Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Top 20. Najlepiej oceniane auta używane do 30000 zł

Używane do 30 000 zł. Czy da się wybrać coś sensownego za taką kwotę? Oczywiście, oto propozycje polecane przez ekspertów.

30000 zł to kwota, która jeszcze kilka lat temu niemal wystarczała na najtańsze nowe auto. Jeszcze przed pandemią dało się kupić nowy samochód za kwotę poniżej 40000 zł. Dziś to niemożliwe. Jeżeli dysponujemy takim właśnie budżetem, możemy liczyć wyłącznie na oferty z rynku wtórnego. Co tutaj wybrać? Wybór jest bogaty, ale niestety, niełatwy. Chcemy go Wam ułatwić proponując Wam 20 modeli wysoko ocenianych przez ekspertów.

W naszym zestawieniu wśród 20 modeli mamy auta z różnych segmentów, ale zasadniczo z jednej strony staraliśmy się zwracać uwagę na auta trwałe i oszczędne, choć może nieszczególnie przestronne i dynamiczne, za to stanowiące często optymalny wybór w typowo miejskich warunkach, z drugiej chcieliśmy też, by do naszego zestawienia trafiły też modele, które mogą zapewnić właścicielowi frajdę z jazdy, pewne prowadzenie, choć może niekoniecznie będzie się to wiązać z niskimi wydatkami na paliwo. Wszystkie wymienione auta realnie są dostępne w założonym budżecie. Najpierw zaczynamy od przejrzenia, co w ogóle jest na rynku w naszym budżecie, a dopiero później wybieramy, co z tego będzie optymalnym wyborem (np. najlepszy silnik). Nie ma sensu wskazywać takiego wariantu danego modelu, który – choć dobry – nie jest dostępny za 30 000 zł.

Toyota Prius II – używane do 30000 zł

Toyota Prius II generacji (fot. Toyota)

Zacznijmy od sprawdzenia, co jest na rynku. W cenie do 30000 zł udało nam się namierzyć zaledwie kilka egzemplarzy, które opisywane były jako w pełni sprawne, jeżdżące i nie wymagające natychmiastowej interwencji blacharza, tudzież mechanika. Mowa o autach stojących na polskich blachach, zarejestrowanych, bo w przypadku aut z importu, do ceny należałoby doliczyć jeszcze dodatkowe opłaty, a to już wykroczyłoby ponad nasz budżet. Druga generacja Priusa zadebiutowała w Nowym Jorku w 2003 roku, ale za ustaloną kwotę 30 000 zł możemy liczyć na roczniki 2006-2009, czyli z ostatnich trzech lat produkcji tej generacji japońskiej hybrydy. Ten jednobryłowy liftback, bo tak chyba można określić to nadwozie, nie razi szczególną urodą, ale Prius ma inne zalety. To relatywnie nieskomplikowany w obsłudze i serwisowaniu samochód (mechanicy nauczyli się już robić hybrydy), zawieszenie to klasyczny McPherson z przodu, a z tyłu trwała belka skrętna. Oczywiście zalecamy dokładne oględziny każdego egzemplarza, bo Prius to bardzo lubiane auto przez taksówkarzy, kierowców Bolta, Ubera, etc. Nie ma za to problemu z wyborem napędu, bo do Priusa II trafiał tylko jeden układ składający się z wolnossącego, czterocylindrowego benzyniaka 1.5 VVTi pracującego w zmodyfikowanym, oszczędnym cyklu Atkinsona oraz wspierającego jednostkę spalinową silnika elektrycznego. O ile sam benzyniak ma moc 78 KM, to już sumaryczna moc układu hybrydowego to 110 KM. Szału nie ma, ale auto jeździ, a co ważniejsze, sprawne, jeździ bardzo oszczędnie. W mieście spalanie rzadko przekroczy 5 l/100 km. Trwałość Priusa jest bardzo dobra, ale bardzo ważna jest regularna eksploatacja. Niekoniecznie typowo “taksówkarska”. Chodzi o to, że układ elektryczny Priusa nie lubi długich postojów. Nie ma jak naładować akumulatora, a ten postawiony sam sobie na dłuższy czas, w końcu się rozładuje na tyle skutecznie, że ratunkiem okaże się albo regeneracja, albo wręcz wymiana akumulatora trakcyjnego układu hybrydowego. Regeneracja kosztuje ok. 2000 zł. Zatem jeżeli zobaczycie Priusa II “perełkę z niskim przebiegiem” to radzimy ostudzić emocje i zweryfikować sprawność akumulatora trakcyjnego oglądanej hybrydy. Albo przebieg fałszywy, albo auto długo stało – i tak źle i tak niedobrze! Korozja hamulców przy znacznym przebiegu nie musi być złym omenem, to może być po prostu konsekwencja spokojnej eksploatacji, pamiętajmy, że to hybryda i w większości przypadków hamuje rekuperacyjnie, zatem hamulce fizycznie nie biorą w tym procesie udziału i… rdzewieją. W przypadku, gdy poprzedni właściciele nie zadbali o dodatkowe zabezpieczenie antykorozyjne lub auto miało drobną, ale źle naprawioną “przygodę” powinniśmy spodziewać się rudej. Jednak fabrycznie auto – jak na Japończyka – jest nieźle zabezpieczone. Dla zadbanego Priusa II i pół miliona km przebiegu nie jest szczególnym problemem, ale jeżeli oglądany egzemplarz kopci (uszczelka? EGR?), albo bierze sporo oleju, to najprawdopodobniej oglądamy mocno zajeżdżony egzemplarz, który ma nalatane raczej znacznie więcej niż “licznikowe” 320 tys. km.

Audi A4 B8

Audi A4 B8 (fot. materiały prasowe)

Audi A4 to najpopularniejsze od dłuższego czasu auto wśród importerów. Nieprzerwany strumień A4-ek wjeżdża do Polski z wielu kierunków, to odpowiedź na popyt. W końcu premium kusi! Jednak czy warto? Spójrzmy na generację B8, produkowaną w latach 2007-2015. Odsiewamy uszkodzone, wypadkowe egzemplarze, niezarejestrowane i nieubezpieczone też, zostało nam raptem… kilkanaście modeli z pierwotnych kilkuset dostępnych w naszym budżecie. Roczniki? Najmłodszy znaleziony przez nas egzemplarz, to Audi A4 B8 Avant z 2010 roku, to oznacza, że w przyjętym budżecie można liczyć co najwyżej na egzemplarze z pierwszych lat produkcji i… to nie jest najlepsza wiadomość. B8 to zupełnie nowa konstrukcja, a nie “lifting”, jak było w przypadku B7 w stosunku do B6. O ile bezwypadkowy egzemplarz nie rdzewieje (Audi potrafi w ochronę przed rdzą) to problemem jest znalezienie owego bezwypadkowego egzemplarza. Bo nawet, gdy sprzedawca deklaruje bezszkodową historię, to wcale tak nie musi być. Generacja B8 jest znacznie nowocześniejsza wizualnie od poprzedniczki, co widać szczególnie w od nowa nakreślonym wnętrzu. Zawieszenie to układ wielowahaczowy, czyli pewność i precyzja oraz… wyższe koszty serwisowania. Na quattro w naszym budżecie nie macie co liczyć. Co gorsza zostają nam przednionapędówki, a te często łączono z nieudaną skrzynią Multitronic, którą lepiej omijać. Bezpieczniej już wybrać manual, bo S-tronic choć znacznie trwalszy i tak w końcu może wymusić naprawę mechatroniki, a tak w dwusprzęgłówce Audi tania nie jest. Co gorsza benzyniaki też są nieudane i dotyczy to 1.8 TFSI (nie mylić z 1.8 T ze starszych generacji), 2.0 TFSI, kłopotliwe są również 3.0 V6. Czemu zatem polecamy to auto? Jaki wariant silnikowy w ogóle wybrać? Paradoksalnie najbezpieczniejszy wśród rodzajów napędów tego modelu dostępnych w naszym budżecie jest 2.0 TDI z common rail (z wyjątkiem wersji o mocy 143 KM; zaciera się pompa wtryskowa). Zgadnijcie, jakie wersje diesli były najczęstsze w ogłoszeniach przy naszym ograniczonym budżecie? Zgadliście, 2.0 TDI 143 KM. Cóż, 30 tys. zł pozwala na zakup Audi A4 B8, ale poszukiwania choćby skromnego, ale bezwypadkowego 2.0 TDI 120 KM z manualem i weryfikowalnym przebiegiem będą naprawdę długie.

Citroen C5 II – używane do 30000 zł

Citroen C5 II (fot. materiały prasowe)

A jak wygląda sytuacja w przypadku francuskiego modelu? Cóż, ponownie wstępny odsiew zminimalizował liczbę dostępnych ofert w naszym budżecie do zaledwie kilkunastu, ale sytuacja wygląda lepiej niż w przypadku wyżej opisanego Audi A4 B8. Przede wszystkim większość ofert to praktyczne nadwozia kombi, co akurat poczytujemy za zaletę. Kolejna zaleta, nie musimy nawet patrzeć na ryzykowne wersje napędowe (silniki z serii Prince, jak np. 1.6 THP), bo w naszym budżecie stać nas na znacznie pewniejsze, wolnossące 1.8 (125 KM) czy 2.0 (140 KM), albo – jeżeli preferujecie diesla – doskonałe (gdy zadbane) 2.0 HDi. Rocznikowo budżet pozwolił nam na egzemplarze z lat 2008 – 2014, ale młodsze egzemplarze są rzadkością, większość ofert do C5 II z pierwszych trzech lat produkcji. Co ciekawe, w naszym budżecie znalazł się nawet C5 II z dużym, sześciocylindrowym, widlastym dieslem i… z daleka omijajcie te duże jednostki wysokoprężne. Jeżeli diesel to tylko 2.0 HDi. Pamiętajcie, że choć auto ma swoich fanów, to Citroen zawsze podążał własną ścieżką stylistyczną. Kokpit jest trochę nietypowy z mnóstwem przycisków, nietypowa jest też kierownica z nieruchomym środkiem. W tej generacji zawieszenie hydropneumatyczne oferowane było opcjonalnie w mniejszych wersjach silnikowych. Jeżeli historia wskazuje, że poprzedni właściciele dbali o Hydractive III+, to nie powinniśmy się specjalnie bać tej hydropneumatyki. Zaletą C5 II jest też to, że w naszym budżecie możecie polować na naprawdę zadbane i topowo wyposażone warianty tego modelu.

VW Golf VI

VW Golf VI
VW Golf VI (fot. materiały prasowe producenta)

Tego auta nie mogło zabraknąć, przecież to król kompaktów. Owszem, tyle, że… szósta generacja nie jest niestety szczególnie udana i chodzi przede wszystkim o silniki. To raczej próba załatania niesmaku spowodowanego przez V generację, co niezbyt się Volkswagenowi udało. W naszym budżecie udało nam się znaleźć kilkadziesiąt ofert (już po odsianiu egzemplarzy niezarejestrowanych, nieopłaconych, potencjalnie wypadlkowych, uszkodzonych etc.). Rocznikowo najmłodsze egzemplarze w naszym budżecie to sztuki z 2012 roku, zatem mamy do wyboru cztery pierwsze lata produkcji tego modelu. O ile problem korodowania znany z V generacji udało się inżynierom z Wolsfburga usunąć, co dotyczy naturalnie bezwypadkowych, bądź profesjonalnie naprawionych blacharsko egzemplarzy, to już silnikowo jest niestety gorzej. Najgorszy wybór w gamie to 1.4 TSI z turboprężarką i kompresorem (160 KM). Te jednostki potrafią się zatrzeć już przy 40-60 tysiącach kilometrów. Uważać też powinniśmy na wariant o mocy 122 KM. Wraz z upływem czasu ceny części i usług serwisowych zmalały, zatem jeśli nie boimy się ryzyka, możemy kupić taki model. Wymiana rozrządu pochłonie około 1000-1200 zł. Żyjąc z pozostałym jednostkami, warto wozić w bagażniku bańkę z olejem. W przypadku diesli, mechanicy zgodnie polecają tylko bazowe warianty 1.6 TDI 90-105 KM. Zapewniają wystarczające osiągi także z pełnym obciążeniem, spalając niewiele oleju napędowego i nie generując dodatkowych wydatków serwisowych. Dużo lepsze osiągi oferuje 2.0 TDI (110, 140 i 170 KM). Niestety, w jego przypadku nadal mechanicy przestrzegają przed licznymi wadami fabrycznymi z pękającymi głowicami na czele. Do tego dochodzi uszkodzenie pompy oleju. Opcjonalny napęd na cztery koła 4Motion jest bezobsługową konstrukcją ze sprzęgłem międzyosiowym typu Haldex.

Skoda Octavia II – używane do 30000 zł

Skoda Octavia II (fot. materiały prasowe)

Jak dotąd model, oferowany w największej ilości w naszym 30-tysięcznym budżecie. Po odsianiu egzemplarzy wypadkowych, uszkodzonych, niezarejestrowanych, wciąż mieliśmy grubo ponad 100 ofert. Jest w czym wybierać. Najmłodsze roczniki osiągalne przy założonej przez nas grubości portfela kupującego to egzemplarze z końca produkcji (2013). Jeżeli sądzicie, że da się kupić III generację z pierwszych lat produkcji, to niestety – nie ma szans. Z drugiej strony kwota pozwala wam przebierać w ofertach. W cenie do 30 000 zł znaleźliśmy nawet Octavię II RS. Z tym, że bezpieczniejszym wyborem będą modele z bazowymi, wolnossącymi silnikami z pośrednim wtryskiem. Mowa o silnikach 1.4 80 KM i 1.6 102 KM (bardziej polecamy ten drugi, pierwszy jest za słaby do tego dużego auta kompaktowego). Wśród diesli godne polecenia są 1.9 TDI 105 KM i jego następca 1.6 TDI 90-105 KM. Warto uważać jedynie na 1.9 TDI wprowadzony w 2006. Ma oznacznie BXE i potrafią się w nim obrócić panewki. Jak wspomniałem, za 30 000 zł warto poszukać wyżej wycenionych i bardziej zadbanych egzemplarzy. Nasz budżet na to pozwala. Zerknijcie też na dedykowany używanej Octavii materiał.

Opel Corsa E

Opel Corsa E (fot. materiały prasowe producenta)

A co powiecie na całkiem zgrabnego i dobrze prowadzącego się mieszczucha, który byłby jednak młodszy od 10 lat? Szansę na taki zakup daje Opel Corsa generacji E, ofert po odsiewie co prawda niewiele, ale za to można liczyć na egzemplarze z rocznika 2016. Opel Corsa E to w zasadzie nie tyle zupełnie nowa generacja, co gruntownie poprawiona i zmodernizowana Corsa D. I to jest dobra wiadomość. Generację E tego auta produkowano od 2014 roku, podwozie pochodzi z generacji D, za udane i trwałe silniki uznaje się wolnossące silniki 1.2 i 1.4, których w ogłoszeniach nie brakuje. W ofercie zdarza się też mały, trzycylindrowy benzyniak 1.0 z turbosprężarką, nie słychać by był przesadnie awaryjny, jednak naszym zdaniem wspomniane wolnossące jednostki lepiej pasują do charakteru auta. W przypadku jednostek uturbionych eksperci zwracają uwagę na zalecenia częstszej wymiany środka smarnego. Wynika to jednak nie tyle z jakości trafiających pod maskę Corsy E jednostek napędowych, lecz z przesadnie optymistycznych zaleceń producenta, który dla tego modelu wymianę oleju zalecał co 30 000 km. To za długo! Model ten występował również z silnikami wysokoprężnymi (1.3 CDTI), to nie są złe jednostki, i znajdziecie je w naszym budżecie w ogłoszeniach, ale trzeba pamiętać, że w aucie eksploatowanym przede wszystkim w mieście, diesel nie jest optymalnym wyborem, poza tym – i to główny powód naszego odradzania wyboru diesla – jego serwisowanie będzie z całą pewnością droższe od serwisowania prostego benzyniaka.

Toyota Auris I – używane do 30 000 zł

Toyota Auris (fot. Shutterstock)

Na co możemy liczyć w ogłoszeniach poszukując tego japońskiego kompaktu? Nawet po odsianiu plew (egzemplarze uszkodzone, niezarejestrowane, etc.) wciąż zostało na placu boju kilkadziesiąt egzemplarzy, nieźle. Oceniamy, że za 30 tys. zł użytkownicy mają niezły wybór oferty na rynku wtórnym. Najmłodsze Aurisy I, jakie udało nam się namierzyć za 30 tys. zł to egzemplarze z rocznika z końca produkcji, ale większość ofert to roczniki 2008-2009. Niestety, to nie przypadek, bo bardziej godne uwagi są egzemplarze po liftingu przeprowadzonym w 2010 roku. Auto oferowane było tylko jako hatchback. W ogłoszeniach widzimy egzemplarze z wolnossącymi benzyniakami 1.33 100 KM, 1.6 132 KM. Amatorzy silników diesla mają do wyboru czterocylindrowe 1.4 i 2.0 D-4D o mocy 90-125 KM. Naszym zdaniem optymalnym wyborem jest benzynowa jednostka o pojemności 1.6 litra (w wersji sprzed liftu silnik ten miał nieco mniejszą moc i rozwijał 124 KM). Oczywiście model ten oferowany był też z pancernym wariantem hybrydowym, ale problem tu jest taki, że nasze poszukiwania w ograniczonym budżecie nie przyniosły znalezienia choćby jednego egzemplarza z napędem hybrydowym. Niestety, HSD trzyma cenę! Za to dobra wiadomość jest taka, że za 30 000 zł da się znaleźć egzemplarze pochodzące ponoć z polskich salonów, co pozwala łatwiej zweryfikować historię danego egzemplarza.

Skoda Yeti – używane do 30000 zł

Skoda Yeti (fot. materiały prasowe)

Naszym zdaniem to jeden z najbardziej niedocenianych modeli czeskiej marki. Ten SUV, bo formalnie Yeti ma właśnie takie nadwozie, chyba zbyt wcześnie trafił na rynek. W każdym razie nasze szperacze rynkowe wyłuskały dosłownie kilka (mniej niż 10) egzemplarzy na rynku wtórnym. Najmłodsze egzemplarze Yeti, produkowanego w latach 2009 – 2017, na jakie możemy liczyć za 30 000 zł pochodzą z 2011 roku. Po części nieduża popularność tego modelu wynikała nie tyle z jego ewentualnych niedociągnięć, co raczej z faktu, że klienci patrzący na czeską markę częściej wybierali po prostu Octavię II (również w naszym zestawieniu). W każdym razie pierwszy SUV czeskiej marki zbudowany został w oparciu o architekturę i mechanikę Octavii II 4×4. Nadwozie i dziś wygląda nieźle, bo SUV-y są dość odporne na starzenie. Ochrona antykorozyjna tego auta jest dobra, jeżeli widać wykwity rudej to najczęściej wynikają one z nie do końca profesjonalnie załatanych przygód blacharskich danego egzemplarza. Yeti jest przyzwoicie wykończone (w końcu technika Volkswagena) a wewnątrz mamy przestrzeń dla czterech dorosłych osób, pudełkowate nadwozie SUV-a sprawia, że w i drugim rzędzie nie brakuje miejsca. Yeti może być wyposażone w automatyczną klimatyzację, multimedia z nawigacją, napęd 4×4, automatyczne przekładnie DSG, skórzaną tapicerkę i tempomat. W ogłoszeniach warto patrzeć na trwałe i dopracowane jednostki wysokoprężne 1.6 TDI 105 KM oraz 2.0 TDI CR z mocami w zakresie 110 – 150 KM. Benzyniaki to nieszczególnie udane 1.2, 1.4 i 1.8 TSI o mocy 110, 125-150 i 160 KM.

Ford Focus III – używane do 30 000 zł

Ford Focus III (fot. materiały prasowe)

Jak wygląda sytuacja w ogłoszeniach, jeżeli chodzi o Forda Focusa III sprzedawanego za cenę do 30 000 zł? Podaż jest spora, po odsianiu wstępnym w naszym obszarze zainteresowań wciąż pozostała blisko setka ofert z rynku wtórnego. Interesująca nas tu generacja Focusa produkowana była w latach 2010 – 2018. Najmłodsze roczniki na jakie możemy liczyć w naszym budżecie to nawet 2016 rok, ale większość ofert to egzemplarze sprzed 2015 roku, czyli sprzed liftu tego modelu. Najczęściej w ogłoszeniach traficie na hatchbacka i kombi, choć w ofercie był jeszcze rzadziej spotykany sedan. Ford Focus jest produktem globalnym, przez co mniej charakterystycznym. Ciekawy projekt wnętrza wykonany został z wytrzymałych i dobrze spasowanych materiałów. Pozycja za kierownicą jest bliska ideału, ale na kanapie miejsca może brakować wysokim pasażerom. Bagażnik jest tu raczej skromny. W hatchbacku mieści 363, a w kombi 490 litrów. Przeciętny wynik w tym segmencie. W palecie napędowej Focusa III znajdziemy jeszcze znane z poprzednika wolnossące benzyniaki – 1.6 85-125 KM i 2.0 165 KM – zapewniają najniższe koszty bieżącego serwisowania. Pozostałe jednostki korzystają z bezpośredniego wtrysku paliwa i doładowania, zaskakując elastycznością, dynamiką i rozsądnym spalaniem w sprzyjających warunkach. Ford oddaje do dyspozycji 1.0 Ecoboost 100-125 KM, 1.5 Ecoboost 150-182 KM, 1.6 Ecoboost 150-182 KM, 2.0 Ecoboost 250 KM w wersji ST i topowy 2.3 Ecoboost 350 KM. Silniki diesla to wciąż znane z aut koncernu PSA jednostki 1.6 i 2.0 TDCI o mocy 95-120 KM i 140-185 KM. Przy okazji liftingu, rolę bazowego diesla przejął 1.5 TDCI 95-120 KM. Każdy z wymienionych otrzymał bezpośredni wtrysk paliwa common-rail, filtr cząstek stałych, dwumasowe koło zamachowe i doładowanie. Jak przystało na nowoczesny silnik o zapłonie samoczynnym, musimy być przygotowani na typowe wymiany eksploatacyjne. Oczywiście za założoną w materiale kwotę 30 000 zł nie mamy nawet co liczyć na najmocniejsze warianty napędowe. W ogłoszeniach najczęściej spotkamy się z dieslem 1.6 TDCi lub 2.0 TDCi, to bardzo dobre jednostki (odpowiedniki francuskich diesli 1.6 HDi i 2.0 HDi), ale sam fakt, że są dieslami każe uważnie sprawdzić stan i przebieg, trzeba pamiętać, że jednostki wysokoprężne są bardziej wymagające w serwisowaniu i droższe. Ogromna popularność na rynku wtórnym Focusa pozwala przebierać w dostępnych ofertach. Bez wysiłku znajdziemy zarówno egzemplarze krajowe, jak i znacznie lepiej wyposażone, importowane sztuki.

Opel Insignia I

Opel Insignia I (fot. materiały prasowe)

Osoby zainteresowane pierwszą generacją Opla Insigni również nie powinny narzekać na brak ofert na rynku wtórnym. Po wstępnym przesiewie ogółu ofert tego modelu, na naszym stole pozostało ponad 100 ofert. Najmłodsze roczniki na jakie możemy liczyć w naszym budżecie to egzemplarze z 2013 roku, ale większość ofert w kwocie do 30000 zł oscyluje wokół lat 2009 – 2011. Insignia I generacji nigdy nie przodowała w rankingach niezawodności, ale samochód ten należy raczej zaliczyć do tych bardziej trwałych i niekłopotliwych. Uważajcie na modele po przekładkach (czyli brytyjskie Vauxhalle, z przerzuconym na lewą stronę układem kierowniczym), egzemplarze powypadkowe odrzuciliśmy z definicji (przy czym pamiętajcie, że fakt, iż sprzedawca dany egzemplarz opisuje jako bezwypadkowy, wcale nie musi pokrywać z rzeczywistością, powinny to zweryfikować dokładne, fachowe oględziny konkretnego egzemplarza. Pod maską większości wystawionych samochodów znajdziemy zaawansowane technicznie diesle (1.6 CDTI i 2.0 CDTI), co nie jest złą wiadomością, ale trzeba pamiętać, że prawidłowe serwisowanie tych jednostek nie jest tanie. Jeżeli obawiacie się diesli, to niezłym wyborem jest silnik 1.6 Turbo o mocy 180 KM, co pozwala poczuć nieco dyynamiki. Co prawda w gamie modelu było też znacznie bardziej dynamiczne 220-konne 2.0 Turbo, a nawet mocniejsze jednostki, ale w pełni sprawna Insignia 2.8 T OPC (325 KM) czy choćby 2.0 Turbo 220 KM jest poza naszym zasięgiem. Wśród diesli najpopularniejsza w ogłoszeniach jest dwulitrowa, 160-konna odmiana.

Peugeot 508 – używane do 30 000 zł

Peugeot 508 (fot. materiały prasowe)

W tym przypadku podaż w naszym budżecie jest niewielka. Przesiew ogółu dostępnych ofert pozostawił na naszym redakcyjnym stole zaledwie kilkanaście egzemplarzy, a najmłodsze roczniki na jakie moglibyśmy liczyć za 30 000 zł to 2014, jednak większość ofert przedstawia auta z lat 2011-2012. Jeżeli chodzi o silnik, to zdecydowanie polecamy wspominany już w naszym zestawieniu (np. w Fordach) silnik wysokoprężny, bardzo dobry motor 2.0 HDi. Silniki benzynowe powstałe dzięki kooperacji z BMW, czyli seria Prince, są o wiele bardziej ryzykowne, ale rynek wtórny sam je wyrugował, bo benzynowych Peugeotów 508 jest w ogłoszeniach mniej niż egzemplarzy z silnikami wysokoprężnymi. Peugeot wyróżnia się niezłą przestronnością i zazwyczaj dobrym poziomem wyposażenia. Oznacza to, że w roli używanego auta klasy średniej, przy trafieniu na zadbany egzemplarz, nie powinien zawieść oczekiwań.

Dacia Duster I

Dacia Duster I (fot. Dacia)

Dacia Duster to naprawdę dobre auto, ale rynek wtórny zaczyna nam w tym przypadku trochę wariować. Mianowicie po wstępnym odsiewie mniej interesujących ofert na redakcyjnym placu boju pozostało nam w naszym budżecie zaledwie 9 egzemplarzy opisywanych jako bezwypadkowe, zarejestrowane i w pełni sprawne. Najmłodsze roczniki, na jakie można liczyć za 30 000 zł to 2014 rok, ale większość ofert jest jeszcze sprzed modernizacji (lata 2011-2012). To trochę absurd, surowa i tanio (choć przyzwoicie) wykończona Dacia Duster na rynku wtórnym jest równie wysoko wyceniana co choćby wyżej wspomniane auto klasy średniej jakim jest Peugeot 508. A jak z silnikami? Duster na początku oferowany był z francuskim, czterocylindrowym silnikiem benzynowym o pojemności 1.6 (oznaczenie silnika K4M), mocy 105 KM i momencie obrotowym 148 Nm. Jest to prosty technicznie i tani w eksploatacji oraz serwisie silnik z paskowym napędem rozrządu (wymiana co 90 tys. km). Równolegle Duster oferowany był także z dieslem 1.5 dCi o mocy 86 lub 110 KM i momencie obrotowym odpowiednio 200 lub 240 Nm. Wbrew obiegowym opiniom co poniektórych “internetowych specjalistów” mechanicy nie potwierdzają by problemy z panewkami czy układem wtryskowym zdarzały się często, wręcz przeciwnie. 1.5 dCi z Dacii Duster z 2010 roku to nie to samo co 1.9 dCi z Renault Laguny II z 2000 roku. W założonym przez nas budżecie można jeszcze upolować Dustera ze 105-konnym silnikiem benzynowym 1.6. Temu modelowi poświęciliśmy odrębny materiał.

Fiat Bravo – używane do 30 000 zł

Fiat Bravo (fot. materiały prasowe)

W naszym budżecie, po odsianiu ziaren od plew, na stole redakcyjnym pozostało całkiem sporo, bo blisko 50 ofert Fiata Bravo opisywanego jako bezwypadkowy, zarejestrowany i w pełni sprawny egzemplarz. W tym przypadku radzimy oglądać egzemplarze młodsze niż z rocznika 2010 i nasz budżet na to jeszcze (ledwo) pozwala, bo najmłodsze egzemplarze jakie udało nam się namierzyć w kwocie do 30 000 zł to sztuki z 2012 roku. Generalnie od 2010 roku jest szansa na znalezienie zadbanego i rokującego szanse na bezproblemową eksploatację egzemplarza. Ogólna trwałość tego modelu jest zaskakująco dobra, bo Bravo nie oszałamiał przesadnymi “innowacjami” – to auto o prostej konstrukcji, niezłe są też walory przewozowe, 5-drzwiowy hatchback ma 400 litrowy bagażnik. Z gamy silników warto zainteresować się jednostką benzynową 1.4 T-Jet dostępnej w dwóch wariantach mocy 120 i 150 KM, ta ostatnia oferuje już wręcz sportowe doznania (0-100 km/h w czasie 8,2 s.). Jednocześnie to jedna z najlepszych downsizingowych jednostek turbo z ostatnich kilkunastu lat. Nowszy rocznik warto wybrać też z tego względu, że po 2010 roku Fiat poprawił problem ze skrzynią i zrezygnował z awaryjnej przekładni M32 Opla, łączonej przed 2010 r. właśnie z 1.4 T-Jet.

Citroen C3 II

Citroen C3 II (fot. materiały prasowe)

W przypadku francuskiego, ciekawego wizualnie auta miejskiego, odsianie wstępne ogólnej liczby ofert wycenianych na kwotę nie większą niż 30 000 zł pozostawiło na stole kilkanaście wartych bliższego poznania egzemplarzy. Najmłodsze roczniki na jakie możemy liczyć w naszym budżecie to rok 2015, ale większość ofert dotyczy samochodów z lat 2013, a nawet wcześniejszych. Auto wyróżnia się przyzwoitą funkcjonalnością i użytecznością na co dzień. Wyłącznie 5-drzwiowe nadwozie to zaleta w kontekście praktyczności. Jeżeli w ogłoszeniu widzicie auto importowane i z silnikiem wysokoprężnym to możliwe, że ma poflotową przeszłość i jest mocno zajeżdżone. Jeżeli wersja sprzed liftu (do 2013), warto szukać prostych konstrukcji, czyli egzemplarzy z wolnossącym benzyniakiem 1.4 z 8-zaworową głowicą, moc 73 KM do miasta wystarczy. Niezłe opinie zbierają także trzycylindrówki 1.0/68 KM i 1.2/82 KM (seria PureTech) – ten drugi motor miał też wersję turbo, ale ta zebrała już sporo zastrzeżeń jeżeli chodzi o wytrzymałość. Ponadto wybierając egzemplarz z silnikiem 1.2 PureTech warto zapytać, czy wymieniany był pasek rozrządu na taki, który nie strzępi się pracując w kąpieli olejowej (co prowadzi do zatkania smoka olejowego, a w konsekwencji – nawet do zatarcia silnika!). Z diesli godny polecenia jest 1.6 HDi, ale i tu jest szkopuł – z polskich salonów diesla traficie tylko sprzed liftu, później jednostki wysokoprężne wycofano z naszego rynku. Zatem C3 w dieslu to najprawdopodobniej egzemplarz importowany. Jednostki VTi o pojemności 1.4 i 1.6 to silniki podwyższonego ryzyka. Lepiej wybrać wcześniejsze propozycje. Dodatkową zaletą jest fakt, że w naszym budżecie można trafić egzemplarze zadbane z polskich salonów i z polecanymi silnikami.

Opel Zafira C – używane do 30 000 zł

Opel Zafira C Tourer (2012)
Opel Zafira C Tourer (2012) – fot. materiały prasowe producenta

Jeszcze do niedawna Zafira C w ogłoszeniach za 30 tys. zł dawała nam szasne na sporą podaż i wygodne przebieranie w ofertach. Niestety, czasy sie zmieniają i coraz więcej klientów decyduje się na auta wyróżniające się przede wszystkim funkcjonalnością, a tej w przypadku tego minivana odmówić nie można. To wszak nadwozie bardziej praktyczne od SUV-a. Po przesiewie dostępnych w naszym budżecie ofert, na placu boju pozostało ich zaledwie kilka. Mowa oczywiście o Zafirze C, modelu produkowanym w latach 2011 – 2019. W naszym budżecie najmłodsze auto jakie znaleźliśmy to egzemplarz z 2013 roku, wszystkie pozostałe były o rok starsze. Kokpit to ukłon w stronę tych, którzy preferują przyciski do wszystkiego, bo tych w kabinie Zafiry nie brakuje. Opcjonalnie auto dostępne było również w wersji 7-osobowej, choć ta odmiana ma gorsze możliwości przewozu bagażu niż odmiana 5-miejscowa, a poza tym w naszym budżecie nie znaleźliśmy takiego egzemplarza. Pod maskę wozu trafiały przede wszystkim jednostki turbodoładowane, zarówno benzynowe, jak i wysokoprężne, przy czym to benzyniaki 1.4 Turbo czy 1.6 Turbo są bezpieczniejszym wyborem niż diesle. Niestety, za 30 000 zł rynek wtórny nie daje nam praktycznie wyboru. Wszystkie z odnalezionych przez nas, sensownych i wartych ewentualnie dalszej obserwacji egzemplarzy było napędzanych dwulitrowymi dieslami.

Skoda Citigo – używane do 30000 zł

Skoda Citigo (fot. materiały prasowe producenta)

To może miejski maluszek z Mladej Boleslavi? To pragmatyczny wybór, dla osób nie mających rodzin i chcących tanio i wygodnie poruszać się po mieście. Po wstępnym przesiewie dostępnych na rynku ofert, na stole pozostało nam tylko kilkanaście ogłoszeń z ofertami na ten model. Najmłodszy rocznik, jak dałoby się kupić za 30 000 zł to egzemplarz z 2018 roku, ale rozstrzał jest spory, bo najdroższy, za niemal 30 tys zł, okazał się egzemplarz z 2014 roku. Jeszcze tylko podpowiem, jeżeli w tej samej cenie znajdziecie VW up! to bierzcie, bo to technologiczny bliźniak Skody Citigo. Do 2016 roku nie mamy wyboru jednostki napędowej, Skoda pakowała pod niewielką maskę tego miejskiego malucha tylko jeden silnik: trzycylindrowego benzyniaka 1.0 i to w zasadzie jedyny wybór układu napędowego na jaki możecie liczyć w przyjętym tu budżecie.

Renault Megane II R.S. – używane do 30000 zł

Renault Megane II R.S. (fot. materiały prasowe)

Dobra, to zaszalejmy, czy da się za 30 tys. zł kupić auto o sportowych konotacjach i realnie dynamicznych możliwościach? Okazuje się, że… tak. Tym autem jest Renault Megane R.S. drugiej generacji (tzw. “żelazko”). Niezależnie od charakterystycznego wyglądu, zadbane R.S. to kawał świetnie prowadzącego się auta. Jest tylko jeden problem. Wiecie ile egzemplarzy znaleźliśmy, gdy przesialiśmy rynek przez nasze wstępne filtry? Zaledwie dwa egzemplarze. Jednak czy mocnego (225 KM, była też wersja limitowana 230 KM, ale w naszym budżecie nie sposób ją trafić) hatchbacka nie trzeba się obawiać? Czy będzie bezwypadkowy? No cóż, trzeba założyć, że auto było ostro jeżdżone, bo po to się takie samochody kupuje, ale paradoksalnie ostrą jazdę dobrze serwisowane Megane R.S. II znosi nad wyraz dobrze. Oczywiście pozostaje jeszcze kwestia bezwypadkowości, ale to już kwestia dokładnych oględzin konkretnego egzemplarza. Jeżeli marzycie o takim aucie i nie chcecie wydać więcej niż 30 000 zł to niestety, ale polowanie będzie żmudne, wystawione egzemplarze bardzo szybko znikają.

Honda Civic VIII

civic honda
Honda Civic VIII (fot. M 93 / Wikimedia)

Wśród wielu mechaników ten model jest uznawany za najbardziej trwałe i najmniej awaryjne auto XXI wieku. Podaż na rynku wtórnym jest całkiem spora. Wstępny przesiew ogółu ofert zaowocował wygenerowaniem wyniku w postaci 55 wartych dokładniejszego zbadania ofert. Najmłodsze egzemplarze na jakie można liczyć pochodzą w zasadzie z końca produkcji (2010; auto produkowano oficjalnie do 2011 roku). Z rocznika 2010 pochodzi też większość egzemplarzy wystawianych za kwotę zbliżoną do górnego pułapu naszego budżetu. Japońskie “UFO” produkowane było w latach 2006 – 2011. Polecane wersje silnikowe to Civic VIII z benzyniakiem 1.8, natomiast zainteresowani wersją z silnikiem wysokoprężnym powinni poszukiwać diesla o pojemności 2,2 litra, gdyby nie jeden problem – diesel to rzadkość w ofertach i w naszym budżecie w momencie przygotowywania niniejszego materiału nie udało nam się znaleźć ani jednego egzemplarza z jednostką wysokoprężną pod maską. Większość ofert stanowią polecane benzyniaki 1.8. Najczęstsze awarie to trzeszczące i skrzypiące elementy wyposażenia, korozja na styku drzwi z dachem, problemy z klamkami w autach starszych roczników czy uszkodzenia ekranu prędkościomierza – nic co unieruchamiało by ten pojazd i było koszmarnie drogie w naprawie. Układ napędowy tego auta stanowi wzór do naśladowania, jeżeli chodzi o trwałość. Gdy spojrzymy na ceny w ogłoszeniach to w przyjętym przez nas budżecie możecie liczyć na zadbany, nieskorodowany egzemplarz.

Volvo S80 II – używane do 30000 zł

Volvo S80 (fot. materiały prasowe)

A może skandynawskie premium? Volvo S80 do dziś budzi pożądanie wśród niektórych kierowców, trudno się temu dziwić, bo to komfortowe, zwykle świetnie wyposażone auto. Na co możemy liczyć w naszym budżecie? Po wstępnym przesiewie napotkanych ofert na placu boju zostało zaledwie 7 ogłoszeń ze szwedzkim pomysłem na limuzynę klasy średniej. Najmłodszy rocznik jaki udało nam się namierzyć w tym produkowanym od 2006 roku modelu był egzemplarz z rocznika 2008. To oznacza, że musimy zadowolić się egzemplarzami z pierwszych lat produkcji. Atutem tego modelu jest to, że rynek do niego dojrzał. Serwisowanie tego auta nie oznacza zawsze dużych wydatków, bo dostępne są znacznie tańsze, a również dobrej jakości zamienniki oryginalnych (drogich) części. To z kolei oznacza, że serwisowanie i eksploatacja tego auta nie pochłoną wielkich pieniędzy, co jeszcze kilka lat temu nie było takie oczywiste. Spośród wersji silnikowych godne polecenia są trwałe pięciocylindrowe benzyniaki. Diesle z taką samą liczbą cylindrów też są ok, ale z racji typu są bardziej wymagające serwisowo szczególnie w autach o dużych przebiegach.

Ford Galaxy – używane do 30000 zł

Ford Galaxy (fot. materiały prasowe)

Mieliśmy wcześniej Opla Zafirę C, to na koniec jeszcze jedna propozycja z bardzo funkcjonalnego i rodzinnego segmentu minivanów. Wstępne przeszukanie rynku wtórnego dało nam kilkanaście wartych dalszej analizy egzemplarzy, z których najmłodsze auto za 30 000 tys. pochodziło z rocznika 2011. Generalnie warto szukać egzemplarzy nie starszych niż z rocznika 2010. Dlaczego? Bo to auto do dalekich podróży, wygodne, komfortowe, przestronne, dostępne również w wariancie 7-miejscowym. Nikt nie kupuje takiego samochodu, by jeździć nim “do kościoła” lub do sklepu i z powrotem. Przebiegi ujawniane przez sprzedawców nie są małe, ale jeżeli tylko auto było zadbane nie trzeba się specjalnie obawiać wielkich kłopotów, niemniej im młodszy rocznik, tym mniejsze zużycie. Jeżeli i Wy chcecie daleko podróżować to wybierzcie zadbany egzemplarz z silnikiem wysokoprężnym 2.0 TDCi, który jest niczym innym, jak doskonałym francuskim 2.0 HDi. Niezły jest też 2.2 TDCi (również silnik francuskiego PSA), ma większą moc (nawet 200 KM), ale też zauważalnie więcej zużywa paliwa. Większość ofert to polecana jednostka dieslowska 2.0 TDCi, oczywiście jak zawsze zadbajmy o sprawdzenie historii i dbałości poprzednich właścicieli. Duży przebieg jakiegokolwiek diesla zawsze oznacza dodatkowe wydatki.

Total
15
Shares