Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Subskrybuj
Subskrybuj nas

Zapisz się na nasz newsletter

Szukamy najtańszych nowych aut. Budżet? 60-70 tysięcy zł

Jeszcze niedawno, bo zaledwie kilka lat, z kwotą rzędu 40 tysięcy zł mogliśmy kupić bazową specyfikację Dacii Duster, Skody Citigo, Peugeota 301 czy Fiata Tipo. Dziś z taką gotówką możemy co najwyżej pokusić się o kilkulatka z rynku wtórnego, substytut najtańszych nowych aut. Te drożeją w zastraszającym tempie. Co gorsza, końca wzrostów nie widać. Przyszły rok z pewnością przyniesie korektę cenników na poziomie 10-20 procent. Jakie są zatem najtańsze wozidła?

Motoryzacja jest obszarem mocno podatnym na wszelkie zawirowania geopolityczne i regulacje unijnych urzędników. Na pokładzie pojazdów wzrasta liczba systemów odpowiadających za bezpieczeństwo i komfort. Do tego auta rosną i stają się coraz bardziej skomplikowane. Modele z silnikami wolnossącymi możemy policzyć na palcach jednej ręki. Nie możemy zapominać, że producenci zarabiają potężne pieniądze na serwisie w autoryzowanych punktach, a naprawy mogą przewyższyć wartość auta nawet w klasie B. Wystarczy, że padnie moduł komfortu, radar tempomatu i elementy osprzętu silnika. Tym samym, nie chcąc przeznaczać sporych sum na eksploatację, warto rozsądnie podejść do tematu kupna auta.

Trudno nawet o mieszczucha

O tym, jak drożeją auta, wystarczy popatrzeć na cenniki miejskich pojazdów. Bazowy Peugeot 208 z benzynowym silnikiem o mocy 75 KM został wyceniony na 75 600 zł. To wersja Like, zatem możemy liczyć jedynie na centralny zamek, manualną klimatyzację i radio z 5-calowym ekranem monochromatycznym. Sensowna odmiana ze 100-konnym motorem 1.2 PureTech to już wydatek przynajmniej 85 tysięcy zł.

renault clio
Renault Clio doceniane jest przez klientów od 1990 roku (fot. materiały prasowe)

Trudno też o cokolwiek u sąsiada zza miedzy. Renault uchodziło przez dekady na producenta rozsądnie kalkulującego ostateczne cenniki. Bestsellerowe Clio obecne od 1990 dostępne było zazwyczaj za 50 tysięcy w całkiem niezłej specyfikacji. Przynajmniej w ostatniej dekadzie. Teraz za nowy wóz musimy wyłożyć minimum 71 900 zł. Piąta generacja jest przyjemna, nowoczesna, a z hybrydą wyjątkowo oszczędna. W topowych specyfikacjach potrafi sama parkować, utrzyma prędkość i odległość względem poprzedzającego pojazdu i umili podróżowanie przyzwoitymi multimediami. Wykładając na stół 70 tysięcy złotych, nie spodziewajmy się fajerwerków. Dostaniemy smutne wnętrze z wieloma zaślepkami. W przeciwieństwie do Peugeota, tutaj dostaniemy za to całkiem żwawy motor. To 1.0 TCe o mocy 90 KM i 160 Nm. Jest manualna, 6-stopniowa skrzynia biegów i przyspieszenie do 100 km/h w 12,2 sekundy. Średnie zużycie paliwa to 5,2-5,8 litra.

Wycieczka do Czech

Nieco lepiej przedstawia się sytuacja w Skodzie, gdzie w naszym zasięgu pozostają aż dwa samochody. Najnowsze, czwarte wcielenie Fabii startuje od 62 950 zł. To jeden z nielicznych modeli, w których znajdziemy jeszcze wolnossący motor. W tym przypadku to 1.0 MPI o mocy 80 KM. Jeśli nie zważamy przesadnie na osiągi, a auto użytkujemy głównie w zatłoczonym mieście, będzie to strzał może nie w dziesiątkę, ale w szóstkę na pewno. Tym bardziej, że za 66,5 tysiąca złotych dostaniemy specyfikację Ambition z tempomatem, multimediami z 8-calowym ekranem, manualną klimatyzacją i parasolką w drzwiach kierowcy. Najrozsądniej przedstawia się natomiast odmiana z 1.0 TSI 110 KM i 6-stopniową skrzynią. Ambition oznacza wydatek rzędu 71 500 zł. Co ciekawe, zbliżone konstrukcyjnie Polo startuje z poziomu 89 590 zł. Niezły rozdźwięk!

Dokładamy 2 tysiące i możemy kupić najtańsze obecnie auto kompaktowe oferujące tyle przestrzeni. Scala okazała się niewypałem. Duże wydatki marketingowe i naprawdę odpowiednia porcja solidnej motoryzacji nie przełożyły się na wyniki sprzedaży. Umiarkowane zainteresowanie pozwala przypuszczać, że model zniknie wkrótce z oferty. Warto się zatem pospieszyć. Za 73 650 zł (warto się potargować), otrzymujemy kawał wozu.

skoda scala
Skoda Scala oferuje całkiem sporo miejsca dla pasażerów (fot. materiały prasowe)

Skoda ma 436 cm długości, a jej rozstaw osi to 265 cm. Zmieści w kufrze od 467 do 1410 litrów i oferuje sporo miejsca w kabinie dla pasażerów. Może też pochwalić się zadowalającym wyposażeniem w bazowej wersji Active. Ma manualną klimatyzację, radio z 6,5-calowym ekranem dotykowym i reflektory LED. Utrzyma się też w pasie ruchu (Lane Assist) i elektrycznie zawiaduje przednimi szybami oraz lusterkami bocznymi. Stoi za to za 16-calowych stalówkach. Do jej napędu oddelegowano 95-konne TSI o pojemności litra. Do setki przyspiesza w 10,9 sekundy i rozpędza się do 193 km/h. W tej kategorii cenowej, trudno bardziej wszechstronną konstrukcję. Tym bardziej, że nowy cennik Fiata Tipo startuje od 85 tysięcy zł…

Nowy samochód ze słonecznej Italii

Już wiemy, że czasy taniego Tipo skończyły się bezpowrotnie. A jeszcze kilka lat temu ten model kosztował 45 tysięcy zł jako hatchback lub sedan. Miał też wolnossący, benzynowy motor 1.6 o mocy 110 KM. Komu to przeszkadzało? Teraz, dysponując tytułową kwotą, możemy sobie pozwolić co najwyżej na pięćsetkę, której kariera rynkowa rozpoczęła się w 2007. Szmat czasu, a auto wciąż prezentuje się atrakcyjnie. Cennik małej Włoszki startuje od 63 tysięcy zł. Idealnie wpisuje się w miejskie klimaty, przede wszystkim z uwagi na gabaryty – 357 cm długości i 162 cm szerokości. To propozycja dla dwóch osób, dla których przewożenie walizek stanowi trzeciorzędną potrzebę – 185 l bagażnika. 70-konna, miękka hybryda zużywa w średnim rozrachunku około 5,5-6 litrów. Innych napędów nie znajdziemy. Chyba, że Abarth, ale jadowity Skorpion to już zabawa za grubo ponad 100 tysięcy zł.

fiat panda
Nową Pandę można kupić od 56 600 zł (fot. materiały prasowe)

Inne propozycje najtańszych nowych aut? W naszym zasięgu pozostaje jeszcze Panda. O ile pod koniec zeszłego roku, ceny trzeciej generacji po lifcie startowały od 48 tysięcy zł, o tyle obecnie bez 56 600 zł, nie ma co brać się za przedstawiciela segmentu A. Auto jest niewiele dłuższe od pięćsetki (368,5 cm), ale znacznie pojemniejsze. Wystarczy spojrzeć na bagażnik mieszczący od 225 do 870 l. Miejski Fiat może też stać się niezłą propozycją dla młodej rodziny. Jest całkiem komfortowy, ale pozycja za kierownicą przypomina niestety taboret wędkarski. To dobra opcja na krótkie, miejskie dystanse. Spory prześwit pozwala bez obaw forsować krawężniki i wystające studzienki. Może mieć napęd miękkiej hybrydy 1.0 70 KM lub klasyczne, czterocylindrowe 1,2 o mocy 69 KM i standardowe wsparcie LPG (od 62 600 zł). W drugim przypadku mamy dwa zbiorniki paliwa (37 plus 38 l).

Życzy sobie Pan coś z Korei?

Koreańczycy pokonali Portugalię i zameldowali się w fazie pucharowej mistrzostw w Katarze. To niejedyny ich sukces. W Europie mają się doskonale, odkrawając coraz większe kawałki motoryzacyjnego tortu. To dotyczy również Polski, gdzie Kia i Hyundai od lat znajdują się w czołowej dziesiątce rankingów sprzedaży, a w tym roku Sportage otrze się o podium. Niestety jest wyraźnie poza zasięgiem naszych finansów. W widełki łapie się za to miejskie Picanto. To jedno z fajniejszych aut do miasta dostępne także z 16-calowymi felgami ze stopów lekkich.

kia picanto
Kia Picanto to propozycja typowo miejskiego auta z prostymi jednostkami benzynowymi (fot. materiały prasowe)

Rozmiarami zbliżone jest do Pandy – 367 cm długości i niespełna 160 szerokości. Jest natomiast znacznie niżej osadzone, przez co prowadzi się o niebo lepiej. Przyznajemy bez bicia, że najmniejsza Kia daje sporo frajdy z codziennych dojazdów po bułki i do lekarza. Ma też proste jednostki benzynowe. To 1.0 67 KM (od 53 900 zł) i 1.2 84 KM (od 56 900 zł). Obie są wolnossące, a mocniejsza rozpędza się do 173 km/h. Co ciekawe, bliźniaczy Hyundai i10 startuje z pułapu 50 800 zł.

Niewiele trzeba, by usiąść za sterami wyraźnie większe auta. Rio wygrało przetargi w wielu WORD-ach, zatem nie dziwi ich obecność z literkami „L” na dachu. To akurat dobra wiadomość, bowiem koreańska konstrukcja uchodzi za udaną i trwałą. Czwarta generacja pojawiła się w 2016 i starzeje się z godnością. Jest też jednym z większych przedstawicieli segmentu B. Ma 406 cm długości, a rozstaw osi wynosi 258 cm. To przekłada się na całkiem rozsądną przestrzeń w obu rzędach.

Bagażnik pochłonie od 325 do 1103 litrów. Mimo, że Kia zdrożała na przestrzeni pół roku o 6 tysięcy zł, wciąż ma akceptowalną cenę na tle europejskich i japońskich rywali. Rio z niezbyt żwawym 1.2 DPI (84 KM) wyceniono w bazowej wersji na 63 900 zł. Wystarczy jednak dopłacić 3 tysiące zł, by sprawić sobie doładowany motor 1.0 T-GDI o mocy 100 KM. Wariant z miękka hybrydą (120 KM) wyceniono w niezłej specyfikacji wyposażeniowej M na niespełna 70 tysięcy zł.

Pozostałe opcje najtańszych nowych aut

Aktualna sytuacja najtańszych nowych aut nie nastraja optymistycznie, ale z nadzieją należy patrzeć w horyzont. Cenniki najtańszych nowych aut wystrzeliły, przez co niezbyt łaskawie spojrzymy na Mazdę 2 (od 74 900 zł), Forda Fiestę (od 84 500 zł) czy Citroena C3 (od 73 200 zł). W alternatywie pozostają wciąż marki o nieco bardziej budżetowym charakterze. Nie możemy zapominać o Dacii. Ceny przyzwoitego Sandero zaczynają się od 59 900 zł. Uterenowiony Duster lub 7-osobowy Jogger to już ponad 77 tysięcy. Do Toyoty nie ma się co wybierać bez 66 900 zł (Aygo X).

suzuki ignis
Suzuki Ignis to mały samochód, droższy brat popularnego Swifta (fot. materiały prasowe)

Skoro Piotr Fronczewski poleca, zaglądamy również na stronę SsangYong. Większość z Was zapewne nie wie o istnieniu tej marki. To jednak solidne, koreańskie przedsiębiorstwo, oferujące w Polsce crossovery, SUV-y i pickupa. Niestety, bez 80 tysięcy zł w kieszeni, musimy obejść się smakiem. Podsumowując, mając w sakiewce 68 900 zł, możemy wybrać się natomiast do salonu Suzuki i przejechać się niewielkim Ignisem z napędem na przednią oś. W alternatywie pozostaje 4×4. 3 tysiące mniej kosztuje Swift z wolnossącym 1.2 i manualną skrzynią biegów. Sporo!

Niestety, wygląda na to, że to ostatni moment na powyższe ceny. Za miesiąc zmiana kodu i korekta ofert. Jeśli nie przekonują Was nowe wozy w bazowych wersjach, na pewno znajdziesz coś na rynku wtórnym. Za 60 tysięcy zł wciąż można znaleźć dobrej klasy, używany, 4-5-letni samochód. Szkoda, że bez gwarancji producenta.

Total
1
Shares