z jazdy tym nietuzinkowym samochodem i najważniejsze rzeczy, które warto o nim wiedzieć.

Bateria i zasięg

czarny Hyundai Ionic 6 stojący na białym żwirze
Hyundai Ioniq 6 dostępny jest z napędem na tył albo na wszystkie koła (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

W cenniku Ioiniqa 6 widnieją dwie wersje, słabsza, z napędem na tył i mocniejsza z napędem na wszystkie koła. Obie wyposażone są w tę samą baterię o pojemności 77 kWh, z której korzysta też Hyundai Ioniq 5. Większy deklarowany zasięg oferuje tańsza wersja RWD. Producent twierdzi, że może ona przejechać na jednym ładowaniu nawet 614 kilometrów. Testowany egzemplarz o mocy 325 KM i napędzie 4×4 pokazywał na zegarach 490 kilometrów zasięgu przy naładowanej do pełna baterii.

Ładowanie

ekran Hyundaia Ionica 6 pokazujący przebieg i zużycie energii
Średnie zużycie energii potrafi być bardzo rozsądne bez zbędnych wyrzeczeń podczas jazdy(fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Hyundai Ioniq 6 zbudowany jest w tej samej technologii 800 V, co Ioniq 5. Oznacza to, że jeśli spotkamy na swojej drodze bardzo szybką ładowarkę o mocy 350 kW, to naładujemy baterię od 0 do 80% w 18 minut. Cóż, pewnym problemem jest to, że takich ładowarek jest w Polsce jak na lekarstwo. Postój przy ładowarce 50 kW zajmie 73 minuty, jeśli zechcecie naładować akumulatory do 80%, a z domowego wallboxa 7 godzin i 10 minut. Do końca kwietnia 2023 w Polsce działało 2768 ogólnodostępnych stacji ładowania, które udostępniały 5440 punktów ładowania. 31% z nich to stacje ładowania prądem stałym (szybkie, tzw. DC), a 69% ładowarki prądu przemiennego (wolne, tzw. AC) o mocy mniejszej lub równej 22 kW. Na jeden punkt ładowania przypada w naszym kraju średnio 14,8 samochodu. Mówiąc bez ogródek, powoli robi się ciasno.
Podczas krótkiego testu przydarzył mi się częsty problem posiadacza elektryka, czyli jedna ładowarka zajęta, druga nieczynna i dopiero przy trzeciej się udało podłączyć i spokojnie naładować samochód. To wciąż samochody dla fanów elektromobilności, których nie odstraszają takie problemy.

Wnętrze

Kremowo-szare wnętrze Hyundaia Ionica 6
Kremowo-szare wnętrze Ionica 6 to znakomity wybór. Ponura czerń mniej tutaj nie pasuje (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Jasne wnętrze Hyundaia robi świetne zarówno pierwsze, jak i drugie wrażenie. Materiały są przyjemne, miękkie i starannie zmontowane. Przednie fotele są szerokie i komfortowe, choć trochę płaskie, co jest pierwszym sygnałem, że ten ponad 300-konny samochód nie jest stworzony do czerpania sportowych doznań. Kierowca i pasażer mają sporo miejsca na głowy i łokcie. Mimo opadającej linii dachu z tyłu również jest przestronnie i nikt nie powinien narzekać. Tutaj można się poczuć niemal jak w Mercedesie klasy S. Bagażnik nie jest duży, bo ma 401 litrów pojemności. Z przodu jest też nikczemnie mały schowek mieszczący 14 litrów. Nie zakładajcie tu „trumny” na dach, bo zniweczycie efekt pracy konstruktorów, którym udało się osiągnąć współczynnik oporu powietrza 0,21.

Detale

kluczyk Hyundaia Ionica 6 w ręku kierowcy
Kluczyk Ioniqa 6 też jest opływowy… (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Diabeł tkwi w szczegółach, a tutaj rzeczywiście jest na co popatrzeć. Hyundai Ioniq 6 ma dużo smaczków stylistycznych. Środkowa konsola kryje pokaźny schowek, klamki drzwi są komfortowe i zwyczajnie ładne, a z kieszeni w drzwiach łatwo się korzysta. Jest też bardzo interesujące podświetlenie ambientowe, dzięki któremu nocą ten samochód idealnie pasuje do rozświetlonego miasta. Nie należy zapominać o 4 kropkach na kierownicy, zamiast ogromnego logo, inną sprawą jest, że cztery kropki w alfabecie Morse’a oznaczają literę H.

