Superauta często używane są przez właścicieli do spokojnych, weekendowych przejażdżek, gdzie mogą być podziwiane przez innych kierowców i przechodniów. Ich prawdziwy potencjał zazwyczaj drzemie głęboko, kiedy dostojnie snują się po bulwarach i najmodniejszych zakątkach miast. Dlatego możliwość jazdy po torze ekstremalnym autem dopuszczonych do ruchu na drogach publicznych była dla mnie tak ekscytująca.
Jakie jest Lamborghini?
Lamborghini to marka pełna pozytywnych emocji. Tu nie ma miejsca na zadzieranie nosa, w którym specjalizuje się Ferrari. Osiągi są niezwykle ważne, ale podejście do nich jest dużo bardziej swobodne niż w technokratycznym Porsche. Jest też wspaniała historia, której nie ma zbyt wiele odarty z uczuć McLaren. Lamborghini jest niegrzeczne, wyzywające, energetyczne i szalone. To czysta, motoryzacyjna radość, która wciąż (na szczęście!) bierze się z zapachu benzyny, spalonej gumy i przeszywającego każdą komórkę dźwięku silników. Nawet jeśli najlepiej sprzedającym się modelem marki jest SUV – Urus.
Lamborghini Huracán STO
Lamborgini Huracán STO (Super Trofeo Omologata – od samochodów Lamborghini biorących udział elitarnej lidze wyścigowej Super Trofeo) to wyjątkowa wersja najbardziej popularnego sportowca w gamie, jeszcze bardziej wyrafinowana niż znane fanom Performante. Nie ma tu jednak zmian silnikowych. Tylne koła napędza dobrze znane, chłepczące benzynę V10 o pojemności 5.2 litra. Moc to 640 KM, a maksymalny moment obrotowy wynosi 565 Nm. Suche dane: 0-100 km/h w 3 sekundy, 0-200 km/h w 9 sekund i maksymalnie 310 km/h. Przyznacie, że nie ma się czego wstydzić, prawda?
Lekkość i zaawansowana technologia rodem z NASA
Tyle że katalogowe osiągi to tylko wierzchołek góry lodowej. Auto jest zaskakująco lekkie, waży 1339 kilogramów, a wszystko dlatego, że poza dachem i drzwiami resztę zbudowano z włókna węglowego. Przód jest skrócony i pozbawiony dotychczasowego bagażnika. Zmieści się tam tylko wyścigowy kask. Z tyłu znajduje się potężne skrzydło, które zadaniem jest zwiększenie docisku do powierzchni. To około 450 kg przy 280 km/h. Materiały rodem z NASA. Właściciel ma czym się chwalić w towarzystwie. Do tego zmienione trzewia, twardsze tuleje, inne stabilizatory i amortyzatory MagneRide o zmiennej charakterystyce.
Bomba pełna emocji
Jedno jest pewne – to nie jest subtelne auto. Na torze stoi 8 samochodów w krzykliwych, przyciągających wzrok kolorach, ozdobione naklejkami STO. Nadwozia pocięte wlotami nawet na postoju krzyczą: „Patrzcie na mnie!”. Do tego dochodzi dźwięk silnika i wydechów. Lamborgini Huracán STO to samochód dopuszczony do ruchu na zwykłych drogach, ale jestem pewien, że szybka przegazówka przy zatłoczonym chodniku mogłaby poskutkować kilkoma zawałami. Ta mechaniczna muzyka wciąga i uzależnia, V10-tka wspina się na poszczególne biegi w zawrotnym tempie i nie ma czasu spoglądać na obrotomierz. Zawodzi i uwodzi, a im wyżej, tym bardziej. Szybko uczę się tego przenikającego całe ciało dźwięku, który przy 8000 obrotach na minutę wrzeszczy mi jak wściekły sierżant do ucha „Zmiana!”, a ja klikam wyższy bieg.
Szybka jazda na torze? Tylko z łopatkami
Skrzynia Lamborgini Huracán STO ma tryb automatyczny, ale nie nadaje się on do jazdy torowej. Szybko wrzuca wyższy bieg i zupełnie nie czuje toru. Jeśli chcę jechać szybko, muszę zaprzyjaźnić się z łopatkami. Prawa – bieg w górę, lewa-redukcja. Po kilku kółkach robi się łatwiej, a palce intuicyjnie wykonują swoją robotę. To różnica między np. Porsche, którego skrzynia PDK doskonale radzi sobie na torze podczas jazdy sportowej, a kierowca musi skupić się tylko na kierowaniu oraz operowaniu gazem i hamulcem. Lamborghini jest dużo bardziej wymagające.
