Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Używane samochody za 45-55 tysięcy zł. Nieznane, a dobre

samochody używane

Człowiek to zwierze stadne. Lubimy podążać głównym nurtem i opierać się na rozwiązaniach powszechnie znanych. Tak jest łatwiej i przyjemniej. A gdyby tak nieco zboczyć ze szlaku i poszukać wyzwań na nieznanym terenie. Możemy tam spotkać nie lada perełki, których niejeden sąsiad pozazdrości. Używane samochody do 55 tysięcy złotych mogą zaskoczyć!

Nieznane, używane samochody powinny odstraszać? W znacznej części przypadków nie. O ile na wielu rynkach czy kontynentach, dana marka może być szerzej nieznana, o tyle na drugiej stronie globu może święcić sprzedażowy sukces. I odwrotnie. Ponadto, koszty serwisowe wcale nie muszą odbiegać od tych znanych z Volkswagena, Forda czy BMW. Modele zepchnięte na margines nierzadko bazują na popularnych konstrukcjach lub wykorzystują sprawdzone rozwiązania techniczne. Oto nasze propozycje.

Kilka modeli Infiniti

Infiniti serii M
Masywny sedan z linii M wyróżnia się z tłumu (fot. materiały prasowe)

Tę luksusową markę stworzył Nissan z myślą o podbieraniu klientów Lexusowi i Acurze. Pomysł na Stany Zjednoczone okazał się trafiony, zatem ponad dekadę temu w Europie również otworzyło się oficjalne przedstawicielstwo koncernu. Przez wiele lat importera mieliśmy również w Polsce, ale wyniki sprzedaży nie napawały optymizmem i finalnie nadszedł czas pożegnania. Szkoda, bo wiele modeli wspominamy bardzo dobrze. Bez wstydu mogły konkurować z bardziej uznanymi samochodami, przewyższając je nierzadko komfortem i osiągami.

Do tej grupy z pewnością należy pierwsza i druga generacja modelu FX. Obie zaprojektowano i wytwarzano w Japonii i stamtąd drogą morską transportowano na Stary Kontynent oraz do USA. Pierwsze wcielenie (2003-2008) przeszło właściwie bez echa, choć wciąż wygląda atrakcyjnie i przekonuje dopracowanym układem jezdnym. Do tego ma pod maską 6-cylindrowy motor o pojemności 3,5 litra i mocy 280 KM. Instalowano go także w Nissanie 350Z. Trzeba w nim pilnować odpowiedniego poziomu oleju i z powodzeniem można montować LPG. Za 40-45 tysięcy zł kupimy piękny egzemplarz z końca oferty.

Modele FX II i Q70

Infiniti FX II
Infiniti FX II to przestronny i nowoczesny SUV w dobrych pieniądzach (fot. materiały prasowe)

Zdecydowanie więcej emocji wzbudza FX II (2008-2017). Jego wygląd także dziś potrafi zawstydzić wielu europejskich rywali. Ma 485,5 cm długości i przynależy teoretycznie do segmentu E, ale w rzeczywistości kabina jest dość ciasna i bliżej mu do BMW X3 lub Audi Q5. Istotne, że za agresywnym wyglądem idzie w parze dopracowane zawieszenie. Infiniti potrafi dać sporo frajdy. Tym bardziej, jeśli postawimy na 8-cylindrowe 5.0 o mocy 390 lub 420 KM. Nieźle też sprawdzi się wariant 3.7 330 KM. W alternatywie pozostaje diesel 3.0. Rozwija 240 KM i zużywa średnio około 10 litrów na setkę. Przy odrobinie szczęścia, to właśnie ropniaka być może uda się upolować za 55-60 tysięcy zł. Benzyniaki są droższe o kilkanaście tysięcy zł.

W gamie Infiniti jest jeszcze jeden, udany model. To seria M/Q70. Limuzyna sięgająca blisko 495 cm. Zadebiutowała w 2010, a trzy lata później przeszła niewielką modernizacją i zmieniła oznaczenie na Q70. Oferuje sporo miejsca w wyjątkowo wygodnej kabinie, a tylnonapędowa konstrukcja daje sporo przyjemności podczas codziennej eksploatacji. Paleta jednostek jest w zasadzie tożsama z FX-em. Wyjątek stanowi klasyczna hybryda z niewielkim, litowo-jonowym akumulatorem. Bazuje na 3,5-litrowym motorze benzynowym. Jego maksymalna moc sięga 364 KM, a sprint do setki trwa 5,5 sekundy. Realne, średnie zużycie paliwa kształtuje się na poziomie 7-8 litrów. Prędkość maksymalna to 250 km/h. 50 tysięcy wystarczy na auta z pierwszych trzech lat produkcji.

Honda – limuzyna i miejski zawadiaka

honda legend
Limuzyna w formie Hondy Legend to marzenie wielu amatorów japońskiej motoryzacji (fot. materiały prasowe)

Czy wiecie, że poza miejskim Jazzem i kilkoma SUV-ami, Honda oferowała także limuzynę o długości blisko 5 metrów? Legend zadebiutował w 1985. Kolejne generacje w Stanach Zjednoczonych zbierały dobre noty, zatem Japończycy kontynuowali serię. Nas interesuje czwarty wypust oferowany w latach 2004-2012. Jego produkcję ulokowano w Japonii, a pod maską instalowano wyłącznie V6. To 3.5 VTEC o mocy 295 lub 3.7 VTEC o mocy 300 KM. Szkoda, że moment obrotowy trafia na przednią oś, ale nie zawsze się wygrywa. Limuzyna z Kraju Kwitnącej Wiśni to luksusowe i bardzo wygodne auto, do którego części są nieznacznie droższe niż do BMW czy Audi.

Legend wciąż wygląda atrakcyjnie, a na pokładzie znajdziemy chociażby radio z CD i zmieniarką na sześć płyt. Jest też kamera cofania, nawigacja i prosty tempomat. Ważniejsze, że ceny tego modelu są całkiem atrakcyjne. Niespełna 40 tysięcy złotych wystarczy na dobrze utrzymany egzemplarz pochodzący z europejskiej dystrybucji.

honda cr-z
Nieco zapomniana, ale doceniana Honda CR-Z (fot. materiały prasowe)

Chcielibyśmy Wam również przypomnieć o nieco mniejszym modelu tego producenta. CR-Z miał podebrać klientów usportowionym mieszczuchom. Niestety, ta misja skończyła się niepowodzeniem i po sześciu latach od debiutu (2010), auto zniknęło z oferty. Szkoda, bo jest naprawdę ciekawe. Siedzi się w nim nisko, układ kierowniczy jest precyzyjny, a zawieszenie daje dużo frajdy. Za możliwościami nie podąża za to źródło mocy. Miało być szybko, a wyszło tylko oszczędnie. W Hondzie zadomowiła się klasyczna hybryda bazująca na benzynowym motorze 1.5 VTEC o mocy 114 KM. Uzupełnił go elektryk generujący dodatkowe 14 KM.

W efekcie setka pojawia się na liczniku po 9,9 sekundy, a prędkość maksymalna wynosi 200 km/h. Po lifcie w 2013, moc wzrosła o 15 KM, a przyspieszenie do 100 km/h poprawiono o 0,8 s. Ważne, że to małe autko, które wyprzedziło swoje czasy, zużywa zaledwie 5-6 litrów w trybie mieszanym. Jest też dostępne w przystępnej cenie – od 25 do 40 tysięcy zł.

Może coś od Niemca?

VW Beetle II
VW Beetle drugiej generacji to auto mało przestronne, ale wdzięczne wizualnie (fot. materiały prasowe)

Nawiązuje do Garbusa sprzed ośmiu dekad, ale jest na wskroś nowoczesnym autem. Druga generacje Beetla zadebiutowała w 2011, a za jej projekt odpowiedzialny był Walter de Silva. Trzeba przyznać, że udało mu się narysować ładny, chwytający za serce wóz. Nie ma w nim zbyt wiele praktyczności, ale dla dwóch osób i małego dziecka lub pieska, w zupełności wystarczy. Ma 428 cm długości, zatem tyle, co Golf siódmej i ósmej generacji. Do tego dorzucamy bagażnik o pojemności 310 litrów i około 1300 kilogramów masy własnej. Nie za dużo. W sam raz, by dziarsko połykać kolejne kilometry.

Używane samochody to także cała plejada gwiazd spod znaku TSI. To 1.2 105 KM, 1.4 150-160 KM, a także 2.0 200-210 KM. Stosowane od 2013 jednostki są po modernizacji, zatem nie musimy się ich lękać. Lepiej podziękować za podwójnie doładowany 1.4 o mocy 160 KM. Pozostałe nie sprawiają większych trudności, choć lubią sobie wypić trochę za dużo oleju. Trzeba pilnować jego stanu i być przygotowanym na ewentualne dolewki. W alternatywie pozostaje pancerne 2.5 importowane ze Stanów. Ma 170 KM i świetnie współpracuje z LPG. Diesle to 1.6 i 2.0 TDI – 105, 110, 140 i 150 KM. Mają common-raila i potrafią bez większej awarii przejechać 300-400 tysięcy kilometrów. 50 tysięcy wystarczy na Volkswagena z lat 2012-2016.

Używane samochody w wersji CC

VW Passat CC
Volkswagen Passat CC to ciekawa propozycja samochodu używanego w rozsądnych pieniądzach (fot. materiały prasowe)

Pozostańmy jeszcze na chwilę w Wolfsburgu, bowiem w portfolio VW znajduje się jeszcze jeden, godny zainteresowania model. To auto, które od 2008 do 2011 zwano Passatem CC, a od 2011 tylko CC. Stylowe, starzejące się z klasą i wciąż uchodzące za atrakcyjne. Zwłaszcza, jeśli mamy do czynienia z samochodami po lifcie. Zmienił się wówczas front i silniki. Poprawiono warianty benzynowe i wzmocniono diesle. Najmocniejszy 2.0 TDI ma 184 KM, przyspiesza do setki w 8,1 sekundy i rozpędza się do 234 km/h. Miłośnicy wolnossaków mogą postawić na 3.6 V6 o mocy 300 KM – 5,6 s do 100 km/h. Ten jednak rzadko występuje w przyrodzie. Częściej spotkamy doładowane 2.0 TSI o mocy 200 KM. Wystarczający napęd do tego sedana-coupe.

Okazuje się zatem, że nudna paleta Passata, wcale nie jest taka nudna. Używane samochody w wersji CC oferują nieco mniej miejsca nad głowami pasażerów drugiego rzędu, ale mogą pochwalić się bagażnikiem o pojemności 532 litrów. Do tego mamy drzwi pozbawione ramek, dobrze wykończone wnętrze i długą listę opcji. Uważajmy tylko na DSG przy przebiegu 150-200 tysięcy km. Mechatronika i sprzęgła pochłoną 5-6 tysięcy zł. A ile trzeba zapłacić za stylowego Volkswagena. 50-55 tysięcy zł wystarczy na egzemplarz poliftowy z lat 2011-2013.

Z wizytą we Włoszech

lancia thema
Drugie wcielenie Lancii Themy to mieszanka amerykańsko-włoska (fot. materiały prasowe)

Na koniec naszej wycieczki postanowiliśmy zajrzeć do Włoch wprost na ślub Amerykanina i Włoszki. To właśnie z tego kraju pochodzi zapomniana i mocno przykurzona Lancia Thema. Model, który powstał w oparciu o Chryslera 300. Dołożono mu kilka emblematów, lepsze multimedia i wpuszczono do salonów w 2011. Na ulicy ten samochód niemal nie widnieje. U internetowych sprzedawców wcale nie jest lepiej. Pośród kilkunastu ogłoszeń znajdziemy jednak wozy w dobrym stanie i z przebiegiem nieznacznie przekraczającym 100-150 tysięcy kilometrów.

Z uwagi na europejski rodowód, pod maską zagościło wysokoprężne 3.0 V6 CRD znane również z Grand Cherokee. Rozwija 190 lub 238 KM i w sam raz nadaje się do napędu ciężkiej, 506,5-centymetrowej limuzyny. Lancia ma wyraziste kształty i miłe do oka proporcje. Do tego nie odstaje kosztami serwisowymi od BMW serii 5 czy Volvo S90. Napęd trafia na przednią lub obie osie. Ropniak pozwala też całkiem żwawo poruszać się po szosie – niespełna 8 sekund do setki i 230 km/h prędkości maksymalnej. W alternatywie pozostaje wolnossący benzyniak. 3.6 V6 produkcji Pentastar generuje 286 KM i zużywa potworne ilości paliwa. Możemy go jednak zagazować.

Kolejny argument przemawiający za Lancią to cena. Auto produkowano od 2011 do 2014, a najładniejsze egzemplarze wyceniane są na 55-60 tysięcy zł. Na nieźle utrzymane aut, choć z przebiegiem przekraczającym 200 tysięcy km, powinno wystarczyć 42-45 tysięcy zł.

Używane samochody – nie trzeba się bać udziwnień

Używane samochody, ale te niesztampowe przede wszystkim, mają nie tylko dobre rozwiązania mechaniczne, co też cechują się satysfakcjonującą relacją ceny do jakości. Biorąc pod uwagę aktualne szaleństwo cenowe, to skuteczna droga do zaoszczędzenia kilkunastu tysięcy zł. Trzeba jednak być przygotowanym na ewentualne wydatki serwisowe. Auta ocierające się o klasę premium oraz te z Japonii będą droższe w serwisie od Opla i Forda, ale porównywalne z Volvo lub Mercedesem.

Total
12
Shares