Obsługa

ekran multimediów w Hyundaiu Ionicu 6
Nowocześnie, ale intuicyjnie (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Są dwa 12- calowe ekrany, których w tak nowoczesnym, elektrycznym samochodzie zabraknąć nie mogło, ale obsługa menu jest bardzo przyjazna i nie nastręcza problemów nawet stawiającym pierwsze kroki w nowoczesnej motoryzacji. W końcu telefony zdążyły nas już przyzwyczaić do dotykowego poruszania się po wszelkich menu. Na szczęście są też osobne przyciski, chociażby do obsługi ogrzewania, czy klimy. Są też minusy, bo czy w tak nowoczesnym samochodzie wypada, żeby telefon łączył się po kablu? To spory zgrzyt.

Tryby jazdy i rekuperacja

przednie koło Hyundai Ionic 6 który stoi na białym żwirze
Rekuperacja pozwala niemal zapomnieć o tradycyjnych hamulcach (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Możemy wybierać między trybami: Eco, Normal oraz Sport. Pierwszy, w założeniu ekologiczny sprawia, że jazda tym samochodem jest uciążliwa i nieprzyjemna, bo reakcja na wciśnięcie pedału gazu jest dramatycznie słaba. Tryb Normal jest najlepszy – tutaj Ioniq 6 pokazuje swoją prawdziwą, spokojną, relaksującą twarz, potrafiąc jednocześnie przyspieszyć dynamicznie, kiedy trzeba. Wejście w Sport wiąże się przede wszystkim z nienaturalnie działającym układem kierowniczym. Ten samochód i tak nie zachęca do szybkiej jazdy, więc mogłoby go tu nawet nie być. Poziomem rekuperacji możemy się bawić za pomocą łopatek, a do dyspozycji jest pięć poziomów, od zerowej do maksymalnej. Działa to całkiem intuicyjnie i przy odrobinie wprawy można jeździć prawie bez użycia zwykłych hamulców.

Jazda

czarny Hyundai Ionic 6 widok z boku
Ioniq 6 w wersji 325-konnej jest szybki, ale nie nastraja do dynamicznej jazdy (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Hyundai Ioniq 6 w mocniejszej wersji jest na papierze bardzo szybkim samochodem, w końcu 5 sekund do 100 km/h w elektryku potrafi już wcisnąć plecy w fotel. Jednocześnie w ogóle nie miałem ochoty jeździć tym autem dynamicznie. Przestronne wnętrze, komfortowe, ale dość płaskie fotele najbardziej pasowały do spokojnej jazdy bez pośpiechu. Napęd na cztery koła i nisko umieszczony środek ciężkości trzymają pojazd w ryzach w szybkich łukach, choć trudno powiedzieć, żeby układ kierowniczy dawał więcej niż przeciętne informacje ze skręcanych kół. Jeśli nie będziecie starali się oszukać fizyki, to zastęp wspomagaczy jazdy przypomni wam, że przesadzacie.

Kamery zamiast lusterek

kamery zamiast lusterek
Kamery zamiast lusterek to naszym zdaniem zbędny gadżet (fot. Łukasz WAlkiewicz/Automotyw.com)

W tym gładkim, podporządkowanym przepływowi powietrza nadwoziu wyróżniały się, niczym czułki owada, niewielkie, kanciaste kamery udające lusterka. Obraz z nich przekazywany jest do środka na ekranach umieszczonych na obu krańcach deski rozdzielczej. Problem polega nie tyle na potrzebie przyzwyczajenia się do takiego rozwiązania, ile na tym, że jest ono gorsze od tradycyjnego. Obraz jest płaski, przez co parkowanie tyłem w ciasnym miejscu, nawet z pomocą tylnej kamery nie należy do największych przyjemności. To zwykły gadżet, który jako pakiet TECH kosztuje dodatkowe 8000 zł. Naszym zdaniem ten element można sobie bez żalu odpuścić i pozostać przy tradycyjnych rozwiązaniach.

Werdykt

reflektory w Ionicu 6
Tanio nie jest. Za mocniejszą wersje Ionica 6 trzeba zapłacić ponad 300 tys. zł (fot. Łukasz Walkiewicz/Automotyw.com)

Nowy Hyundai Ioniq 6 był w naszej redakcji krótko, ale zdążyliśmy go polubić. To oryginalnie wyglądający elektryk z całkiem przyzwoitym zasięgiem, obszernym, starannie wykończonym i wygodnym wnętrzem. W mocniejszej wersji jest też dynamiczny, ale całościowo skłania bardziej do spokojnej, zrelaksowanej jazdy. Pod opływowe nadwozie zapakowano solidną paczkę nowoczesnej technologii, ale absolutnie nie jest ona przytłaczająca. Aktualnie producent oferuje ten model w promocyjnej cenie – 281 900 zł za słabszą (229 KM) wersję z napędem na przód oraz 301 900 zł za 325-konne auto z napędem na wszystkie koła.

Total
0
Shares