Na jakich oponach jeździ Lamborgini Huracán STO?
Na lekkich magnezowych felgach z szybką, centralną nakrętką założone są opony Bridgestone Potenza. Co ciekawe, w tym wypadku Lamborghini zrezygnowało z głównego dostarczyciela ogumienia, czyli z Pirelli. Jak usłyszałem, Pirelli miewa problemy z jakością i nie było w stanie zapewnić niezawodnych gum do tak wymagającego samochodu, który życie powinien spędzać przede wszystkim na torze. Lewa przednia opona po kilku rundach rozgrzewa się do około 80 stopni Celsjusza.
Niesamowite hamulce
Jedną z najbardziej fascynujących elementów Huracána STO są węglowo-ceramiczne hamulce. Wyprodukowało je Brembo, a ich korzenie wywodzą się z F1. Są trudne w wyczuciu przy spokojnej jeździe, kiedy są zimne, ale już po kilku mocnych dohamowaniach dzieje się coś niesamowitego. Lamborghini Huracán STO wciąż przesuwa granice, kiedy włącza się mój instynkt samozachowawczy. Na torze ustawione są słupki, które wskazują moment, kiedy powinienem stanąć na hamulcu przed zakrętem. Słupki są niezwykle blisko zakrętów i przez pierwsze okrążenia hamuję dużo wcześniej. Jednak mózg szybko przyzwyczaja się do tego, co może się wydarzyć, a ja jadąc tuż za Leonardo Pulcinim, kierowcą Squadra Corse i naśladując jego tor i sposób jazdy, wciskam pedał coraz później. Auto jest zadziwiająco posłuszne i jeśli tylko nie robię gwałtownych ruchów, po odpuszczeniu i redukcji, agresywnie wgryza się w zakręt i wyskakuje z niego jak wystrzelone z karabinu. Ceramiczne „heble” nie czują też zmęczenia i do każdego kółka podchodzą z jednakową ochotą.
Tor Silesia Ring
Tor Silesia Ring w Kamieniu Śląskim jest moim ulubionym, jeśli chodzi o tego typu miejsca w Polsce. Położony w pięknej okolicy, z daleka od zabudowań i dróg, oferuje świetne zaplecze logistyczne i ciekawą nitkę dobrej jakości, bezpiecznego asfaltu. W rozmowie z włoskimi kierowcami słyszę jednak, że jest OK, ale przede wszystkim dla słabszych aut. Silesia Ring jest dość techniczny, sporo tu dwójkowych zakrętów, a najdłuższa prosta ma 750 metrów i na niej, już po kilku okrążeniach zapoznawczych z Lamborghini Huracánem STO, rozpędzam się do około 230-240 km/h.
Trening wirtualny
Podczas tej wizyty mam też możliwość jazdy na symulatorze, tym właśnie autem i po tym właśnie torze. To świetny sposób na to, żeby zapoznać się z trasą, zapamiętać zakręty, ale nie ma tutaj za grosz magii, którą czuję w samochodzie. Nie ma wycia silnika, który podpowiada redukcję lub zmianę biegu. Nie ma przeciążeń. To stanowczo nie dla mnie, choć warto się tym wspomagać przed wizytą na prawdziwym torze. Przecież dzisiejsi młodzi kierowcy często wywodzą się właśnie z gier komputerowych.
Dlaczego jest takie dobre i ile kosztuje Lamborghini Huracán STO?
Lamborghini Huracán STO to wspaniały samochód, prawdopodobnie najlepiej prowadzące się auto drogowe tej marki. Oczywiście najlepiej, jeśli cieszysz się nim na torze, gdzie jest w stanie pokazać pełnię swoich możliwości. Jest szalony, trochę przerysowany, ale na torze zachowuje się rasowo. Z kierowcy wyciska siódme poty, w zamian dostajesz doskonałe hamulce, porażające osiągi, a jego prowadzenie jest pewne jak skalpel w rękach najlepszego chirurga. Wisienką na torcie jest linia melodyczna silnika, która zawsze i niezawodnie sprawia, że chcesz jeszcze więcej i wysiadasz uśmiechnięty, pełen endorfin. Niestety, z naszych informacji wynika, że aktualna produkcja tego modelu została wstrzymana, a jedyną możliwością na zakup nowego egzemplarza, jest rezygnacja klienta, który wcześniej zamówił to wspaniałe auto. Dla przyzwoitości przypomnijmy jeszcze cenę – od 382 783 EUR brutto. To nie jest mało, ale dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach. Tym bardziej jeśli chodzi o przyjemności.
Zobacz również: